Relacje między Polską, Ukrainą i Unią Europejską pogorszyły się z uwagi na zbliżający się koniec zakazu wwozu ukraińskiego zboża do Polski. Nasz rząd domaga się teatralnie jego przedłużenia i zapowiada, że jeśli Bruksela tego nie zrobi, wyda zakaz samodzielnie, wbrew przepisom i polityce handlowej UE. Rada Ministrów napisała wczoraj w oświadczeniu, że wzywa Komisję Europejską, aby przedłużyła zakaz importu zbóż z Ukrainy po 15 września 2023 r. W przeciwnym wypadku Polska samodzielnie wprowadzi taki zakaz na poziomie krajowym.
Jak zareaguje na to KE – okaże się już w piątek, na razie rzeczniczka dyrekcji ds. rolnictwa mówi „Rzeczpospolitej” – nie możemy spekulować, co się stanie „jeśli”. Jednak, jak piszemy dziś w „Rz”, będzie to wtedy jawne złamanie unijnego prawa, które będzie miało konsekwencje polityczne — jeszcze bardziej nadszarpnie naszą wiarygodność jako uczciwego członka UE — jak i finansowe, w postaci możliwych kar.
Czytaj więcej
Polska buduje blokady, a inne kraje stawiają na współpracę z Ukrainą i przepustowość eksportu. Samodzielny zakaz importu to pogwałcenie polityki handlowej UE – ostrzegają eksperci.
Nie czeka za to Ukraina, błyskawicznie na decyzje polskich władz zareagował premier Denys Szmyhal. We wtorek wieczorem napisał na X (b. Twitterze), że pomimo wojny i rosyjskiej blokady portów, Ukraina wypełnia swoje zobowiązania wynikające zarówno z umowy stowarzyszeniowej z UE, jak i prawa WTO, poza tym oczywiście nie ma zamiaru szkodzić polskim rolnikom i bardzo docenia wsparcie Polaków i polskich rodzin. - Jednak w przypadku naruszenia prawa handlowego w interesie populizmu politycznego przed wyborami, Ukraina będzie zmuszona zwrócić się do arbitrażu WTO w celu uzyskania odszkodowania za naruszenie norm GATT – zapowiedział Denys Szmyhal, premier Ukrainy.
Wyborcza gra PiS ze zbożem w tle
Sęk w tym, że prawdopodobnie obie strony, zarówno Polska, jak i Ukraina, za mocno licytują.