Kilkanaście lat temu polskie Ministerstwo Sprawiedliwości zorganizowało szereg działań mających zmodernizować sądownictwo. Kiedy piszę takie zdanie po latach, nadal się dziwię, że do takiego projektu doszło. Bo był on wyjątkowy.
Wyjątkowość inicjatywy polegała dla mnie przede wszystkim na tym, że do udziału w tworzeniu zbiorów dobrych praktyk i rekomendacji zaproszono ekspertów z zagranicy. Jakoś nikt wtedy nie pomyślał, że „nie będą nam w obcych językach…”. Przeciwnie, kraj o niewielkim wówczas stażu w Unii Europejskiej chciał oprzeć niektóre rozwiązania na doświadczeniach mitycznego Zachodu.
Czytaj więcej
To, że dziennikarz nie jest już wrogiem sędziego, wydaje się oczywiste. Z pożytkiem dla nas wszystkich.
Do Polski na seminaria i warsztaty oraz sądowe wizyty studyjne, przyjeżdżali reprezentanci wymiaru sprawiedliwości z Finlandii, Holandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Okazało się, że sędziowie w tych krajach często borykają się z podobnymi problemami co ich polscy koledzy, a w niektórych przypadkach już dawno sobie z nimi poradzili.
Zderzenie podejścia niemieckiego z brytyjskim czy fińskim było również ciekawe dla międzynarodowych uczestników projektu. Pamiętam, że utożsamiałem fińskie rozwiązania z prostotą, holenderskie z niezwykle konkretnym i wymiernym materialnie podejściem do sądownictwa. Niemcy akcentowali znacze- nie powstających wówczas systemów ważenia spraw i ich sprawiedliwego podziału między sędziów. Brytyjczycy (w kuluarach oczywiście) utyskiwali na przerost formy nad treścią w ich sądownictwie.