Przemysław Górski, burmistrz Jabłonowa Pomorskiego w woj. kujawsko-pomorskim, od lat zabiega o usunięcie składowiska odpadów gumowych, powstałego we wsi Konojady. W 2005 r. starosta brodnicki zezwolił firmie na magazynowanie odpadów na działce w tej wsi, a wkrótce przedsiębiorstwo zgromadziło tam odpady. Gdy nie doszło do planowanego odbioru śmieci, firma stała się nieuchwytna. Mimo nałożonych kar administracyjnych i nakazów usunięcia odpadów od lat ich nie wywozi. Gmina, chcąc zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców, musi usunąć śmieci na własny koszt – oszacowany na 3–3,5 mln zł.
Czytaj więcej
Usuwanie odpadów niebezpiecznych powinno być zadaniem państwa, a nie samorządów. To, że dziś państwo tego nie robi, jest dowodem jego słabości.
– Bez wsparcia zewnętrznego nie usuniemy tej tykającej bomby ekologicznej – mówi burmistrz Górski, który od lat prosi o pomoc posłów i senatorów. Bezskutecznie. W maju 2023 r. napisał do minister klimatu i środowiska Anny Moskwy. Jak mówi, zadowoliłoby go dofinansowanie chociażby połowy kosztów.
Gmina czeka na uruchomienie konkursu, w którym mogłaby otrzymać pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Marta Banasiak, radca prawny z Kancelarii Ochrony Środowiska, ocenia, że obecne przepisy nie do końca pozwalają uporać się z odpadami gromadzonymi w niewłaściwych miejscach. Z reguły odpowiedzialność administracyjna za tak nagromadzone odpady spada na właściciela nieruchomości, nawet jeśli to nie on odpowiada za to nagromadzenie. Chcąc zwolnić się od odpowiedzialności, właściciel nieruchomości musi wskazać, kto za te odpady odpowiada. Mecenas Banasiak zwraca uwagę, że tu zaczynają się prawdziwe problemy, bo takie osoby, najczęściej oszukane, zmuszone są wykazać nie tylko, że za nielegalne nagromadzenie odpadów odpowiada inny podmiot, ale i że doszło do tego wbrew ich woli – i zostają z nieruchomością pełną nielegalnych odpadów, a w dodatku muszą się bronić przed nakazem ich usunięcia, którego koszt z reguły przekracza ich możliwości finansowe.