Czy Salvador Ramos znalazł się tu przypadkowo, nie wiadomo. Ścigany przez policję 18-latek uderzył kierowaną przez siebie furgonetką w ogrodzenie szkoły podstawowej Robb w niewielkiej miejscowości Uvalde w Teksasie i około wpół do dwunastej przekroczył drzwi z napisem „welcome” i „bienvenidos”. Od tego momentu zaczął się horror. Zabójca uzbrojony w broń automatyczną i zabezpieczony kamizelką kuloodporną, strzelał systematycznie w dzieci w wieku od siedmiu do dziesięciu lat.
– Mój siostrzeniec widział, jak kieruje broń w nos jego przyjaciela i paf – już go nie było – opowiadał Adolfo Hernandez, mieszkaniec Uvalde.
Ramos zabił 19 dzieci i dwie nauczycielki, zanim sam został zabity przez siły porządkowe. Jednak późnym popołudniem władze podały tożsamość tylko dwojga z nich – Xaviera Javier Lopeza i Aidrie Jo Garza. Dzieciom kazano też pozostać w szkole. Rodzice przeżywali więc katusze, czekając na wiadomość, czy ich pociecha pozostaje wśród żywych: w Robb uczyło się około 500 osób, w 90 proc. Latynosów.
Zanim Ramos wyjechał na miasto, starał się zabić swoją babcię. 66-letnia kobieta jednak przeżyła.
Joe Biden dowiedział się o tragedii na pokładzie samolotu, którym wracał z Azji.