Łukasz Bernatowicz: Chybiona recepta na patologie

Mniej mieszkań i jeszcze wyższe ceny – takie będą skutki patolegislacji, którą forsuje resort rozwoju.

Publikacja: 24.01.2023 02:00

Łukasz Bernatowicz: Chybiona recepta na patologie

Foto: Adobe Stock

W ostatnich dniach Ministerstwo Rozwoju i Technologii nie tylko zapowiedziało walkę z „patodeweloperką”, ale wskazało również konkretne pomysły legislacyjne, które miałyby zapobiec temu zjawisku w przyszłości.

Należy zacząć od tego, że pod rządami ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego nie ma w Polsce zjawiska „patodweloperki” wśród firm działających zgodnie z prawem.

Czytaj więcej

Ministerstwo chce wyruszyć na wojnę z patodeweloperką

Niestety, mamy natomiast do czynienia ze zjawiskiem patolegislacji. Rozwiązania zaproponowane przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii to właśnie taki przykład – działania polityków uderzające w populistyczne tony i ogłoszenie wprowadzenia nowego instrumentu prawnego, przy kompletnym pominięciu oceny tego, jakie skutki może on wywołać dla całego rynku dewelopersko-budowlanego. A niestety, wnikliwa analiza proponowanych przepisów każe sądzić, że skutki te mogą być opłakane przy jednoczesnym braku jakichkolwiek korzyści dla społeczeństwa czy bezpośrednio dla nabywców mieszkań.

Tworzenie wrażenia walki

Zaproponowane rozwiązania mają tworzyć wrażenie walki z jakąś bliżej niesprecyzowaną patologią, przemilczając fakt, że przypadki złych rozwiązań architektonicznych stanowią zaledwie niewielki ułamek inwestycji w skali kraju. Pomija się także okoliczność, że bez dobrze funkcjonujących firm deweloperskich sytuacja na polskim rynku mieszkaniowym, która jest obecnie bardzo zła, byłaby po prostu beznadziejna.

Na pierwszy rzut oka część proponowanych rozwiązań może wydawać się zmianą w dobrym kierunku. Sęk w tym, że komplikacja przepisów techniczno-budowlanych powoduje, że korekta jednego przepisu niczym domino pociąga za sobą konsekwencje w innych obszarach projektowania, wywołując ból głowy architektów.

Przykładowo, zapowiadany przez ministerstwo obowiązek oddzielania balkonów położonych na jednej płycie fundamentowej ściankami ograniczy wymagany dopływ światła do mieszkań. W konsekwencji, budujący mieszkania będą zmuszeni zmniejszyć głębokość balkonów (a zarazem ich całkowitą powierzchnię), tak aby ścianki między nimi nie przysłaniały okien. Jeszcze bardziej szkodliwa wydaje się propozycja oddalenia od siebie balkonów o min. 4 metry. W praktyce oznacza to konieczność zrezygnowania z balkonów w części mieszkań tylko po to, aby formalnie „zmieścić się” w źle skonstruowanych przepisach.

Podobnie z wprowadzeniem minimalnych odległości między budynkami. Przepisy znacznie ograniczą zabudowę działek wąskich oraz położonych w gęstszej zabudowie. Zamiast estetycznych i eleganckich założeń architektonicznych przepisy będą wymuszać powstawanie podłużnych budynków „jamników”, znanych jeszcze z czasów komunistycznych. Mniej inwestycji, a także budowa węższych i mniejszych budynków wielorodzinnych przełoży się na rentowność projektów, wskutek czego – co bardzo wyraźnie trzeba podkreślić – mieszkania w Polsce znacznie podrożeją, a w skrajnym scenariuszu staną się dobrem luksusowym. Z całą pewnością wpłynie to również na zjawisko rozlewania się miast, na obrzeżach których będzie budowało się znacznie łatwiej. To podobno właśnie patologia, z którą zamierzano walczyć.

Paradoksem jest też, że rząd z jednej strony ogłasza wejście w życie projektów stymulujących popyt i zwiększających dostępność mieszkaniową, jednocześnie sabotując działanie deweloperów poprzez nieprzemyślaną zmianę przepisów techniczno-budowlanych. O nietrafionym momencie wprowadzenia tych przepisów świadczy też obecna kondycja rynku mieszkaniowego. W 2022 r. inwestorzy rozpoczęli budowę o 1/3 mniej mieszkań niż rok wcześniej, do czego zmusiła ich rynkowa koniunktura: inflacja, wzrost stóp procentowych i spadek zdolności kredytowej nabywców mieszkań. Wszelkie prognozy wskazują, że w obecnym roku zapaść ulegnie dalszemu pogłębieniu. Rynek rozpoczął mocne hamowanie. W takich warunkach od resortu z rozwojem w nazwie wymagać powinno się działań wspierających przedsiębiorców, a nie zmuszających ich do zwalniania pracowników. Należy też pamiętać, że branża mieszkaniowa to nie tylko deweloperzy. To tysiące firm wykonawczych, wykończeniowych, producentów materiałów budowlanych, firm meblarskich etc. To ważne koło zamachowe polskiej gospodarki i nie stać nas na wprowadzanie go w kryzys.

Jedyne rozsądne wyjście

Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji jest skrupulatne przeanalizowanie propozycji ministerstwa przy udziale ekspertów – architektów, przedstawicieli firm wykonawczych, inwestorów i pozostałych uczestników procesu deweloperskiego i wspólne wypracowanie przepisów, które poprawią jakość budowanych mieszkań, nie obciążając przy tym przedsiębiorców oraz zwykłych obywateli.

Autor jest prezesem Związku Pracodawców Business Centre Club, przewodniczącym Rady Dialogu Społecznego

W ostatnich dniach Ministerstwo Rozwoju i Technologii nie tylko zapowiedziało walkę z „patodeweloperką”, ale wskazało również konkretne pomysły legislacyjne, które miałyby zapobiec temu zjawisku w przyszłości.

Należy zacząć od tego, że pod rządami ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego nie ma w Polsce zjawiska „patodweloperki” wśród firm działających zgodnie z prawem.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?