Maksymilian Stanulewicz: Wyzwanie rzucone światu bez żadnej przyczyny

Pierwszy proces o zbrodnie wojenne odbył się w czasie wojny. W 1943 r. w Charkowie.

Publikacja: 08.03.2022 10:40

Maksymilian Stanulewicz: Wyzwanie rzucone światu bez żadnej przyczyny

Foto: AFP

Rosja działaniami przeciw Ukrainie wyłączyła się ze wspólnoty państw cywilizowanych, które wojny nie traktują – jak chciał XIX-wieczny geniusz strategii Clausewitz – jako sposobu prowadzenia polityki, ale tylko innymi środkami. Prezydent Putin swoją decyzją o ataku na Ukrainę nie tylko złamał porozumienia mińskie, ale faktycznie wyprowadził swój kraj z wszystkich porozumień dotyczących bezpieczeństwa zbiorowego, jakich Rosja była stroną w ostatnich trzydziestu latach. Bez względu bowiem na przedstawiane przez Putina dość toporne uzasadnienia najazdu na Ukrainę Rosja stała się w rozumieniu prawa międzynarodowego państwem-agresorem. Oznacza to, że łamiąc porządek międzynarodowy, zastosowała wobec sąsiedniego państwa zakazaną przemoc zbrojną, która zmierza w gruncie rzeczy do zmian terytorialnych i pozbawienia lub ograniczenia jego suwerenności.

Maski opadły

Brutalność działań rosyjskich, ale także nieoczekiwany, heroiczny opór Ukraińców spowodował niemające wcześniej precedensu, podjęte szybko i skutecznie przeciwdziałania zarówno NATO, jak i Unii Europejskiej.

Doszło do gwałtownej zmiany stosunku krajów szeroko rozumianego Zachodu do Rosji i bankructwa polityki tej części elit zachodnich, która, zacieśniając więzi ekonomiczne z Kremlem, liczyła na jej otwarcie na świat i liberalizację.

Obecnie poza skrajnymi przypadkami nikt już nie ma wątpliwości, jakie są cele Putina i jego otoczenia.

Państwo zbójeckie

W rzeczywistości bowiem do świadomości wielu polityków, ale również społeczeństw zachodnich dotarło, że Rosja ostatnich dwudziestu lat, a więc Rosja Putina, to było „państwo zbójeckie” („Rogue” state). W doktrynie stosunków międzynarodowych, choć częściowo kwestionowanej, państwo takie, zwane również „progowym” jest niegodne zaufania, nieprzewidywalne.

Rządzone autorytarnie, ogranicza prawa i wolności obywatelskie, zagrażając jednocześnie innym państwom, wspierając terroryzm i skrytobójstwo oraz gromadząc arsenał broni masowego rażenia. Dziś już nikt nie ma złudzeń co do reżimu rosyjskiego.

Hrabia Uwarow wiecznie żywy

Motywy postępowania Putina są przedmiotem analiz i żywych dyskusji. Sam prezydent Rosji dał temu zresztą wyraz we wspomnianym już wystąpieniu poprzedzającym napad na Ukrainę, które było mieszaniną kłamstw, wyobrażeń i faktów ujętych w specyficzny sposób. Ta wulgarna historiozofia jest wyrazem poglądów będących odbiciem XIX-wiecznych koncepcji hr. Sergieja Uwarowa. Blisko dwieście lat temu hrabia ukuł słynną triadę „prawosławia, samowładztwa i ludowości”, która, przekształcona przez jego ucznia Pawła Kowalewskiego w „samodzierżawie, prawosławie, russkoje jedinodierżawie”, była programem politycznym carów aż po 1917 rok. Nigdy jednak, nawet w czasach komunistycznych, program ten, głoszący wyższość moralną i ustrojową Rosji nad państwami Zachodu i potępienie tzw. zapadników czyli zwolenników modernizacji, nie został zapomniany. Wrócił ze zdwojoną siłą po upadku ZSSR.

Czytaj więcej

Haga może osądzić zbrodnie ludzi Putina

James Billington określił niegdyś Uwarowa jako głównego ideologa rosyjskiego „kontroświecenia” i to określenie zasadniczo definiuje postępowanie Putina. Władca Kremla, podtrzymywany w tym przez czołowego ideologa rosyjskiego neoimperializmu Aleksandra Dugina, widzi siebie jako przywódcę państw tzw. demokracji suwerennej, odrzucających zgniłą, zachodnią demokrację deliberatywną opartą na konsensusie i dobru wspólnym. Kibicują mu politycy nad Dunajem i Bosforem, ale także tu, nad Wisłą, zapatrzeni w model tzw. rozsądnego konserwatyzmu, jak ostatnio określił to Grzegorz Górny, niewątpliwy fan Putina. A ponieważ zdaniem Putina Zachód pogrąża się w coraz większym chaosie, nadeszła pora, żeby to wykorzystać.

Wbrew wyrażanym publicznie żalom, a także przekonaniu części analityków, prezydent Rosji nie dąży do odbudowy Związku Radzieckiego, choć przypadająca na 30 grudnia tego roku setna rocznica powołania do życia „Kraju Rad” mogłaby być pewną inspiracją. W rzeczywistości ideałem Putina jest Rosja Aleksandra III (1882–94), cara-rusyfikatora, przed którym drżała cała Europa i za którego rządów Rosja stała u szczytu potęgi, obejmując blisko ćwierć globu, będąc jednocześnie izolowaną od świata. Wspomnieć tylko trzeba, że car ten był inspiracją również dla Stalina, który uważał Aleksandra za największego z carów, a restytucję granic do stanu z jego panowania – za swoje zadanie.

Cień de Custine'a

W swych słynnych, wydanych w 1843 r. wspomnieniach z podróży po Rosji Mikołaja I markiz de Custine pisał: To społeczeństwo automatów przypomina połowę partii szachów, bo jeden człowiek posuwa wszystkie figury, a niewidocznym przeciwnikiem jest ludzkość.

Wywołując wojnę, Putin stał się pierwszym od ponad 150 lat rządzącym Rosją, który rzucił wyzwanie całemu światu zachodniemu, i to bez specjalnej przyczyny. Nawet Lenin w 1920 r. działał w myśl hasła eksportu rewolucji i odpłacenia białym interwenientom. Ostatnim tak pewnym swej przewagi był właśnie Mikołaj I, który sprowokował wojnę krymską (1853 –1856) i powstanie koalicji mocarstw, a w rezultacie sprowadził na Rosję spektakularną klęskę. To wówczas zaczęto mówić o imperium carów jako kolosie na glinianych nogach.

Od tego momentu Rosja, postawiwszy na dyplomację, zaczęła wiązać się różnymi paktami i porozumieniami z innymi mocarstwami, stając się częścią mniej czy bardziej trwałego systemu bezpieczeństwa. Politykę tę kontynuował również ZSSR i jego „czerwoni carowie”, którzy mozolnie w latach 2o. i 3o. XX w. odbudowywali międzynarodową pozycję Kraju Rad i umacniali jego postrzeganie jako obrońcy światowego pokoju. Nawet w okresie zimnej wojny, wyłączając końcówkę rządów Stalina, który po uzyskaniu broni jądrowej (1949 r.) rzeczywiście planował trzecią wojnę światową, ZSSR prowadził wobec Zachodu politykę niezwykle zniuansowaną. Cofając się przed ostateczną konfrontacją, kolejni sekretarze generalni KPZR, przy zapewnieniu oczywiście swojej strefy wpływów, stawiali na dyplomację i zbiorowe układy bezpieczeństwa, np. KBWE i OBWE, testując gotowość USA i NATO w tzw. proxy wars (Korea, Wietnam, Bliski Wschód). Wydaje się, że wobec powolnego rozpadania się misternego, tkanego przez dwadzieścia lat planu Putina będziemy mieli raczej do czynienia z zaostrzoną retoryką i coraz większą brutalizacją działań Rosji.

Odpowiedzialność za zbrodnie

Zbrodnicze postępowanie Rosji w Ukrainie wzbudza nie tylko oburzenie świata, ale stało się przedmiotem śledztwa Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Wizja procesu Putina i jego współpracowników za zbrodnie wojenne, w pełni uzasadniona, byłaby swoistym chichotem historii. Mało kto bowiem wie, że pierwszy proces za zbrodnie wojenne miał miejsce jeszcze w czasie wojny. W grudniu 1943 r. przed Trybunałem Wojennym 4. Frontu Ukraińskiego postawiono czterech hitlerowców, funkcjonariusz 560. grupy niemieckiej tajnej policji polowej. Pokazowy proces z udziałem publiczności odbył się w Charkowie, tym samym mieście, które dziś ostrzeliwuje armia Putina.

I jak się tu nie zadumać nad meandrami historii...

Autor jest dr. hab., profesorem w Zakładzie Badań nad Ustrojem Państwa UAM

Rosja działaniami przeciw Ukrainie wyłączyła się ze wspólnoty państw cywilizowanych, które wojny nie traktują – jak chciał XIX-wieczny geniusz strategii Clausewitz – jako sposobu prowadzenia polityki, ale tylko innymi środkami. Prezydent Putin swoją decyzją o ataku na Ukrainę nie tylko złamał porozumienia mińskie, ale faktycznie wyprowadził swój kraj z wszystkich porozumień dotyczących bezpieczeństwa zbiorowego, jakich Rosja była stroną w ostatnich trzydziestu latach. Bez względu bowiem na przedstawiane przez Putina dość toporne uzasadnienia najazdu na Ukrainę Rosja stała się w rozumieniu prawa międzynarodowego państwem-agresorem. Oznacza to, że łamiąc porządek międzynarodowy, zastosowała wobec sąsiedniego państwa zakazaną przemoc zbrojną, która zmierza w gruncie rzeczy do zmian terytorialnych i pozbawienia lub ograniczenia jego suwerenności.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?