Sondaże pokazujące, że PiS wygrałoby dzisiaj wybory, tworzą iluzję. Partia Jarosława Kaczyńskiego rozłazi się w szwach, a na prowadzeniu toczy się głównie siłą rozpędu. Prezesa ma od czego boleć głowa.
Na samodzielne rządzenie PiS nie ma szans. Nawet jeśli sondaże pokazują, że Solidarna Polska i Porozumienie indywidualnie nie wejdą do Sejmu, to gdyby konflikt w Zjednoczonej Prawicy rozsadził koalicją rządzącą, partie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina podbierałyby wyborców PiS.
Dlatego PiS-u nie stać na rozłam w koalicji, a Kaczyński będzie musiał iść na zgniłe kompromisy. Polski Ład będzie musiał zmienić się pod dyktando koalicjantów. Jeśli Gowin będzie miał na szali współpracę z PiS i obronę interesów przedsiębiorców, postawi na tych drugich. Inaczej straciłby podmiotowość w koalicji i wiarygodność u tej części społeczeństwa, która na niego liczy.
PiS nie może też być pewne Solidarnej Polski. Polityka energetyczna będzie jedną z wielu osi sporu między koalicjantami. W walce na radykalizm Kaczyński również nie wygra z Ziobro. Przemysław Czarnek ma mobilizować skrajny elektorat PiS, ale prymitywnymi atakami na środowisko LGBT zrazi do partii wyborców umiarkowanych. PiS z twarzą homofoba stanie się dla większości partią obciachu. Czarnek dmucha balon ze sztucznym wrogiem w kolorach tęczy, który ma odwrócić uwagę od bieżących problemów władzy jak afera e-mailowa. Nikt z rządu nie podważył wiarygodności e-maili i nie zaprzeczył łamaniu procedur przez kluczowe osoby w państwie. Afera e-mailowa jest bombą z opóźnionym zapłonem.
Za politykę zagraniczną w ostatnich miesiącach z USA, Izraelem, Niemcami, Ukrainą, Czechami PiS zasługuje na Nagrodę Darwina (przyznawana przez internautów za największą głupotę).