Jako jedna z nielicznych artystek na świecie tworzy dzieła w gigantycznej skali. Już przed wejściem do muzeum stoją dwie monumentalne cedrowe rzeźby o abstrakcyjnej formie, ale kojarzące się też z tworami natury. „Pierwsza”, ma blisko 6,5 m wysokości i przywodzi na myśl skałę. Mniejsza „Scratch/Zadrapanie” przypomina skrzydło ptaka. Ta rzeźba była pokazywana na 56 Biennale Sztuki w Wenecji. W holu kolejna gigantyczna leżąca rzeźba „Głosy oceanu/Ocean Voices”. Przypomina skamienielinę albo prehistoryczne zwierzę, tytuł sugeruje, że kryje dźwięk oceanicznych głębin.
Ursula von Rydingsvard mieszka i tworzy w Nowym Jorku, ale jej polsko-ukraińska rodzina pochodzi z Beskidu Żywieckiego. Podczas wojny jej rodzice zostali wywiezieni na roboty przymusowe do Niemiec i urodziła się w Deensen. Do USA przybyła z rodziną w 1950 r. Emigracyjna droga prowadziła przez dziewięć przesiedleńczych obozów i wspomnienia z dzieciństwa pozostawiły w pamięci trwały ślad.
Artystka przy wielu okazjach podkreśla emocjonalne związki z krajem rodziców. W Krakowie mówiła, że choć nie mieszka w Polsce, to polskość jest cały czas w niej. Dlatego często nadaje swoim pracom polskie tytuły. Zarazem łączy w nich abstrakcję, wątki autobiograficzne i uniwersalne przesłanie.
W osobnej sali muzeum zebrano różnorodne prace z lat 1976-2021, które znakomicie dopełniają filmy. W dokumencie Daniela Trauba „Into Her Own” jest scena, w której Ursula von Rydingsvard rozmawia o sztuce z mężem - Paulem Greengardem, wybitnym neurobiologiem, laureatem Nagrody Nobla. On zauważa, że oboje interesują się naturą i oddają jej hołd. Ona potwierdza, że wiele zawdzięcza naturze, a zarazem zastrzega, że nie nie chce jej imitować. Oboje zastanawiają się, czy w sztuce funkcjonuje kategoria „piękna”. Artystka zdecydowanie ją odrzuca: „Nie znoszę słowa „piękno” – twierdzi.
Czytaj więcej
Wystawę pod tytułem „Abakanowicz. Totalna” otworzy 18 grudnia Muzeum Narodowe we Wrocławiu w Pawilonie Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej.