Lee Cheuk-yan, przewodniczący Sojuszu na rzecz Wsparcia Demokratycznych Ruchów w Hongkongu, obchody rocznicy demokratycznego zrywu organizuje od trzech dekad. Tym razem zaapelował do Hongkończyków, aby o ósmej wieczorem wystawili w oknach swoich mieszkań zapalone świecie. To miało przypominać o morzu świateł, w jakie tradycyjnie tego dnia zamieniało się centrum miasta.
– 1997 rok (data przekazania przez Brytyjczyków Chinom dawnej kolonii) zawsze wisiał nad naszymi głowami, ale entuzjazm młodych podtrzymywał nadzieję, że jednak możemy żyć w demokratycznym społeczeństwie. Teraz ta nadzieja została zduszona – powiedział Lee.
Jednak w czwartek wieczorem kilka tysięcy mieszkańców miasta zdołało zmylić czujność policji i zorganizować protest w Parku Wiktorii i dzielnicy Kowloon.
Właśnie w czwartek kontrolowany przez ChRL parlament Hongkongu przyjął ustawę, która wprowadza kary za „wyśmiewanie się” z chińskiego hymnu. Dużo groźniejsza jest jednak ustawa, która została przyjęta tydzień temu przez Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych w Pekinie. Wprowadza surowe kary dla mieszkańców Hongkongu nie tylko za „dążenia niepodległościowe”, ale też „bunt i działania wywrotowe”. Obchody rocznicy 4 czerwca 1989 r. w przyszłym roku śmiało mogą zostać podciągnięte pod tę kategorię.
Już jednak w tym roku władze Hongkongu wydały zakaz organizacji manifestacji pod pozorem zagrożenia epidemiologicznego. Lee próbował dać gwarancje, że protesty będą zgodne z regułami dystansu społecznego. Wskazywał też, że od wielu tygodni w mieście działa metro, są otwarte sklepy i szkoły. Władze wysłały na ulice przeszło 3 tysiące policjantów, aby wyegzekwować zakaz zgromadzeń. W przyszłym roku i pod tym względem może być jednak znacznie gorzej, bo nowa ustawa dopuszcza działalność chińskich służb specjalnych na terenie Hongkongu.