Piotr Solarz: Mężczyzna, domniemany winny

Przyjęte w Hiszpanii rozwiązanie, które zapewnia szczególną ochronę jedynie kobietom, jest ewidentnym przykładem dyskryminacji ze względu na płeć.

Publikacja: 21.03.2023 11:38

Piotr Solarz: Mężczyzna, domniemany winny

Foto: Adobe Stock

Od kiedy Kongres Deputowanych w Hiszpanii w 2004 r. przyjął przez aklamację ustawę organiczną o kompleksowych środkach ochrony przed przemocą ze względu na płeć, zaczęło obowiązywać domniemanie winy mężczyzn. Ustawa miała być remedium i „globalną odpowiedzią” Królestwa Hiszpanii na przemoc wobec kobiet poprzez wprowadzenie odpowiednich działań z wykorzystaniem prawa karnego jako głównego narzędzia walki.

Czytaj więcej

Raport rynku prawniczego: zarobki, dyskryminacja ze względu na płeć

Najwięcej kontrowersji wzbudził zapis powołujący nowe wyspecjalizowane organy: Sądy Przemocy wobec Kobiet (Juzgado de Violencia sobre la Mujer). Ustawodawca nadał im szczególny status i kompetencje nieznane do tej pory w strukturze hiszpańskiego sądownictwa. Samo wszczęcie postępowania karnego przez sądy kobiece oznacza automatyczne anulowanie rozstrzygnięć sądów cywilnych pierwszej instancji dotyczących rozwodów, władzy rodzicielskiej, opieki naprzemiennej czy regulacji kontaktów rodziców z dzieckiem. Musi być tylko spełniony warunek, że sprawcą przemocy jest mężczyzna, a ofiarą kobieta. Wystarczy złożenie przez kobietę skargi na przemoc, aby dostała wyłączną opiekę nad dzieckiem, niezależnie od tego, czy sprawa karna wobec mężczyzny została umorzona czy też został on uniewinniony.

Jedno magiczne słowo

Przyjęte rozwiązanie legislacyjne, zapewniające szczególną ochronę kobietom, a jednocześnie pozbawiające takiej ochrony mężczyzn jako ofiar przemocy w rodzinie, jest ewidentnym przykładem dyskryminacji ze względu na płeć. Narusza zasadę równości oraz prawo do domniemania niewinności i ewidentnie koliduje z art. 14, a także 24 hiszpańskiej ustawy zasadniczej oraz z aktami międzynarodowymi, których Hiszpania jest stroną. Warto podkreślić, że utworzenie Sądu Kobiet stworzyło zły precedens prawny, nieznany w żadnym innym demokratycznym kraju.

Jest też inny, i to znacznie bardziej negatywny aspekt wprowadzonego prawa, to jest legitymizacja zjawiska uprowadzeń dzieci na terenie Hiszpanii. Wybitny hiszpański prawnik José Luis Sariego Morillo (specjalizujący się w prawie rodzinnym), opisał ten proceder szczegółowo w swoim artykule „Hiszpania, prawny raj, aby porwać dziecko” (España, paraíso legal para secuestrar a un niño). Analizując szczegółowo konsekwencje wprowadzonego prawa, zwraca on uwagę na zastraszający wzrost porwań rodzicielskich po 2004 r. Wskazuje jako jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy faworyzowanie kobiet przez prokuraturę i sądy oraz placówki edukacyjne z kuratorium oświaty na czele poprzez usankcjonowanie fałszywych oskarżeń i donosów względem mężczyzn, brak ustalenia, gdzie ma miejsce spór o prawo do opieki nad małoletnim, czy dziecko nie zostało bezprawnie uprowadzone, co de facto stawia kobiety ponad prawem i wypacza całkowicie sens konwencji haskiej. „Wystarczy, że kobieta powie magiczne słowo, że jest maltretowana, by prawo pozwoliło jej bezkarnie porwać dziecko”.

Sędziowie nie umieją orzekać

Czas pokazał, że nowe prawo nie tylko nie położyło kresu przemocy ze względu na płeć, ale jeszcze bardziej pogłębiło doktrynę orzeczniczą poprzez kontrowersyjne dopasowanie przepisów zawartych w ustawie do ram konstytucyjnych Królestwa Hiszpanii. Pomijając stronę formalnoprawną ustawy, należy zwrócić uwagę, że od czasu jej wprowadzenia hasło „zero tolerancji” zyskało jeszcze jeden wydźwięk: walki z alienacją rodzicielską. Pierwszą reakcją środowisk skrajnie feministycznych na ten akt normatywny było nawiązanie do PAS jako pseudonaukowej koncepcji, która jest narzędziem „hamującym egzekwowanie prawa do równości płci”. Jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy, wymienianych przez to gremium przy silnym wsparciu mediów, miała być „nieumiejętność orzekania sędziów”, zwłaszcza w sądach rodzinnych. Świetnie pokazuje to przykład Francisco Serrano Castro, byłego sędziego z ponaddwudziestoletnim stażem, nagrodzonego za pracę na rzecz praw kobiet, usuniętego z zawodu po skardze stowarzyszeń feministycznych za przedłużenie o „półtora dnia” wizyty dziecka u ojca.

Środkiem na „owe szkody", był postulat zniesienia „rzekomego syndromu alienacji rodzicielskiej”, chociaż formalnie nie istniał on w orzecznictwie prawnym. Wprawdzie specjaliści, w tym Stowarzyszenie Prawników Rodzinnych (AEAFA), od lat alarmowali, że utrzymywanie dzieci przez jednego rodzica w pogardzie, nienawiści lub nieuzasadnionym lęku wobec drugiego rodzica jest niezwykle poważne w skutkach dla ich zdrowia psychicznego, to sądy cywilne i karne, poza nielicznymi orzeczeniami, wydawały się nie zauważać tego problemu. Przyjmowały najwygodniejszą narrację, że syndrom ten nie jest rozpoznawany przez Światową Organizację Zdrowia.

Zmiana w podejściu do problematyki nie nastąpiła nawet po upomnieniu Hiszpanii przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który w 2005 r. stwierdził, nawiązując bezpośrednio do art. 8 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, że kiedy państwo przyczynia się do zerwania lub utrudnia relacje między rodzicem a dzieckiem, stanowi to jawne naruszenie prawa. Sytuacja w judykaturze nie poprawiła się znacząco po orzeczeniu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, który expressis verbis w rozstrzygnięciu z 2017 r. potwierdził, że kwestionowanie tego faktu nie tylko dodatkowo utrwala krzywdę dziecka, ale także narusza podstawowe prawo do skutecznej ochrony sądowej i najlepiej pojęte interesy nieletnich zapisane w hiszpańskiej konstytucji oraz w konwencji praw dziecka, takich jak niedyskryminacja, prawo do życia i rozwoju dziecka.

Kolejne złe prawo

Można by przypuszczać, że trzy dekady po rozpoczęciu demokratycznej drogi tego państwa kolejne rządy położyły ostatecznie kres problemowi ochrony kobiet. Kiedy jednak nadszedł 2021 r., coraz bardziej radykalizujące się środowisko feministyczne, mające przychylność większości najważniejszych mediów oraz większość w parlamencie, postanowiło ponownie „wyciągnąć trupa z szafy” i ostatecznie rozprawić się z syndromem alienacji rodzicielskiej pod przykrywką wprowadzenia prawa o ochronie dzieci i młodzieży. Retoryka pozostała taka sama jak w 2004 r., nastąpiła tylko redefinicja syndromu przedstawianego tym razem jako broń pederastów, służąca do przykrycia przestępstw seksualnych wobec nieletnich.

W czerwcu 2021 r. koalicja PSOE i Podemos przyjęła ustawę organiczną o kompleksowej ochronie dzieci i młodzieży przed przemocą. Ustawę Rhodes ( Ley Rhodes) nazwaną na cześć pianisty Jamesa Rhodesa. Dlaczego gabinet Pedro Sáncheza zdecydował się afirmować nowe normy prawne nazwiskiem brytyjsko-hiszpańskiego artysty, mniej lub bardziej zasłużonego na polu walki z pedofilią, wystawiając mu za życia pomnik mentalny? Abstrahując od jego powiązań towarzyskich z elitą polityczną Hiszpanii z Pablo Iglesiasem na czele, czyżby w Hiszpanii nie było ofiar pedofilii? W opinii ekspertów rządzący stworzyli kolejne złe prawo sprzeczne z hiszpańską konstytucją oraz prawem UE, i to w kwestii tak wrażliwej jak ochrona dzieci. Zakaz posługiwania się pod rygorem sankcji karnych terminem: syndrom alienacji rodzicielskiej, skazał nieletnich na całkowity brak pomocy instytucji państwa, automatyzm orzeczeń wyeliminował niezawisłość sędziów, zaś brak dolnej granicy wieku do wysłuchania nieletnich sprowadził prawo do granic absurdu.

Irracjonalnie jedyną partią, która od samego początku wypowiadała się racjonalnie o alienacji rodzicielskiej, był VOX. Politycy tego ugrupowania chcieli włączyć PAS do przepisów regulujących procesy sądowe, w których rozstrzygane są kwestie władzy rodzicielskiej i opieki nad nieletnimi oraz opowiadali się za przeznaczeniem środków pieniężnych na wsparcie kontynuacji badań syndromu.

Podsumowując dotychczasowe rozważania, można stwierdzić, że tak jak ustawa z 2004 r. o przemocy ze względu na płeć nie rozwiązała problemu ochrony kobiet, tak i ustawa z 2021 r. o kompleksowej ochronie dzieci i młodzieży przed przemocą nie rozwiązała problemu ochrony nieletnich. Za to obydwie ustawy wypaczyły podstawowy sens stanowienia prawa, doprowadzając do wielu tragedii ludzkich, nadużyć ekonomicznych, skazały dzieci na alienację, a rozwody sprowadziły do poziomu farsy, naruszając przy tym jedną z podstawowych wartości Unii Europejskiej, to jest poszanowanie zasad państwa prawnego, czyli zasady praworządności. Dziecko jako najsłabsze ogniwo społeczne zostało upolitycznione zamiast być chronione, zostało sprowadzone do funkcji przedmiotu, a priorytet nadano ideologii lub, słowami ustawodawcy, „feministycznej sprawiedliwości”. Bardzo dobrze ilustruje to poruszająca historia obywatela RP pana Jakuba de Chyży, ojca dwóch chłopców Diego (12) i Alka (10), którego historia to gotowy scenariusz na film. Pan de Chyży, który sprawował opiekę naprzemienną de facto do 8 czerwca 2021 r., stracił ją po czterech latach w wyniku działań byłej żony, pani Anny Lopez Perez. Matka przedmiotowo wykorzystała dzieci, co doprowadziło do bezprawnego zatrzymania ojca przez policję, kiedy odprowadzał chłopców do szkoły.

Nie ma zagrożeń?

To, co spotkało panów Francisco Serrano Castro oraz Jakuba de Chyży, można trafnie określić jako dyskryminację ze względu na płeć. To właśnie w tym obszarze, tzn. dyskryminacji ze względu na płeć i naruszeń prawa do rzetelnego procesu sądowego w Hiszpanii Komisja Europejska wszczęła postępowania na podstawie art. 7 traktatu o Unii Europejskiej. Podstawowym zarzutem sformułowanym wobec hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości jest nieprzestrzeganie zasady domniemania niewinności przez sądy w Hiszpanii i niezawisłości sądownictwa w Hiszpanii. Tu należy zaznaczyć, że niezawisłość jest wymogiem wynikającym z zasady skutecznej ochrony sądowej (art. 19 TFUE) oraz prawa do skutecznego środka odwoławczego (art. 47 Karty Praw Podstawowych). Komisja Europejska regularnie i dokładnie monitoruje sytuacje wszystkich państw członkowskich UE, w tym Hiszpanii. Jednocześnie należy nadmienić, że Komisja Europejska nie ma ogólnych uprawnień do interwencji w sprawach bieżących. Jeśli chodzi o możliwość wszczęcia postępowania na podstawie art. 7 traktatu o Unii Europejskiej przeciwko Hiszpanii, to artykuł ten przewiduje mechanizm, który może zostać uruchomiony w obliczu systemowych zagrożeń wartości określonych w art. 2. Obecnie dowody zebrane przez KE z różnych źródeł nie wykazują takich zagrożeń. Komisja nie podjęła żadnych działań w tym obszarze.

Autor jest profesorem Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie

Od kiedy Kongres Deputowanych w Hiszpanii w 2004 r. przyjął przez aklamację ustawę organiczną o kompleksowych środkach ochrony przed przemocą ze względu na płeć, zaczęło obowiązywać domniemanie winy mężczyzn. Ustawa miała być remedium i „globalną odpowiedzią” Królestwa Hiszpanii na przemoc wobec kobiet poprzez wprowadzenie odpowiednich działań z wykorzystaniem prawa karnego jako głównego narzędzia walki.

Najwięcej kontrowersji wzbudził zapis powołujący nowe wyspecjalizowane organy: Sądy Przemocy wobec Kobiet (Juzgado de Violencia sobre la Mujer). Ustawodawca nadał im szczególny status i kompetencje nieznane do tej pory w strukturze hiszpańskiego sądownictwa. Samo wszczęcie postępowania karnego przez sądy kobiece oznacza automatyczne anulowanie rozstrzygnięć sądów cywilnych pierwszej instancji dotyczących rozwodów, władzy rodzicielskiej, opieki naprzemiennej czy regulacji kontaktów rodziców z dzieckiem. Musi być tylko spełniony warunek, że sprawcą przemocy jest mężczyzna, a ofiarą kobieta. Wystarczy złożenie przez kobietę skargi na przemoc, aby dostała wyłączną opiekę nad dzieckiem, niezależnie od tego, czy sprawa karna wobec mężczyzny została umorzona czy też został on uniewinniony.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian