Jak pani Kasia oskubała CBA

Zaniedbania ABW i brak kontroli w CBA – dlaczego Katarzyna G. mogła wynieść w torebce 9,2 mln zł i nikt tego nie widział.

Aktualizacja: 02.12.2020 16:12 Publikacja: 01.12.2020 19:06

Sprawa manka w CBA to jedna z największych afer w specsłużbach III RP

Sprawa manka w CBA to jedna z największych afer w specsłużbach III RP

Foto: CBA

30 grudnia ubiegłego roku o godz. 10.40 Katarzyna G. zadzwoniła do swojego szefa – dyrektora finansowego w CBA Daniela Arta, prosząc o spotkanie. Już w siedzibie Biura powiedziała, że nie może zawieźć do NBP pieniędzy, które zostały CBA, bo ich nie ma. Przyznała, że z kasy wzięła 4 mln zł – dla teściowej, której grozi utrata pensjonatu w Bieszczadach – i przekazała je mężowi. W „notatce służbowej" kasjerka podała, że jej mąż zdeponował środki u bukmachera, „by spłacić matkę" i oddać pieniądze CBA.

O aferze zostało zaalarmowane całe kierownictwo CBA z Ernestem Bejdą na czele.

Kiedy sześć godzin później funkcjonariusze CBA zatrzymywali kasjerkę, jej mąż Dariusz miał na hazardowym koncie już tylko 50 groszy. „Rzeczpospolita" – na podstawie aktu oskarżenia małżonków G. – odsłania prawdziwe kulisy jednej z największych afer w specsłużbach III RP.

Kasjerka bez kontroli

Śledztwo Prokuratury Regionalnej w Warszawie wykazało, że Katarzyna G. ukradła nie 4 mln, ale co najmniej 9 mln 230 tys. 194 zł – wynosiła je z Biura od marca 2017 roku. Z analizy rachunków zrobionych do śledztwa przez biegłych wynika, że mąż G. pomnożył je do ponad 30 mln zł. I prawie wszystko przegrał.

Katarzyna G. przyszła do CBA w 2007 r. i od początku zajmowała się finansami. Po 11 latach pracy awansowała na eksperta w biurze finansów wydziału finansowo-księgowego. Odtąd miała nieograniczony dostęp do pieniędzy Biura – podlegała jej kasa główna i walutowa oraz fundusz operacyjny, który sama rozliczała. Konwojowała pieniądze do NBP, rozliczała delegacje funkcjonariuszy, prowadziła obsługę informacji niejawnych w wydziale finansowym CBA. Była nagradzana.„Profesjonalistka o wysokim stopniu asertywności" – zeznały o niej jej koleżanki z Biura.

Prywatne życie Katarzyny G. nie było już powodem do dumy. Jej mąż informatyk jest uzależniony od hazardu – stracił pracę, stał się bezrobotny.

Zadłużona kasjerka wykorzystuje niekontrolowany dostęp do gotówki CBA, wynosi ją partiami – każdorazowo od 40 tys. do 100 tys. zł, w nominałach po 200 i 500 zł. „Z kasy w sejfie zabierała złotówki, dolary amerykańskie, a raz korony szwedzkie" – wynika z aktu oskarżenia, który niedawno trafił do sądu.

Największą część gotówki kasjerka oddawała mężowi, by ją pomnożył u bukmacherów (za resztę G. kupują samochód, płacą za szkołę językową dla córek, oddają długi m.in. u komorników).

„Brasco81" i wpłaty

Dariusz G. w świecie hazardu ma pseudonim „Brasco81". Gra tylko w STS – największej firmie bukmacherskiej w kraju – ma tam status VIP. Obstawiał internetowo głównie mecze piłki nożnej.

Kasjerka w śledztwie zaniża wyniesioną sumę. Dopiero analizy konta online, przepływy finansowe (w tym wpłaty i wypłaty przez bankowe konto ojca Dariusza G.) pozwoliły śledczym ustalić skalę przywłaszczenia. Okazuje się, że pierwsze wielkie wpłaty tego gracza pojawiły się w czerwcu 2017 r. – 23 na ponad 100 tys. zł. Np. w grudniu 2018 roku jest już 67 wpłat na 676 tys. zł, a w styczniu ubiegłego – 88 na kwotę 738 tys. zł. „Brasco81" dokonał łącznie 1591 wpłat na 10 mln 288 tys. zł i 573 zł – podliczyła prokuratura, zakładając, że to są środki CBA. Mąż kasjerki dzieli stawki po 20 tys. zł, by zmylić służby skarbowe.

„Dariusz G. przekonał Katarzynę G. do tego, że jest w stanie wygrywać pieniądze w sportowych grach hazardowych prowadzonych u bukmachera" – podaje akt oskarżenia.

Prokurator jednak wystawia kasjerce fatalne świadectwo – uważa, że od początku kłamała. Najpierw mówiąc, że z CBA wyniosła 3,5 mln–4,5 mln zł, i tylko w jednym 2019 r. Dlaczego Katarzyna G. miałaby kluczyć? Bo według śledczych przeszła „suchą stopą" przez kontrole w kolejnych w latach (2017–2019), więc mogła sądzić, że nikt nie wykryje, że „skubała" kasę CBA od blisko trzech lat.

Prokurator nie daje także wiary, że G. to „zdominowana przez męża i zmanipulowana ofiara przemocy psychicznej" (biegła oceniła, że w relacjach z mężem „była osobą dominującą"), choć „faktem jest, że mąż okłamywał ją na temat rzekomych wygranych".

Według prokuratury Dariusz G. na pieniądzach z CBA wygrał 20 mln zł, ale ostatecznie i tak wszystko przegrał. Nie ma dowodu, by część z przywłaszczonej lub wygranej sumy G. wytransferowali za granicę.

ABW nic nie widzi

W lutym 2007 r. Katarzyna G. otrzymała z ABW poświadczenie bezpieczeństwa z dostępem do „ściśle tajne" – i było ono sukcesywnie przedłużane. Mimo że już w 2015 r. mąż kasjerki brał tzw. chwilówki, zapożyczał się i rzeczy z domu zastawiał w lombardzie, a od 2017 r. przeciwko niemu toczyło się wiele egzekucji (co zeznała sama Katarzyna G.). Wtedy też (w marcu 2017. ) przed notariuszem G. zawarli rozdzielność majątkową – z powodu uzależnienia męża od hazardu i długów. ABW, przedłużając kasjerce certyfikat, to wszystko powinna ustalić. Gdyby ABW rzetelnie zbadała sytuację życiową kasjerki, to odebrałaby jej certyfikat – G. straciłaby część uprawnień w CBA i całkiem prawdopodobne, że nie ukradłaby środków.

Zastanawia też zupełny brak kontroli nad Katarzyną G. w CBA i to, że zarabiała 8 tys. zł brutto, a fundowała rodzinie np. wyjazd na Malediwy.

Wątki odpowiedzialności jej przełożonych są badane.

Afera z mankiem w CBA zakończyła się dymisją jej ówczesnego szefa Ernesta Bejdy (Art odszedł na emeryturę). Małżonkowie wciąż są w areszcie, grozi im do 15 lat więzienia. Ich dziećmi zajmują się dziadkowie.

CBA dzięki prokuraturze, która szybko zablokowała środki bukmachera, u którego grał G., odzyska zabraną kwotę (ale formalnie dopiero, jeśli zapadnie prawomocny wyrok skazujący małżonków G.).

Firma bukmacherska zażaliła się na decyzję o zajęciu kont, twierdząc, że brak dowodów na to, że wszystkie środki jakimi grał Dariusz G., to pieniądze wyniesione z CBA. Jednak Sąd Okręgowy w Warszawie w czerwcu tego roku utrzymał w mocy zabezpieczenie majątkowe dotyczące blokad rachunków bukmachera.

30 grudnia ubiegłego roku o godz. 10.40 Katarzyna G. zadzwoniła do swojego szefa – dyrektora finansowego w CBA Daniela Arta, prosząc o spotkanie. Już w siedzibie Biura powiedziała, że nie może zawieźć do NBP pieniędzy, które zostały CBA, bo ich nie ma. Przyznała, że z kasy wzięła 4 mln zł – dla teściowej, której grozi utrata pensjonatu w Bieszczadach – i przekazała je mężowi. W „notatce służbowej" kasjerka podała, że jej mąż zdeponował środki u bukmachera, „by spłacić matkę" i oddać pieniądze CBA.

Pozostało 91% artykułu
Służby
Nowe klasy mundurowe dostarczą chętnych do służb?
Służby
Walka o podwyżki dla ABW. Na ile mogą liczyć funkcjonariusze?
Służby
Hub w Jasionce pod kontrolą Żandarmerii
Służby
Funkcjonariusze na zwolnieniach. „Psia grypa” się szerzy, ale ma być bezpiecznie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Służby
Czy wschodnią granicę należy chronić za wszelką cenę? Polacy odpowiedzieli w sondażu