Prawnik jednej z rodzin amerykańskiego marynarza, który zginął na pokładzie, zapowiedział, że będzie żądał od właściciela statku 100 milionów dolarów odszkodowania. - To jest trochę przesadzone by wzbudzić zainteresowanie prasy ale my też zażądamy grubych milionów - powiedział Jazłowiecki.
Zdaniem adwokata, właściciele staku dopuścili się wielu zaniedbań. W związku z tym, jak uważa, sprawa nie powinna być trudna do wygrania. - To może zostać uznane za umyślne zaniedbanie. Tej firmie chodziło bardziej o pieniądze niż o życie marynarzy - mówi w rozmowie z Polskim Radiem.
Jak argumentuje, statek mógł obrać inną, bezpieczniejszą trasę. Dodatko ważny w całej sprawie jest stan techniczny statku. Kancelaria adwokata dysponuje zdjęciem marynarza, który pracował na El Faro. Na fotografii stoi on wewnątrz statku po kolana w wodzie.
Jazłowiecki złoży pozew w w imieniu kilku rodzin amerykańskich marynarzy i prawdopodobnie dwóch rodzin z Polski. Obecnie zostało między rodzinami a adwokatem zawarte wstępne porozumienie. Adwokat za swoje usługi oczekuje wynagrodzenia rzędu jednej trzeciej zasądzonego odszkodowania.
Statek wypłynął z portu Jacksonville na Florydzie 29 września mimo ostrzeżeń meteorologów, że Joaquin - dotychczas jedynie burza tropikalna - przybiera na sile i przekształca się w huragan. "El Faro" stracił komunikację ze Strażą Przybrzeżną w czwartek rano, po zgłoszeniu, że nabrał wody, a silniki straciły moc.