Powoli wyczerpuje się potencjał imigracji z krajów ze zbliżonego kręgu kulturowego (czyli z Ukrainy i Białorusi) i możliwe jest dodatkowo zaostrzenie polityki migracyjnej rządu. Ekonomiści napisali: „Wypowiedzi wiceministra M. Duszczyka, odpowiedzialnego za politykę migracyjną, sugerują, że liczba imigrantów w Polsce szybko zbliża się do granicy, jaką wyznaczają krajowe zdolności ich integracji. Dotyczą one zarówno odsetka imigrantów, jaki społeczeństwo jest w stanie zaabsorbować bez generowania napięć społecznych, jak i wyzwań infrastrukturalnych związanych m.in. z zapewnieniem nowoprzybyłym odpowiednich warunków mieszkaniowych, opieki medycznej czy edukacji dla ich dzieci”.
Przekonują, że istnieje przestrzeń do zwiększenia wydajności pracy w Polsce, a ważnymi czynnikami będą: nowoczesne technologie (wykorzystanie sztucznej inteligencji) oraz rosnące bezpośrednie inwestycje zagraniczne. „Sprzyjać będzie temu wysoka atrakcyjność Polski z punktu widzenia lokowania bezpośrednich inwestycji zagranicznych, a także nearshoringu, czyli skracaniu łańcuchów dostaw w celu zwiększenia ich stabilności. Atrakcyjność ta jest potwierdzana m.in. w rankingach firm Reuters i Maersk” – napisali w opracowaniu.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG, zwraca uwagę, że nie ma jednego remedium na poprawienie sytuacji na rynku pracy. – Zatrudnianie cudzoziemców, automatyzacja, aktywizacja grup osób, które do tej pory są mniej aktywne (osób starszych, z niepełnosprawnościami, kobiety) – to elementy polityki społecznej, które powinny być realizowane spójnie i równocześnie – uważa. Jedną z opcji mogłoby być otwarcie się szkół wyższych na studentów z Europy Środkowej (i Bałkanów) i ze społeczności polonijnych z Ameryki Południowej i Środkowej.
Rosnące problemy na rynku pracy
Firmy coraz częściej mają kłopoty z pozyskaniem nowych pracowników. Z kwartału na kwartał wzrasta liczba wakatów, pod koniec marca (to najnowsze dane GUS) było to ponad 112 tys. miejsc pracy. W niektórych branżach braki kadrowe są problemem w połowie lub więcej firm. Dzieje się tak w budownictwie, firmach produkcyjnych, transporcie czy logistyce. Liczba pracowników przestała rosnąć, a poprzedni wzrost ubezpieczonych w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynikał od kilku kwartałów tylko ze wzrostu liczby cudzoziemców. Pod koniec czerwca było ich 1,16 mln – ponad 11 razy więcej niż dekadę temu. Z danych ZUS wynika, że tak jak w latach 2008–2014 cudzoziemcy stanowili niecały 1 proc. ubezpieczonych (w uproszczeniu pracujących), tak na koniec zeszłego roku prawie 7 proc. I choć najwięcej jest mieszkańców sąsiadujących krajów, to systematycznie rośnie liczba obywateli dalekich państw: Turkmenistanu, Gruzji, Wietnamu, Indonezji, Kolumbii, Filipin, Zimbabwe, Azerbejdżanu, Bangladeszu czy Nepalu. Dziesięć lat temu pracowało po kilkaset osób z tych krajów, teraz jest to od kilku do kilkunastu tysięcy.
W jakich branżach brakuje pracowników?
W wielu branżach pracownicy cudzoziemcy pomagali zrekompensować braki na rynku pracy spowodowane zmianami demograficznymi. Dzieje się tak w transporcie. Wśród kierowców ciężarówek w ruchu międzynarodowym na koniec ubiegłego roku pracowało 162,5 tys. cudzoziemców spoza UE. Najliczniejszymi grupami byli Ukraińcy i Białorusini – odpowiednio 89 i 57 tys. osób. Pozostali pochodzą przede wszystkim z Azji, a liczba wydanych im ważnych świadectw kierowcy nie przekracza 18 tys. – Zainteresowanie przedsiębiorców zatrudnieniem obcokrajowców wynika przede wszystkim z poszukiwania pracowników, którzy mają zdecydowanie niższe oczekiwania finansowe niż polscy kierowcy i wykazują większą elastyczność w zakresie dłuższego przebywania poza granicą siedziby firmy transportowej – mówi Piotr Mikiel, dyrektor Departamentu Transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce
Braki w zatrudnieniu boleśnie odczuwa również branża budowlana, nawet pomimo głębokiej dekoniunktury. – Wybuch wojny w Ukrainie przerwał swobodny przepływ ukraińskich pracowników do Polski, których na polskich budowach przed wojną pracowało około 300–350 tysięcy. Dziś jest to dziesięciokrotnie mniej. Firmy starają się uzupełniać braki kadrowe pracownikami z Białorusi, Kaukazu, Azji Centralnej i Południowej, ale brak polityki migracyjnej oraz niewydolny aparat państwa w zakresie pozyskiwania pracowników z zagranicy sprawiają, że polskim firmom nie jest łatwo zastąpić Ukraińców innymi pracownikami ze Wschodu – mówi Damian Kaźmierczak, członek zarządu i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. I dodaje: – Samą migracją problemu na rynku pracy w budownictwie jednak nie rozwiążemy. Państwo powinno jednocześnie położyć nacisk na odbudowę szkolnictwa zawodowego, całe środowisko budowlane powinno mocno wziąć się za kreowanie pozytywnego wizerunku inżyniera budownictwa, a firmy muszą zacząć w większym stopniu stawiać na wykorzystywanie nowych technologii, które pozwolą im pracować produktywniej w warunkach chronicznego braku rąk do pracy – uważa Kaźmierczak.