- Setki osób z Kolumbii nie mają teraz jak przyjechać legalnie do pracy w Polsce, mimo wcześniej przygotowanych formalności, w tym kupionych biletów. Zamknięto im granicę bez jakiegokolwiek okresu przejściowego - oburza się Adam Werner, radca prawny z kancelarii prawnej Graś i Wspólnicy, która współpracuje z agencjami zatrudnienia ściągającymi do Polski pracowników z zagranicy. W tym z Kolumbii, która w ostatnich latach stała się jednym z najszybciej rosnących źródeł imigracji zarobkowej nad Wisłą.
Było pół tysiąca, jest ponad 10 tysięcy Kolumbijczyków
Jak wynika z analizy „Rzeczpospolitej”, liczba legalnie pracujących u nas Kolumbijczyków, objętych składkami ZUS jeszcze pod koniec 2021 roku wynosiła tylko 519 osób. Pod koniec lipca tego roku przekraczała już 10,2 tysiąca.
Czytaj więcej
Biznes czeka na wyraźny sygnał od rządu, jaką przyjmie politykę wobec cudzoziemców. Jest ważne dla rozwoju gospodarczego, ale także dla strategii, jaką przyjmują przedsiębiorcy.
Jak przyznają przedstawiciele agencji zatrudnienia, bardzo ważnym atutem pracowników z Ameryki Łacińskiej był ruch bezwizowy, którym Unia Europejska (w tym Polska) objęła większość krajów Ameryki Łacińskiej, w tym Argentynę, Meksyk czy Kolumbię. (Latynosi mogą do nas przyjechać na 90 dni ma bez konieczności starania się o wizę). Te uproszczone procedury przyjazdowe sprawiły, że po wybuchu wojny w Ukrainie, Ameryka Łacińska stała się atrakcyjną alternatywą dla krajów Azji jako źródło pracowników, którzy wypełniali wakaty po Ukraińcach.
Na tle wielomiesięcznych i trudnych do przejścia procedur wizowych ograniczających przyjazd pracowników z Azji ściąganie pracowników z Ameryki Łacińskiej, w tym głównie Kolumbijczyków (w ubiegłym roku trafiło do nich 72 proc. zezwoleń na pracę wydanym Latynosom), było łatwe i względnie bezproblemowe. Było.