Na kilka dni przed szczytem UE premier Mateusz Morawiecki, prezes Jarosław Kaczyński i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro utrzymują twarde stanowisko w sprawie weta. A Unia myśli, jak je obejść.
W czwartek przywódcy UE w Brukseli mają zdecydować o trzech sprawach: pakiecie finansowym na kryzys, walce ze zmianą klimatu i zasadach rozwodu z Wielką Brytanią. Brak decyzji w tych sprawach to wstrząs polityczny i gigantyczne koszty. Powodzenie w dwóch z nich zależy od Polski, bo to ona – wraz z Węgrami – zgłosiła weto do wartego 1,8 biliona euro pakietu finansowego. Bez niego nie będzie też zgody na obniżenie emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r.
Na razie prezydencja niemiecka zastanawia się, jak przekonać Polskę i Węgry do przyjęcia mechanizmu warunkowości, który umożliwia zawieszenie transferów budżetowych, gdy brak praworządności zagraża interesom finansowym UE. – Możliwa jest deklaracja polityczna Rady Europejskiej, stwierdzająca, czym to rozporządzenie nie jest: nie ma charakteru arbitralnego i nie wprowadzi małżeństw homoseksualnych. Odnosi się wyłącznie do budżetu – mówi nam osoba zaangażowana w negocjacje.
Jednak dyplomaci w Brukseli nie mają pewności, czy to wystarczy. – Z Orbánem jest problem, bo rozporządzenie go dotknie. Zbudował rodzinno-partyjny układ korupcyjny, który czerpie z unijnych funduszy – uważa inny z rozmówców.
Bruksela próbuje uświadamiać polskiemu rządowi, ile straci na wecie. Po pierwsze, 64 mld euro z funduszu odbudowy. Bruksela ma już plan stworzenia tego systemu bez Polski i Węgier. – Propozycja może się pojawić jeszcze w grudniu – słyszymy. Po drugie, ok. 4 mld euro mniej w 2021 r. na już zatwierdzone projekty z polityki spójności z powodu wprowadzenia prowizorium budżetowego.