Eksperci Economist Intelligence Unit (EIU), instytutu badawczego powiązanego ze słynnym brytyjskim tygodnikiem, od 14 lat pochylają się nad kondycją 167 krajów świata, aby opublikować „ranking demokracji". Jednak nigdy jeszcze nie wyszedł z tego obraz równie pesymistyczny.
Dołączona do dokumentu mapa dzieli świat zasadniczo na dwie części. W odcieniach czerwieni nakreślona jest Europa Wschodnia, Chiny i część Azji Południowo-Wschodniej, a także Afryka i Bliski Wschód: to obszar dyktatur, reżimów „hybrydowych" i zamachu na wolności obywatelskie. Reszta jawi się w różnych wariantach błękitów, zależnie od stopnia szacunku dla demokracji.
O ile jednak do niedawna utrzymywano, że wraz z globalizacją ten pierwszy obóz będzie się kurczył, o tyle dziś widać coś wręcz przeciwnego: to obszar swobody jest w defensywie, coraz bardziej ogranicza swoje władztwo. Podczas gdy już tylko 8,4 proc. ludności żyje w krajach o „pełnej demokracji", jedna trzecia mieszkańców Ziemi jest skazana na „dyktatury". Te ostatnie są już tak pewne swego, iż nawet nie udają, że ich celem jest dołączenie kiedyś do „niebieskiego obozu". W trakcie zdalnego szczytu w Davos prezydent Chin mówił więc o „uprzedzeniach ideologicznych" i „nienawiści" do komunistycznego reżimu na Zachodzie tak, jakby wolność nie była wartością uniwersalną, należną każdemu.
Pandemia ten niepokojący proces przyspieszyła, ale to nie ona go zainicjowała. EIU notuje go już od pięciu lat. U jego źródeł jest rosnąca polaryzacja dochodów, załamanie zaufania do instytucji państwa, promocja populizmu poprzez fake newsy.
Mobilizacja Polaków
Zaskakujące: Polska w rankingu, który uwzględnia pięć kryteriów ocenianych w skali od zera do dziesięciu, w minionym roku nieco poprawiła swoją pozycję. Autorzy raportu przypisują to często gwałtownym, ale przecież legalnym manifestacjom przeciw władzy, co ich zdaniem jest oznaką wzrostu zaangażowania społeczeństwa w życie polityczne. Notują też spadek poparcia dla „rządów silnej ręki". Dzięki temu nasz kraj wyprzedził w rankingu Węgry (6,56), gdzie Viktor Orbán uzyskał kolejne uprawnienia w czasach pandemii.