Rosja działaniami przeciw Ukrainie wyłączyła się ze wspólnoty państw cywilizowanych, które wojny nie traktują – jak chciał XIX-wieczny geniusz strategii Clausewitz – jako sposobu prowadzenia polityki, ale tylko innymi środkami. Prezydent Putin swoją decyzją o ataku na Ukrainę nie tylko złamał porozumienia mińskie, ale faktycznie wyprowadził swój kraj z wszystkich porozumień dotyczących bezpieczeństwa zbiorowego, jakich Rosja była stroną w ostatnich trzydziestu latach. Bez względu bowiem na przedstawiane przez Putina dość toporne uzasadnienia najazdu na Ukrainę Rosja stała się w rozumieniu prawa międzynarodowego państwem-agresorem. Oznacza to, że łamiąc porządek międzynarodowy, zastosowała wobec sąsiedniego państwa zakazaną przemoc zbrojną, która zmierza w gruncie rzeczy do zmian terytorialnych i pozbawienia lub ograniczenia jego suwerenności.
Maski opadły
Brutalność działań rosyjskich, ale także nieoczekiwany, heroiczny opór Ukraińców spowodował niemające wcześniej precedensu, podjęte szybko i skutecznie przeciwdziałania zarówno NATO, jak i Unii Europejskiej.
Doszło do gwałtownej zmiany stosunku krajów szeroko rozumianego Zachodu do Rosji i bankructwa polityki tej części elit zachodnich, która, zacieśniając więzi ekonomiczne z Kremlem, liczyła na jej otwarcie na świat i liberalizację.
Obecnie poza skrajnymi przypadkami nikt już nie ma wątpliwości, jakie są cele Putina i jego otoczenia.
Państwo zbójeckie
W rzeczywistości bowiem do świadomości wielu polityków, ale również społeczeństw zachodnich dotarło, że Rosja ostatnich dwudziestu lat, a więc Rosja Putina, to było „państwo zbójeckie” („Rogue” state). W doktrynie stosunków międzynarodowych, choć częściowo kwestionowanej, państwo takie, zwane również „progowym” jest niegodne zaufania, nieprzewidywalne.