„Stoję na przejściu z Niemiec do Polski od wczoraj od godziny 16. Do granicy mam jeszcze 4 km. Jako kierowca ciężarówki mam się gdzie przespać, ale formalnie czas pracy dawno przekroczyłem. Obok w samochodach osobowych czekają rodziny z dziećmi. Nie mają jedzenia ani picia. Tu nie ma toalet ani sklepów, bo przejście dawno było zlikwidowane. Myślę, że pomogłaby reorganizacja ruchu, bo inne procedury dotyczą ruchu osobowego, a inne – ciężarowego. My, kierowcy zawodowi, moglibyśmy pomóc".
To przykład zgłoszenia do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Przywrócenie granic wobec zagrożenia epidemicznego jest zrozumiałe - stwierdza RPO. Jednak na przywróconych przejściach nie ma już infrastruktury pozwalającej na kontrolowanie przejeżdżających. Od czasu wejścia Polski do strefy Schengen granice wewnętrzne Unii po prostu się przejeżdżało – czasem tylko zwalniając (np. do 120 km/h, takie ograniczenia były na przejściach drogowych z Niemcami). Stąd gigantyczne kolejki. Na niektórych przejściach szacunkowy czas oczekiwania na wjazd do Polski przekracza nawet 20 godzin. Dotyczy to w szczególności przejść obsługujących ruch osobowy i towarowy (w Jędrzychowicach na granicy z Niemcami, czy w Cieszynie na granicy polsko-czeskiej). W wielu innych miejscach czas oczekiwania waha się między 5 a 10 godzinami.
Czytaj także: Koronawirus: schroniska dla bezdomnych w potrzebie