Sławomir Paruch, Karolina Kanclerz: Sygnaliści czy donosiciele

Wyłącznie działanie pracodawcy, które stanowiłoby odwet za zgłoszenie, jest niedopuszczalne.

Publikacja: 17.07.2024 04:32

Sławomir Paruch, Karolina Kanclerz: Sygnaliści czy donosiciele

Foto: Adobe Stock

Wdrożenie przepisów o sygnalistach to obecnie temat numer jeden u każdego większego pracodawcy. Dawno już nie było mechanizmów tak długo i obszernie dyskutowanych. Po tym, gdy dwa i pół roku po terminie na dostosowanie polskich przepisów do unijnych wymogów 14 czerwca wreszcie uchwalono ustawę o ochronie sygnalistów, rozgorzała głośna dyskusja o jej realnych skutkach.

A wszystko za sprawą głównego celu przepisów, jakim jest ochrona sygnalistów.

Cel ten często jest jednak źle rozumiany. Ustawa zakłada ochronę sygnalisty przed represjami, jakie mogą go spotkać w związku ze zgłoszeniem czy ujawnieniem publicznym nieprawidłowości.

Nie oznacza to jednak, że sygnaliście przyznano ogólny immunitet przed wszelkimi działaniami pracodawcy. W szczególności należy obalić mit, że sygnalisty nie można zwolnić. Nic bardziej mylnego. Przepisy nie dają bowiem sygnaliście ochrony absolutnej, wręcz odwrotnie, upoważniają pracodawcę do korzystania ze swoich uprawnień. Ustawodawca unijny dostrzegł, że aby zapewnić sprawność systemu zgłaszania naruszeń prawa, konieczne jest zwiększenie ochrony sygnalistów. Dlatego przedstawiono bogaty katalog zakazanych działań represyjnych, które obejmują wszelkie działania lub zaniechania w kontekście związanym z pracą, które przynoszą tym osobom szkodę.

Ochrona ma granice

Sygnalisty nie powinny zatem spotkać negatywne działania za to, że dokonał zgłoszenia. Jak jednak zostało wyraźnie podkreślone w motywie 44 preambuły do dyrektywy w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii, „dyrektywa nie powinna uniemożliwiać pracodawcom podejmowania decyzji związanych z zatrudnieniem, które nie są spowodowane zgłoszeniem lub ujawnieniem publicznym”. Dlatego tak ważne jest obalenie mitu, że sygnalista jest chroniony przed zwolnieniem. Nie wynika to ani z brzmienia, ani z celu przepisów, a wręcz taki wniosek jest niezgodny z ich treścią.

Wobec sygnalisty mogą być zatem podejmowane wszelkie decyzje, w tym te niekorzystne, jak ukaranie karą porządkową czy zwolnienie, zarówno za wypowiedzeniem, jak i dyscyplinarne. Ważne, aby nie były motywowane dokonanym przez pracownika zgłoszeniem. Wyłącznie działanie pracodawcy, które stanowiłoby odwet za zgłoszenie, jest niedopuszczalne. Pracodawca natomiast zachowuje w pełni kompetencje do podejmowania decyzji związanych z zatrudnieniem i wyciągania konsekwencji za działania pracownika – czy to za słaby performance, czy naruszenie obowiązków pracowniczych.

Sygnalistę można zatem zwolnić za niewykonywanie lub nienależyte wykonywanie obowiązków, a także za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków. Sygnalista nie staje się bowiem kolejnym podmiotem szczególnie chronionym, którego można by postawić na równi z kobietami w ciąży, chronionymi aktywistami związkowymi czy społecznymi inspektorami pracy. Pracodawca może wobec niego, tak jak wobec każdego innego pracownika, podejmować decyzje związane z zatrudnieniem, które nie są spowodowane zgłoszeniem.

Łatwo dostrzec, że ochrona sygnalisty jest znacznie słabsza niż wielu tzw. szczególnie chronionych kategorii pracowników w polskim prawie pracy. W gruncie rzeczy trudno mówić o ich szczególnej ochronie przed zwolnieniem w funkcjonującym od dekad rozumieniu tego pojęcia. Należy raczej mówić o ochronie przed odwetem, o czym niżej.

(Od)wet za wet

Warto się również zastanowić, czy polski ustawodawca, wdrażając system ochrony sygnalisty, już na wstępie nie dopuścił się błędu logicznego, posługując się w ustawie słowem „odwet”.

Z definicji słownika języka polskiego odwet to odwzajemnienie złem za zło, czyli naganny czyn będący odpowiedzią za doznane krzywdy, wyrządzone zło. Przy takiej definicji odwetu działania szkodzące sygnaliście są rozumiane jako reakcja pracodawcy na zło spowodowane przez samego sygnalistę. Oznaczałoby to, że samo zgłoszenie jest postrzegane jako coś nagannego, owo zło, które spotkało się z odwetem, czyli odpłaceniem złym za złe. Za takie zgłoszenia można by uznać wyłącznie zgłoszenia składane w złej wierze czy przy instrumentalnym wykorzystaniu ustawy stanowiącym nadużycie prawa. Cały natomiast system zgłoszeń naruszeń prawa i ochrony sygnalistów jest potrzebną i pożądaną instytucją, która powinna być postrzegana przez pracodawców jako szansa. Szansa na przeciwdziałanie i wykrywanie nadużyć. Dlatego niefortunnie można by powiedzieć, że wręcz freudowsko użyte słowo „odwet” może podważyć słuszny cel ustawy.

Wydaje się bowiem, że w użyciu koncepcji odwetu pokutuje u ustawodawcy błędne rozumienie społecznej roli sygnalisty, tj. przywiązanie do rozumienia sygnalizowania jako przejawu denuncjowania. Przejawia się – całkowicie niezrozumiałe – historycznie zakorzenione, społeczne piętno donosicielstwa.

Używanie przez ustawodawcę takiej siatki pojęciowej może utrudniać jego wykorzenienie, które leży u podstaw prawidłowego stosowania wdrażanych przepisów. Właściwszym byłoby użycie koncepcji zakazu szykany, a nie odwetu.

Przed pracodawcami stoi duże wyzwanie i praca do wykonania, aby zgłoszenie nie było postrzegane jako akt donosicielstwa, które może się spotkać z odwetem, lecz prawidłowej, społecznej i koleżeńskiej postawy zgłaszania nieprawidłowości z zamiarem ich wyeliminowania. Nie pomoże w tym wątła ochrona oparta na opacznym rozumieniu społecznej roli sygnalisty.

Sławomir Paruch, wspólnik PCS | Littler

Karolina Kanclerz, wspólniczka PCS | Littler

Wdrożenie przepisów o sygnalistach to obecnie temat numer jeden u każdego większego pracodawcy. Dawno już nie było mechanizmów tak długo i obszernie dyskutowanych. Po tym, gdy dwa i pół roku po terminie na dostosowanie polskich przepisów do unijnych wymogów 14 czerwca wreszcie uchwalono ustawę o ochronie sygnalistów, rozgorzała głośna dyskusja o jej realnych skutkach.

A wszystko za sprawą głównego celu przepisów, jakim jest ochrona sygnalistów.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?