Dobrym przykładem jest wprowadzany zakaz importu rosyjskiego węgla, czego domagała dość natarczywie część opozycji, jakby nie wiedziała, że sankcje to także – a może przede wszystkim – kwestia unijna i NATO. A zależy nam przecież, abyśmy byli postrzegani jako sojusznik solidarny i przewidywalny.
Mieszają się tu kwestie moralne stosunkowo jasne (napadniętemu sąsiadowi trzeba nieść pomoc), polityczne (jak mu pomóc realnie i minimalizować własne zagrożenie) oraz prawne. To dlatego przedstawiciele rządu, zgłaszając projekt ustawy o zakazie importu węgla, wskazywali, że lepiej gdyby Unia wcześniej wprowadziła takie sankcje, ale Polska nie chce czekać z tą formą nacisku na Rosję i wsparciem dla Ukrainy, bez względu na ryzyko skarg do TSUE. Bo wsparcie dla Ukrainy jest jej potrzebne dziś, a już sama groźba kolejnych sankcji może wywrzeć dodatkową presję na agresora, choć też zachęcić inne kraje, by poszły tą drogą i wzmocniły sankcje.
Czytaj więcej
Rządowy projekt ustawy wprowadzającej sankcje dla wspierających agresję na Ukrainie i zakaz importu rosyjskiego węgla jest już Sejmie.
W takich warunkach, z takimi dylematami działa państwo i tworzone jest prawo. Nie dajmy się zwodzić sceptykom: sankcje, np. zakaz importu węgla, nie będzie na 100 proc. szczelny, bo takiej bariery nie ma na świecie. Starczy, że ograniczy i utrudni import, a co ważniejsze, dochody agresora.
Już jednak się słyszy, że sankcje uderzą np. w importerów węgla. To należałoby uwzględnić (rekompensaty są przewidywane), ale i pamiętać, że w tych trudnych czasach większość obywateli traci choćby na inflacji. Obok aspektów politycznych i moralnych znaczenia nabiera sprawiedliwość, która powinna być obleczona w prawo.