Od jesieni minister może wykonywać swoje zadania z pomocą kilku sekretarzy stanu. Wcześniej musiał mu wystarczyć jeden. Na początku października ubiegłego roku weszła w życie nowelizacja ustawy o służbie cywilnej, która zmieniała też ustawę o Radzie Ministrów.
W porównaniu z wcześniejszym stanem prawym inne jest tylko jedno słowo: „sekretarze”, a nie „sekretarz”. Wbrew pozorom to duża zmiana. Teraz wiceministrami są sekretarze i podsekretarze stanu. To w zasadzie identyczne stanowiska, ale tytuł sekretarza stanu przysługuje wiceministrowi będącemu jednocześnie posłem lub senatorem.
Rozdawanie synekur
– PiS zmienił prawo, żeby ułatwić sobie rozdawanie synekur i zaspokajać aspiracje swoich działaczy. Wiceminister otrzymuje nieco wyższe uposażenie, korzysta ze służbowej limuzyny. Jest też prestiż i krótsza ścieżka do kręgów rządowych. Tyle tylko, że z punktu widzenia sprawności państwa zmiana ta nie miała sensu – komentuje prof. Grzegorz Makowski z SGH i Fundacji Batorego.
Okazuje się, że nowy rząd korzysta ze zmian wprowadzonych przez PiS, choć nie aż tak widocznie jak poprzednicy. W Ministerstwie Edukacji i Nauki za Przemysława Czarnka było aż pięciu sekretarzy stanu i żadnego podsekretarza. Teraz w sumie (powstały dwa ministerstwa) jest czterech sekretarzy stanu – Marek Gzik, Katarzyna Lubnauer, Joanna Mucha i Henryk Kiepura. W MON jest obecnie aż trzech sekretarzy stanu – Paweł Bejda, Cezary Tomczyk i Paweł Zalewski. Tak samo w Ministerstwie Aktywów Państwowych – Robert Kropiwnicki, Marcin Kulasek i Zbigniew Ziejewski. Trzech sekretarzy jest także w MSWiA – Czesław Mroczek, Wiesław Szczepański i Tomasz Szymański.
W Ministerstwie Sprawiedliwości sekretarzy stanu jest dwóch – Arkadiusz Myrcha i Krzysztof Śmiszek. Tak samo w resorcie cyfryzacji funkcję sekretarza stanu sprawuje dwóch posłów – Paweł Olszewski i Michał Gramatyka.