Jak chciał ją pan naprawić?
Innym podejściem do realizacji strategii. Dyplomacja to przede wszystkim relacje międzyludzkie, dlatego zależało mi, aby zespół składał się z fachowców. Stawiałem na kompetencje. Eksperci w MSZ maja ogromną wiedzę i przygotowanie, ale często nie są asertywni, odważni, gdyż system organizacji im na to nie pozwala. Nie byłem zwolennikiem zwalniania osób, tylko dlatego, że ktoś wcześniej pracował z moim poprzednikiem. Wiedza instytucjonalna jest ogromnie ważna. W strategicznych sektorach takich jak dyplomacja czy wojsko, utrata wiedzy instytucjonalnej osłabia bezpieczeństwo państwa. Brakowało mi również mechanizmów niezbędnych do wyciągania konsekwencji, np. refleksji dlaczego nie udał się projekt, na którym nam zależało. Chciałem rozumieć zachodzące procesy w MSZ, więc nie uciekałem od analizy krytycznej. Ponadto, co dziś jest szczególnie wyraźne, nie wykonano zasadniczej pracy w celu rozwijania wspólnych strategicznych więzi gospodarczych z naszymi sąsiadami na wschodzie, z Ukrainą i Białorusią. Na pewno dziś różniłaby się pozycja Polski jako uczestnika międzynarodowego dialogu na temat Białorusi.
Skąd brał pan wzorce?
Wychowanie w czasach komuny, a potem dorastanie w kapitalizmie uczy więcej niż niejedna uczelnia na świecie. Edukację zdobywałem w USA, studiując kierunki interdyscyplinarne. Pierwsze kroki w życiu zawodowym również podjąłem w USA, gdzie zasady współpracy i debatowania wdraża się od dziecka poprzez system edukacji. Miałem szczęście do wspaniałych przełożonych i mentorów. Uczyłem się od nich i uczę się nadal. Obserwuję, analizuje świat i wydarzenia. Za Oceanem liczy się otwarty umysł i fachowość. Tam ceni się człowieka za jego kompetencje, a nie za przynależność polityczną. Podejmując się roli wiceministra, zdawałem sobie sprawę, jaki obowiązek spoczywa na moich barkach.
Dlaczego nie wyszło?
Funkcję wiceministra pełniłem dwa miesiące, ale wcześniej byłem doradcą politycznym przez około sześć miesięcy. Można powiedzieć, że nie wyszło, bo być może coś wychodziło zbyt dobrze. Ocenę zostawiam tym, którzy rzetelnie przeanalizują okoliczności mojego odwołania.
Jak pan ocenia obecne działanie służb podległych MSZ w dziedzinie, którą pan się zajmował?
Bez zmian. Jako obserwator środowiska międzynarodowego nie widzę naszych większych sukcesów gospodarczych. Jestem na bieżąco w relacjach z przedstawicielami organizacji międzynarodowych. Niestety nie wykorzystujemy potencjału budowy silnej gospodarki na świecie.
Czy kurs w polityce zagranicznej należałoby zmienić?
Osobiście brakuje mi efektywności wdrażania oraz zrozumienia strategii długookresowej dyplomacji ekonomicznej, w tym kursu całościowej polityki zagranicznej. Nie rozumiem, w jakim kierunku zmierza kraj, jaką gospodarką planujemy być za 20-30 lat. Obawiam się, że większość społeczeństwa również tego nie rozumieją, w tym przedsiębiorcy. Komunikat społeczny powinien być jasny. Jeżeli nasz potencjał krajowy wskazuje, że za 10-20 lat nasza gospodarka rozwinie się w dziedzinach X, Y, Z, to stawiajmy nasze cele globalne w taki sposób, aby po pierwsze zabezpieczyć nasz udział w świecie w tych dziedzinach, a po drugie myślmy o realnym rozwoju. Nie myślmy o duplikacji Doliny Krzemowej, ale już transfer nowoczesnych technologii do polskich przedsiębiorstw w globalnym łańcuchu dostaw powinien być priorytetem. Bądźmy odważniejsi w podboju świata. Mamy ekspertów, młodzież głodną rozwoju, jednak ilość patentów czy wsparcie rządowe wynalazków są w opłakanym stanie. Sumując – zróbmy porządek myśli gospodarczej na swoim podwórku.
Opozycja krytykuje polski rząd za uległość wobec USA. Ma rację?
Członkostwo w NATO daje nam poczucie bezpieczeństwa militarnego i stawia wysoko poprzeczkę jako partnera w pełni odpowiedzialnego za bezpieczeństwo poza granicami kraju. Nie nazywałabym tego uległością. Polemika wynika z braku zrozumienia wielu czynników. Warto też zauważyć, że najwięcej Polonii na świecie mieszka w USA.
Jak powinna się ustawić Polska w konfrontacji USA z Chinami?
USA to historycznie kluczowy partner Polski. Stanowią nasza podporę od gospodarki do bezpieczeństwa. Nic jednak nie wyklucza budowania dobrych relacji gospodarczych z Chinami. Wydaje się oczywiste, że może to tylko wzmocnić nasze sojusznicze więzi z USA i innymi partnerami, a także pozwoli merytorycznie zasiadać przy stole w sytuacjach, w których nie ma USA lub innych strategicznych państw. Dywersyfikacja dyplomacji ekonomicznej wzmocni pozycję Polski jak np. „Pas i Szlak”. Warto dokonać korekty relacji gospodarczych z Rosją oraz rozszerzyć relacje gospodarcze z Ameryką Południową i Afryką.
Rada dla nowego ministra spraw zagranicznych?
Potrzeba nam wizji skutecznej polityki zagranicznej oraz możliwości doboru kompetentnych kadr, dzięki którym nowy wymiar dyplomacji zostanie zrealizowany.