Bartosz Wojsław: Przemoc, nieudolne śledztwa i bezkarność oprawców

Każdego dnia ginie w Meksyku 11 kobiet. Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie zarzucał temu krajowi bagatelizowanie tego typu przestępstw, „akceptowanych ze względu na kulturę dyskryminacji”.

Publikacja: 26.09.2023 02:00

Bartosz Wojsław: Przemoc, nieudolne śledztwa i bezkarność oprawców

Foto: Adobe Stock

Ciało Mariany zostało znalezione 29 czerwca 2010 r. w jej własnym domu, w miejscowości Chimalhuacan w stanie Meksyk. Julio Cesar, mąż i lokalny policjant, zgłosił śmierć żony. Zeznał, że wrócił do domu o poranku. Dzień wcześniej pokłócił się z żoną i noc spędził ze swoją byłą partnerką. Twierdził, że nie miał kluczy, pukał, ale ona mu nie otwierała, więc wszedł przez okno. Znalazł żonę na łóżku, już nieżyjącą. Powiedział, że obok niej leżał list pożegnalny.

Julio Cesar zaznaczył na komisariacie policji, że nie chce, żeby sprawa badana była jako zabójstwo. „To było samobójstwo” – powiedział swoim kolegom policjantom. Potem funkcjonariusze udali się do domu Mariany i Julia Cesara. Przy jej ciele czuwała już cała rodzina. Została poproszona o opuszczenie pomieszczenia.

Czytaj więcej

Bartosz Wojsław: Nie ma wolności bez odpowiedzialności

W aktach sprawy nie ma informacji o tym, kto przeprowadził usunięcie ciała oraz kto dokonał oględzin miejsca zdarzenia. Odnotowano za to, że teren nie został ogrodzony i że dowody nie zostały zabezpieczone. Dwie ekspertyzy przeprowadzone tego samego dnia, dotyczące położenia śruby, na której Mariana odebrała sobie życie, podają dane różniące się o kilka centymetrów.

Zgodnie z zeznaniami matki, siostry i przyjaciółki, Mariana była od ślubu ofiarą przemocy werbalnej, ekonomicznej, fizycznej i seksualnej ze strony swojego męża. Obcięła włosy, aby uniemożliwić mu łatwe złapanie jej i uderzenie. Mariana zagroziła mężowi, że na niego doniesie, ale ten powiedział jej, że nikt w to nie uwierzy, ponieważ sprawę zbadają jego koledzy – lokalni policjanci. Dzień przed śmiercią Mariana była w domu swojej matki. Powiedziała jej, że jutro opuści Julia Cesara. Nazajutrz Irinea otrzymała telefon od swojego zięcia z informacją, że Mariana popełniła samobójstwo. „Już ją zabiłeś? Sukinsynu” – wykrzyczała do słuchawki. Irinea Buendía utrzymywała, że to on zabił jej córkę.

Sześć lat batalii

9 września 2011 r. prokuratura uznała, że Mariana Lima Buendía popełniła samobójstwo. Zdecydowano, żeby nie wnosić aktu oskarżenia. Irinea Buendía, matka zabitej, postanowiła, że nie odpuści tej sprawy. Stała się przykładem, jak walczyć o sprawiedliwość. „Poszliśmy do Enrique Peña Nieto, gubernatora stanu Meksyk, i Alfredo Castillo, który był prokuratorem generalnym Stanu Meksyk. Żaden z nich nie chciał się z nami spotkać. Po śledztwie pełnym nieprawidłowości i wtórnej wiktymizacji, biuro Castillo nakazało niepodejmowanie żadnych działań, czyli włożenie sprawy do szuflady. Nie było czasu na brutalną śmierć kobiety, nie obchodziło ich to, nigdy ich to nie obchodziło” – powiedziała matka zabitej dziennikowi „El País”.

Irinea nie poddała się. Kiedy jej córka została zamordowana, przestępstwo „kobietobójstwa” (hiszp. „feminicidio), czyli zabójstwa popełnionego w wyniku mizoginistycznych uprzedzeń, nie było w Meksyku karane jako zbrodnia szczególnego rodzaju. Irinea sama nauczyła się procedury karnej. Dowiedziała się, co może zrobić, jak walczyć. Towarzysząc prawnikom, stała się ekspertem medycyny sądowej, biegłym i obrońcą. „Jej morderca myślał, że ponieważ jej ojciec i ja jesteśmy biedni, nigdy nie zdecydujemy się kontynuować śledztwa”. Mylił się.

19 listopada matka Mariany, Irinea Buendía, wspierana przez „Krajowe Obserwatorium Przeciwko Zabójstwom Kobiet”, zwróciła się na piśmie do prokuratora generalnego Stanu Meksyk z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie zezwolenia na niewykonywanie czynności karnych. 14 marca 2012 r. wniosła meksykańską skargę konstytucyjną, wskazując na naruszenie praw z Konstytucji Meksyku, a także z międzyamerykańskiej konwencji o zapobieganiu, karaniu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Matka ofiary odniosła się też do międzyamerykańskiej konwencji praw człowieka oraz konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet.

28 maja 2012 r. prokurator generalny Stanu Meksyk rozpatrzył apelację złożoną w listopadzie 2011 r. i uchylił decyzję o zaniechaniu ścigania oraz postanowił kontynuować dochodzenie. 15 czerwca 2016 r. wszczęto postępowanie karne przeciwko Julio Cesarowi Hernandezowi, mężowi Mariany Limy, w związku z popełnieniem przestępstwa zabójstwa kwalifikowanego, a 29 czerwca 2016 r. wydano formalny nakaz pozbawienia wolności.

Irinea zawsze ma przy sobie portret córki, Marianity, jak ją pieszczotliwie nazywa. Nosi też dwa drewniane krzyże i kopię orzeczenia Sądu Najwyższego, które w 2015 r. zmusiło sąd do ponownego otwarcia sprawy, tak aby można ją było zbadać z perspektywy „kobietobójstwa”. Ciało zostało ekshumowane pięć lat po pochówku. Okazało się, że Mariana wciąż miała ślady skóry pod paznokciami.

Po sześciu latach batalii z państwem i sądami zapadł wyrok. Prawie nikt nie ma tyle siły i determinacji co Irinea. Oprawcy pozostają bezkarni.

Sprawiedliwość dla Imeldy Virgen. Sprawiedliwość dla wszystkich

Imelda, mieszkanka meksykańskiego stanu Jalisco, była spokojną i uśmiechniętą kobietą, wykładowczynią Wydziału Psychologii na Uniwersytecie w Guadalajarze. W wolnych chwilach pracowała w schronisku dla zwierząt. Miała sześć sióstr i jednego brata. 29 września 2012 r. Imelda została zabita. Jej mąż, Gilberto, zatrudnił ludzi, którzy zrobili to za niego. Byli wtedy w separacji, ale on czasami do niej przychodził.

Nikt z rodziny Imeldy nie został poinformowany o śmierci, nikt nie zdążył zidentyfikować ciała, a o sprawie mówiły już lokalne media. Zdjęcie zmasakrowanej twarzy kobiety zrobił fotograf. Zobaczył ją też lokalny reporter. Gilberto zeznał, że zrobił to z zazdrości. Chciał, żeby do niego wróciła. Jeśli nie mogła być jego, miała nie być już niczyja. Imeldę zabili David Calzada Ceja, Sergio Pabian Sanchez Belmonte i jedna kobieta – Joceline Yuviana Calzada Ceja.

Bliscy Imeldy też nie odpuścili. Na Facebooku powstała strona „Sprawiedliwość dla Imeldy Virgen. Sprawiedliwość dla wszystkich”. Rodzina i przyjaciele dopięli swego. Na wyrok w pierwszej instancji trzeba było poczekać cztery lata i sześć miesięcy. Sąd skazał Gilberta, Davida, Sergio i Jocelinę. Trzech pierwszych na 50 lat pozbawienia wolności. Jocelinę na 28 lat więzienia. Apelację wniosły wszystkie strony. W 2022 r. Sąd Najwyższy Meksyku orzekł karę 73 lat pozbawienia wolności dla mężczyzn oraz 22 lat i 4 miesięcy dla Joceliny.

To było pierwsze „kobietobójstwo” (hiszp. „feminicidio”) uznane oficjalnie przez państwo w stanie Jalisco.

Dysfunkcyjny system

Niestety, zawiadomienie odpowiednich służb bądź wniesienie prywatnego aktu oskarżenia, czyli postąpienie zgodnie z procedurami, nie daje w Meksyku żadnej gwarancji uzyskania sprawiedliwości. Przytłaczająca większość przypadków ekstremalnej przemocy wobec kobiet nie kończy się wyrokiem. „Żałuję, że prokuratura nie przeprowadziła rzetelnego śledztwa i nie przedstawiła w tej sprawie odpowiednich i wystarczających dowodów na sprawstwo oskarżonego. Jestem niestety zmuszony do podjęcia tej decyzji” – rozpoczął swoją mowę końcową sędzia w jednym z dwunastu wyroków uniewinniających, które zostały wydane w stanie Meksyk w sprawie zabójstwa kobiety. Cytat ten pokazuje, jak nieudolne są „śledztwa” przeprowadzane przez lokalne służby i że często sędziowie mają „związane ręce”. Brak dowodów oznacza umorzenie sprawy lub uniewinnienie sprawcy. Stowarzyszenie przeciwko Korupcji i Bezkarności udokumentowało w swoim raporcie z 2020 r., że bezkarność mężczyzn wynika znacznie częściej z braku należytego procesu, a nie z uzasadnionych wątpliwości, czy są odpowiedzialni.

Można by też pomyśleć, że wydanie wyroku oznacza uzyskanie sprawiedliwości. Nic bardziej mylnego. W 2018 r. organizacja „Equis. Sprawiedliwość dla Kobiet” zbadała 32 organy sądownicze jednostek federalnych Meksyku pod kątem przejrzystości. Okazało się, że 96,9 proc. z tych organów nie publikuje wszystkich wydawanych wyroków. Oznacza to nie tylko niedopełnienie obowiązków, ale też znaczące utrudnienie w monitorowaniu orzeczeń pod kątem ochrony praw kobiet. Nie wiemy więc, czy przez uprzedzenia i dyskryminujące stereotypy poszczególne wyroki nie chronią ofiar bądź karzą sprawców w niewystarczającym stopniu.

Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie obarczał Meksyk odpowiedzialnością za nieskuteczną i obojętną postawę wobec przestępstw o wysokim stopniu przemocy wobec kobiet, które „akceptowane są przez państwo ze względu na kulturę dyskryminacji kobiet”. Niestety, choć orzeczenia Trybunału wiążą strony Międzyamerykańskiej Konwencji Praw Człowieka, rzeczywistość funkcjonowania organów sądowych krajów Ameryki Łacińskiej pokazuje, jak bezradny jest Trybunał wobec wieloletnich systemowych zaniedbań oraz korupcji zżerającej państwa-strony konwencji. Uprzedzenia, mizoginia i brak należytej staranności sprawiają, że latynoskie wymiary sprawiedliwości są w sprawach zabójstw popełnianych na kobietach całkowicie dysfunkcyjne.

Pomoc przypłacona życiem

Schronienia dla kobiet to miejsca, w których Meksykanki i ich dzieci uciekają od swoich oprawców. Znajdują tam specjalistyczną opiekę – psychologiczną i lekarską. A przede wszystkim wolność od przemocy. W Meksyku jest już 70 takich ośrodków. Organizacja „Narodowa Sieć Schronień” nie tylko zapewnia opiekę na miejscu, ale też przyjmuje telefoniczne zgłoszenia o przemocy. Według danych stowarzyszenia 60 proc. dzwoniących kobiet zgłasza, że skierowana przeciwko nim agresja, stosowana jest również wobec ich dzieci. Niestety, także w tym aspekcie państwo meksykańskie zawodzi. Chodzi o wsparcie finansowe, którego ośrodkom opiekującym się ofiarami przemocy bardzo brakuje. Zwracają one uwagę, że kosztuje nie tylko opieka, ale trzeba też zapłacić psychologom, kucharzom czy prawnikom reprezentującym kobiety.

Wielu z tych ostatnich to wojownicy. Bohaterki i bohaterowie. Jedną z nich jest Cecilia Monzon, która pomoc prawną ofiarom przemocy przypłaciła własnym życiem. Została zabita w Cholula, w meksykańskim stanie Puebla. Groźby spotkały rodzinę Cecilii nawet po jej zabójstwie. Rodzice i siostra zabrali czteroletnią córeczkę zabitej i uciekli do Hiszpanii. „Jak to możliwe, że po całym bólu po stracie córki, cały czas nam grożą? To barbarzyństwo” – mówi dziennikowi „El País” matka Cecilii. Rodzina nieustannie wywiera presję na organy sądowe, tak aby nie porzuciły one sprawy i doprowadziły do wydania wyroku. Na razie oprawca kobiety przebywa w areszcie. „To nie jest sprawa zamknięta. Dążymy do jak największego wymiaru kary dla zatrzymanych” – mówi siostra zabitej obrończyni.

Czym innym jest całkowita nieefektywność organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, a czym innym przeszkody, które utrudniają lub uniemożliwiają ofierze przemocy zgłoszenie przestępstwa. Dostęp do wymiaru sprawiedliwości w wielu miejscach kraju zwyczajnie nie istnieje.

Część ofiar nawet nie wie, że może szukać sprawiedliwości w instytucjach państwa. 49,5 proc. kobiet, które doświadczają przemocy fizycznej i seksualnej w przestrzeni domowej, nie zgłaszają tego żadnej instytucji. Jeszcze bardziej szokuje, że tylko około 9 proc. ofiar przemocy ze strony mężczyzn niezwiązanych z nimi prywatnie, szuka pomocy w organach państwa. Organizacja „Equis. Sprawiedliwość dla kobiet” wskazuje, że w wielu gminach na półwyspie Jukatan kobiety nie mają świadomości swoich praw, bo informacje o nich po prostu tam nie docierają. Z kolei badanie przeprowadzone w stanie Oaxaca przez Sieć Adwokatów dla Rdzennych Kobiet wskazuje, że jedną z głównych przeszkód w dostępie do wymiaru sprawiedliwości za pośrednictwem instytucji państwowych jest brak wiedzy o prawie. Połowa rdzennych kobiet, z którymi przeprowadzono wywiady, nie zdawała sobie sprawy z istnienia takich organów państwa. Jak pokazują raporty, władze meksykańskie zawodzą i nie próbują zmienić tego stanu rzeczy.

Skala niekarania zabójstw popełnionych na kobietach w Meksyku rośnie z roku na rok. W ciągu ostatnich dziesięciu lat zarejestrowano 7246 takich zbrodni, w sprawie których wszczęto tylko 5700 dochodzeń. Zaledwie niecałe 30 proc. z nich zakończyło się wyrokiem skazującym. W najgorszym dla wymiaru sprawiedliwości 2021 r. aż 95 proc. z zabójstw popełnionych na kobietach nie zakończyło się wyrokiem sądu karnego. Według meksykańskiego Narodowego Instytutu Statystyki i Geografii około 50 mln kobiet i dziewcząt w wieku powyżej 15 lat doświadczyło w swoim życiu jakiegoś rodzaju przemocy. Liczba ta stanowi ponad 70 proc. wszystkich Meksykanek powyżej piętnastego roku życia. Najbardziej rozpowszechniona jest przemoc psychiczna (51,6 proc.), następnie seksualna (49,7 proc.), fizyczna (34,7 proc.) i w końcu przemoc ekonomiczna i majątkowa (27,4 proc.).

Bezkarność to czynnik, który pozwala mężczyznom myśleć, że nie poniosą odpowiedzialności. Brak nieuchronności kary przyczyni się jeszcze do wielu zabójstw popełnionych na meksykańskich kobietach. Nazywane po hiszpańsku „feminicidios”, zabójstwa kobiet to otwarte rany bliskich, które najczęściej nie mają szansy się zabliźnić. Poszukiwanie sprawiedliwości zajmuje życie rodzin i przyjaciół, którzy nie ustają w wysiłkach, ale często umierają z poczuciem niedokończonej sprawy.

I z poczuciem, że przemoc dotknie kolejne kobiety.

Ciało Mariany zostało znalezione 29 czerwca 2010 r. w jej własnym domu, w miejscowości Chimalhuacan w stanie Meksyk. Julio Cesar, mąż i lokalny policjant, zgłosił śmierć żony. Zeznał, że wrócił do domu o poranku. Dzień wcześniej pokłócił się z żoną i noc spędził ze swoją byłą partnerką. Twierdził, że nie miał kluczy, pukał, ale ona mu nie otwierała, więc wszedł przez okno. Znalazł żonę na łóżku, już nieżyjącą. Powiedział, że obok niej leżał list pożegnalny.

Pozostało 96% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian