Waldemar Żurek, były rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, w 2018 r. złożył pozew przeciwko Dagmarze Pawełczyk-Woickiej o mobbing, którego miała się ona wobec niego dopuścić, gdy była prezesem Sądu Okręgowego w Krakowie. Chodzi m.in. o przeniesienie sędziego z wydziału odwoławczego do I wydziału cywilnego SO w Krakowie z naruszeniem prawa. Sędzia domaga się zaprzestania szykan ze strony prezes. A uważa za nie m.in. niewpuszczenie przez portierów na polecenie prezes Pawełczyk-Woickiej żony sędziego z dzieckiem do sądowej stołówki oraz zlikwidowanie miejsca parkingowego, z którego korzystał oraz karę dyscyplinarną za wystąpienie w ramach "Tour de Konstytucja" i wieszanie plakatów w obronie praworządności w Polsce.
– Byłem szykanowany, miałem wypadek w pracy, który nie został przez pracodawcę uznany, do dziś mam uszkodzone kolano. Moje zdrowie mocno ucierpiało na skutek stresu. A teraz „Gazeta Polska” publikuje moje zdjęcie z otwartą szczęką i śmieje się, że chcę odszkodowania również za starte zęby. Starłem je, zgrzytając z powodu sytuacji w pracy – tłumaczył były rzecznik KRS.
Swoje oświadczenie wygłosiła online także była prezes krakowskiego SO Dagmara Pawełczyk-Woicka. Jak mówiła, przeniosła Żurka do I wydziału cywilnego z powodu braków kadrowych w tym wydziale. Jej zdaniem w polu zainteresowania sędziego są sprawy błędów lekarskich, które są często rozpatrywane w I wydziale cywilnym.
- Nie mobbingowałam sędziego, traktowałam podwładnych w jednakowy sposób. Poza tym nasze kontakty z sędzią Żurkiem były dość ograniczone. W 2018 r., gdy objęłam stanowisko prezesa SO Kraków, sędzia był rzecznikiem prasowym KRS. Później miał tzw. wypadek przy pracy, który zgłosił po kilku tygodniach od wydarzenia, potem przebywał pół roku na zwolnieniu lekarskim, a następnie wybuchła pandemia i sądy nie pracowały, nie przydzielano sędziom spraw, nie było wokandy. Sędzia Żurek nie mógł być zbyt przeciążony pracą, w ogóle odmówił podjęcia obowiązków w nowym miejscu – mówiła szefowa KRS.