To reakcja matki na informację, że komenda stołeczna zakończyła postępowanie dyscyplinarne w tej głośnej sprawie, a starszy z funkcjonariuszy uniknął kary, bo "nie podlega już orzecznictwu" - informuje Onet.pl.
Policjanci wieźli radiowozem dwie nastolatki, a kiedy po szaleńczym "rajdzie" rozbili auto na drzewie, nie udzielili pomocy rannym dziewczynom i nawet nie wezwali karetki.
Po postępowaniu dyscyplinarnym młodszy z nich został ukarany, a starszy nie poniósł żadnych konsekwencji, bo... poszedł na emeryturę. Mimo że był wcześniej zawieszony i ma zarzuty prokuratorskie.
— Moja córka wciąż ma problemy ze zdrowiem i musi chodzić po lekarzach, a funkcjonariusz, który to spowodował, będzie sobie spokojnie siedział w domu, za pieniądze podatników, niczym się nie przejmując — komentuje mama 17-latki, która ucierpiała w tym wypadku.
Jak informuje Onet, Prokuratura zapewnia, że fakt przejścia policjanta na emeryturę nie wpływa na bieg prowadzonego przez nią postępowania. Są nim nadal objęcie obaj funkcjonariusze.