Taki wniosek płynie z wyroku, którym wojewódzki sąd administracyjny unieważnił uchwałę rady miasta, dotyczącą wygaśnięcia mandatu radnego z powodu utraty prawa wybieralności. W jej uzasadnieniu gremium wskazało, że do urzędu miasta wpłynęło pismo mieszkanki, która zasygnalizowała, że radny być może nie mieszka w miejscowości, z której sprawuje swój mandat.
Wątpliwości, co do miejsca
Swoją decyzję rada podjęła opierając się na ustaleniach prowadzonego przez prokuraturę postępowania w sprawie radnego, w którym wypłynął wątek jego zamieszkania. Pod uwagę wzięła m.in. oświadczenia mieszkańców innej miejscowości, którzy zapewniali, że wraz z żoną i dzieckiem mieszka on w ich sąsiedztwie.
Czytaj więcej
Radny może być delegowany przez przewodniczącego rady do odbycia podróży służbowej w celu realizacji zadania związanego z wykonywaniem przez niego mandatu.
Rada uznała, że – wbrew przekonaniom samego zainteresowanego – nie ma znaczenia, gdzie jest on zameldowany, gdzie mieszkał w dzieciństwie i ukończył szkoły, w którym miejscu wybrał swojego lekarza rodzinnego, czy też to, w którym jego nazwisko widnieje w rejestrze wyborców. O tym, które z nich jest naszym rzeczywistym miejscem zamieszkania nie decydują bowiem kryteria administracyjne, tylko uczynienie z niego centrum naszych osobistych interesów.
Odwołując się od tej decyzji, samorządowiec wskazał, że często podróżuje, bo tego wymaga jego praca. Rodzina, którą odwiedza, mieszka gdzie indziej z powodu zobowiązań zawodowych jego żony. Przypomniał przy tym, że na radnego został wybrany już po raz drugi, co byłoby niemożliwe, gdyby jego centrum życiowe znajdowało się poza okręgiem wyborczym. W miejscu, z którego został wybrany płaci za mieszkanie, korzysta z usług, wypłaca gotówkę etc., zaś ze swoich obowiązków samorządowych wywiązuje się rzetelnie.