Chodzi o aferę z udziałem Katarzyny G., która do niedawna w CBA zajmowała się finansami, i miała z firmy wynieść fortunę. Wstępne wyliczenia mówiły o ok. 5 mln zł, ale okazuje się, że kwota ma sięgać nawet 8 mln zł. Prokuratura założyła, że na hazard mąż kasjerki wydał wszystkie pieniądze zagarnięte z CBA – dlatego zajęła konta bukmachera – firmy STS.
Afera z mankiem w funduszu operacyjnym CBA wybuchła w styczniu, a kasjerka i jej mąż trafili do aresztu.
CBA uparcie twierdziło, że żadnych środków nie utraciło – teraz wiemy dlaczego: „odnalazła” je na kontach firmy bukmacherskiej.
Jak ustaliliśmy, blokady, a potem zajęcia kont dokonała Prokuratura Regionalna w Warszawie prowadząca śledztwo – postanowienie o zabezpieczeniu majątkowym wydała 8 kwietnia. Spółka uważa, że niesłusznie, dlatego złożyła zażalenie do sądu – w jej ocenie prokuratura nie ma dowodów, że wszystkie środki, jakimi grał Dariusz G., to pieniądze z przestępstwa (wyniesione z CBA). Sąd Okręgowy w Warszawie zażalenie rozpozna 25 czerwca – odpowiadają nam służby prasowe.
Powiązanie wypływu gotówki z CBA z obstawianiem zakładów sportowych przez męża kasjerki wydaje się w łatwe. Dariusz G. od kilku lat był bezrobotny, po tym jak stracił posadę w firmie telekomunikacyjnej – już wtedy, jak twierdzą znający go pracownicy, miał problemy z hazardem. Choć jego stan majątkowy na to nie pozwalał, w grach mógł przepuścić co najmniej 8 mln zł – grał regularnie, obstawiał sumy do 20 tys. zł w internecie (hazard online) i w punkcie STS. Posiadał z tego tytułu nawet status klienta VIP – dzięki czemu od bukmachera otrzymywał nagrody i bonusy.