Anna Nowacka-Isaksson: Jawność w sieci do okiełznania

Strony umożliwiające wyszukiwanie danych to kopalnia złota dla przestępców.

Publikacja: 13.03.2024 02:00

Anna Nowacka-Isaksson: Jawność w sieci do okiełznania

Foto: Stock Adobe

Każdy Szwed jest przyzwyczajony do tego, że jeżeli chce sprawdzić dane osobowe jakiegokolwiek mieszkańca kraju, to ma je w zasięgu ręki. Takie portale jak Mrkoll i Merinfo udostępnią informację o adresie danej osoby, łącznie z piętrem, na którym mieszka, i nazwiska osób z tej samej klatki schodowej. Strony te ujawniają również odpowiednik polskiego PESEL, numer telefonu, stan cywilny, informację o tym, czy wybrana osoba posiada jakiś pojazd oraz aproksymatywną wartość mieszkania. W ten sposób można się nawet dowiedzieć, czy ktoś ma psa, od jak dawna mieszka pod obecnym adresem, z kim go dzieli i w jakim wieku są mieszkające z nim osoby oraz jaka jest przeciętna dochodów gospodarstwa domowego. Jeżeli ktoś chce wiedzieć, ile zarabia np. jego sąsiad (i czy ma zdolność kredytową), wystarczy przesłać odpowiednikiem blicka równowartość 15 zł. W ten sposób za 11 zł można się też dowiedzieć anonimowo, czy był wmieszany w jakiś proces karny.

Ci, którzy nie życzą sobie kompletnego ekshibicjonizmu, mogą wystąpić o chronioną tożsamość. Nie jest to jednak proste, ponieważ prośbę trzeba umotywować istnieniem konkretnego zagrożenia dla życia danej osoby (i – jak się można domyślić – taka zmiana w praktyce „komplikuje życie”. Istnieje też opcja, by za opłatą sprawić sobie całkowitą ochronę integralności na niektórych portalach, przy czym część danych można też – na żądanie – utajnić bez żadnych kosztów, ale np. strona Merinfo obwieszcza, że nie usuwa na prośbę opublikowanego przekazu, ponieważ źródłem danych są szwedzkie władze, dlatego podlegają one „kanonowi jawności”.

Czytaj więcej

Anna Nowacka-Isaksson: Wiralna wściekłość

Nie wszyscy jednak są świadomi, że ich dane osobowe przekazywane przez władze są dostępne za naciśnięciem klawisza. Nie dziwi więc, że wiele osób, zwłaszcza seniorów, staje się łatwym łupem dla oszustów wykorzystujących w pełni tutejszą zasadę jawności. Otwartość skutkuje tym, że nietrudno stać się ofiarą kradzieży tożsamości, a przestępcom np. może się udać zaciągnąć kredyt na czyjeś ID w telefonie.

Co ważne, portale wyszukujące informacje podlegają gwarantowanej konstytucją ochronie wolności wypowiedzi, jeśli posiadają koncesję Szwedzkiej Agencji ds. Mediów. Uzyskanie zezwolenia nie jest jednak szczególnie trudne. Weryfikacji nie podlega bowiem treść publikacji internetowej strony. „Nasza konstytucja nie ma być narzędziem dla przestępców, a jednak tak działa”– przestrzegała Lena Södersten, prawniczka Krajowego Stowarzyszenia Właścicieli Willi. Podkreślała, że usługi umożliwiające wyszukiwanie danych to kopalnia złota dla przestępców. Wystarczy kilka szybkich uderzeń w klawisze, by znaleźć ofiarę, np. starszego człowieka mieszkającego samotnie. W ten sposób jest narażony na rabunek lub włamanie.

Ekspertka wskazała np. grupę przestępczą, która zbierała numery rejestracyjne samochodów na lotniskowym parkingu Landvetter w Göteborgu, aby potem włamać się do właścicieli domów, podczas gdy ci przebywali na urlopie. Podała też inny przykład wykorzystywania polityki jawności. Kilka miesięcy temu młodzi przestępcy użyli smartfonów, aby dostać się do domów osób, które planowali zabić. Jeden z członków gangu zameldował się w sieci pod cudzym adresem, by się tam ukryć. Gdyby go znaleziono, zostałby zamordowany.

Zdaniem Leny Södersten legislację należy zharmonizować z realiami. Obecne regulacje dla portali umożliwiających szukanie informacji i publikowanie danych powstały ponad dwie dekady temu. A świat przestępczy wygląda zupełnie inaczej niż w 2003 r. Akt o wolności wypowiedzi, będący częścią szwedzkiej konstytucji (która nie jest jednolitym dokumentem) dostosowano do ekspansji online. Poza koncesją dla mediów wprowadzono też przepisy o dobrowolnym zezwoleniu dla wydawcy strony internetowej, przez co serwisy oferujące dane uzyskały ochronę gwarantowaną konstytucją. Parlamentarna komisja konstytucyjna ostrzegała wówczas, że zmiany w ustawie zasadniczej spowodują powstanie „czystego rejestru danych osobowych” w sieci. Ze stron zniknęły jednak naruszające prywatność informacje o wyznaniu czy orientacji seksualnej. Teraz Gunnar Strömmer, minister sprawiedliwości, zapowiedział dalsze ograniczenie zasady jawności, bo – jak stwierdził –„nierozważenie reform byłoby brakiem odpowiedzialności”.

Według ministra gangi coraz częściej wykorzystują dokumenty urzędowe. Przyznał, że siatki przestępcze systematycznie rozpoznają w ten sposób swoje potencjalne ofiary. Dlatego zamierza doprowadzić do tego, by przestępcy nie mieli szerokiego dostępu do danych zawartych m.in. w postępowaniach przygotowawczych. Zdaniem prokuratorki Lisy Dos Santos gangi wykorzystują obecną zasadę jawności. Ich członkowie często chodzą na procesy sądowe, by zdobyć cenne informacje, jeżeli sami w nich nie uczestniczą jako oskarżeni. W przypadku gdy na proces dotrzeć nie mogą, wysyłają kurierów, którzy raportują liderom swoich siatek o tym, co ich interesuje.

Z doświadczenia prokuratorki wynika też, że przestępcy czerpią mnóstwo informacji z dochodzeń wstępnych. Po wniesieniu aktu oskarżenia dokumenty z postępowań przygotowawczych stają się oficjalne i natychmiast się je rozpowszechnia. Dzięki temu zyskują informacje umożliwiające im odwet na osobach wymienianych w dochodzeniach wstępnych (w miejscu ich zamieszkania). Zdaniem Lisy Dos Santos protokoły z postępowań nie powinny być dostępne na długo przed rozprawą. Ocenia, że ograniczenie kanonu jawności nie będzie jednak łatwe. Rywalizują w tej kwestii różne grupy interesów.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej” w Szwecji

Każdy Szwed jest przyzwyczajony do tego, że jeżeli chce sprawdzić dane osobowe jakiegokolwiek mieszkańca kraju, to ma je w zasięgu ręki. Takie portale jak Mrkoll i Merinfo udostępnią informację o adresie danej osoby, łącznie z piętrem, na którym mieszka, i nazwiska osób z tej samej klatki schodowej. Strony te ujawniają również odpowiednik polskiego PESEL, numer telefonu, stan cywilny, informację o tym, czy wybrana osoba posiada jakiś pojazd oraz aproksymatywną wartość mieszkania. W ten sposób można się nawet dowiedzieć, czy ktoś ma psa, od jak dawna mieszka pod obecnym adresem, z kim go dzieli i w jakim wieku są mieszkające z nim osoby oraz jaka jest przeciętna dochodów gospodarstwa domowego. Jeżeli ktoś chce wiedzieć, ile zarabia np. jego sąsiad (i czy ma zdolność kredytową), wystarczy przesłać odpowiednikiem blicka równowartość 15 zł. W ten sposób za 11 zł można się też dowiedzieć anonimowo, czy był wmieszany w jakiś proces karny.

Pozostało 82% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian