Prezydent ogłosił swój pomysł na zmiany w Izbie Dyscyplinarnej SN. To chyba dobrze, że głowa państwa zaangażowała się w rozwiązanie problemu. Lepiej późno niż wcale, zgodzi się pan?
Absolutnie nie zgodzę się. To, co teraz robi prezydent, przypomina mi sytuację sprzed kilku lat, kiedy pod presją społeczeństwa zawetował dwie z trzech ustaw zmieniających funkcjonowanie sądownictwa. To było zagranie taktyczne, które wprowadziło bardzo złe rozwiązania. Dziś prezydent robi to z jeszcze większą determinacją. Nie wierzę, że nie czyta orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i ich nie rozumie. Kończyliśmy te same studia, mieliśmy tych samych wykładowców. Musi więc też wiedzieć, że każdy Polak, który dostał wyrok od nielegalnego sędziego dzisiaj pójdzie do Trybunału w Strasburgu i wygra sprawę o odszkodowanie. Wypłaci ją państwo polskie. To, co dziś proponuje, to zabieg mający na celu uchronić obecnych członków ID. Chodzi jedynie o to, żeby nie stracili oni swojej – uprzywilejowanej – pozycji. Linia orzecznicza TSUE i ETPCz jest jednoznaczna. Należy natychmiast odsunąć wszystkich neosędziów od orzekania, nie tylko tych z ID.
Wierzy pan w powodzenie prezydenckiej inicjatywy?
Nie wierzę. I to z wielu względów. Mam nadzieję, że prodemokratyczna opozycja nie da się nabrać na ten projekt. Rządzący PiS ma dziś głosy zaledwie na styk. Widzimy też wypowiedzi Solidarnej Polski, która idzie w inną stronę i wprost krytykuje projekt prezydenta. Nic z tego nie wyjdzie.
Bardzo krytycznie ocenia pan likwidację obecnej ID SN. A to przecież jedno z głównych żądań na liście stowarzyszeń?