Powołanie Adama Bielana, jednego z najbardziej doświadczonych na prawicy specjalistów od kampanii wyborczych, na szefa sztabu Andrzeja Dudy to sygnał, że rządząca prawica zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w której się znalazła w ostatnich dniach. I nie chodzi już nawet o to, że na rzeczniczkę typowano wcześniej Joannę Lichocką, która dziś stała się dla obozu rządzącego wielkim obciążeniem wizerunkowym. Raczej o to, że PiS wszedł za sprawą „gestu Lichockiej" na niezwykle niebezpieczny dla siebie teren.
Czytaj także:
Zaskakujące, że tak doświadczona partia tak łatwo dała się wciągnąć w pułapkę, jaką zastawił na nią Senat, proponując, by 2 mld złotych z budżetu poszło nie na TVP, lecz na onkologię. PiS nie tylko tę propozycję odrzucił, nie tylko przegrzał sprawę gestem posłanki Lichockiej, ale też zupełnie na ślepo rzucił się do ataku na PO. A przy okazji wdepnął w dyskusję na temat nie tylko sytuacji w onkologii, ale też w ogóle w służbie zdrowia. I to poważny polityczny błąd.
PiS uznał, że przeprosiny za gest Lichockiej będą dowodem słabości, na którą nie może sobie pozwolić. Sęk w tym, że sprawa nabrzmiewa i zaczyna żyć własnym życiem. Brak reakcji oznacza, że spóźniona reakcja będzie musiała być znacznie mocniejsza, niż gdyby doszło do niej tuż po zdarzeniu, czyli w zeszły piątek. PiS wybrał jednak atak. Po pierwsze oskarżył Platformę o to, że wykorzystuje politycznie dramat chorych na nowotwory. Tyle tylko że to argument chybiony. Polityka na tym polega, że się wykorzystuje wszystkie słabości przeciwnika. A poza tym rolą polityki jest rozwiązywanie problemów zwykłych ludzi. Równie dobrze można nazwać 500+ politycznym wykorzystywaniem ludzkiej biedy.