Jacek Nizinkiewicz: W wyborach liczy się tylko dwóch kandydatów

Pierwsza tura kampanii zmierza ku końcowi. Wszystko wskazuje na to, że do II tury przejdą Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Ostateczny wynik wyborów wpłynie nie tylko na kształt sceny politycznej, ale również sytuację w Polsce na lata.

Aktualizacja: 26.06.2020 20:38 Publikacja: 26.06.2020 20:22

Jacek Nizinkiewicz: W wyborach liczy się tylko dwóch kandydatów

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki, Roman Bosiacki

Jan Olszewski w 26. rocznicę tzw. nocnej zmiany mówił: „Dzisiaj widzę, że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć". Wybory prezydenckie rozstrzygną, jaka będzie Polska. Nie sposób uniknąć patosu twierdząc, że stawką tej elekcji nie jest tylko wybór prezydenta RP, ale kierunek który Polska obierze na lata.

Reelekcja Andrzeja Dudy wzmocni wszechwładzę PiS i zabetonuje ją na następne lata. Kolejne wybory dopiero za trzy lata. Przez ten czas, po sukcesie Andrzeja Dudy, partia Jarosława Kaczyńskiego będzie mogła dokończyć rewolucyjne zmiany w państwie. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości, edukacji, mediach, polityce zagranicznej, samorządach pójdą śmielej, dalej i głębiej. Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał, że zależy mu na tym, żeby trwale zmienić Polskę, czego nie dokona bez swojego prezydenta.

Zobacz także: Sondaż dla „Wiadomości”: Duda ponad 41 proc., Trzaskowski ponad 30 proc.

Rafał Trzaskowski jest ostatnią nadzieją PO. Start w wyborach prezydenta Warszawy odebrało nie tylko tlen kontrkandydatom po stronie opozycji, ale również zachwiał silną dotychczas wiarą PiS w zwycięstwo Dudy. Platforma pierwszy raz od lat uwierzyła, że może wygrać wybory. Udało się jej zdobyć Senat w elekcji parlamentarnej. Ale Senat to za mało, żeby odbić władzę PiS. Jeśli Trzaskowski wygra wybory, to rządy PiS są policzone. Przegrana Dudy zapoczątkuje efekt domina monowładzy Zjednoczonej Prawicy. Od porażki prezydenta Bronisława Komorowskiego rozpoczął się zmierzch wszechwładzy PO i od fiaska kandydata PiS skończyłaby się hegemonia PiS.

II tura będzie plebiscytem. Polacy nie będą głosować na prezydenta RP, ale za PiS lub przeciwko. Trudno sobie wyobrazić, żeby kandydaci PSL, Lewicy czy Szymon Hołownia nawoływali przed 10 lipca do głosowania na prezydenta Dudę. Trudno też sobie wyobrazić, żeby przed I turą nawoływali do głosowania na Trzaskowskiego. Ich walka dotyczy miejsca na scenie politycznej, bo na prezydenturę szans nie mają. Lewica, PSL, Hołownia czy kandydat Konfederacji muszą się policzyć. W wyborach realnie liczy się tylko Duda i Trzaskowski.

Prezydent Polski reelekcji nie zdobędzie głosami tylko zwolenników PiS, mimo że jest ich bardzo wielu, a zakres nowych wyborców ma ograniczony. Inaczej sytuacja wygląda u kandydata Koalicji Obywatelskiej. Antyrządowy elektorat opozycji, w tym dużej części Konfederacji, może zdecydować o wyniku wyborów. Ale wcześniej będzie I tura. Czy Polacy uwierzą w straszenie kandydatów Armagedonem, który nastąpi po zwycięstwie ich przeciwnika? Czy przymkną oko na niespełnione obietnice? Czy będą chcieli utrzymać i pogłębiać podziały? Pytań jest znacznie więcej, które każdy będzie musiał sobie zadać przed wrzuceniem karty wyborczej do urny.

O wyniku wyborów i kształcie Polski na najbliższe lata zdecyduje mobilizacja i porozumienie kandydatów po I turze. O zwycięstwie zdecydować może, jak pokazuje trend sondażowy, ledwie kilkadziesiąt tysięcy głosów w II turze.

Ktokolwiek wygra te wybory, należy pamiętać, że przegrani i ich elektoraty nie wyjadą z kraju. Zwycięzca powinien pokornie uszanować nie tylko przeciwnika, nie poniżając go, ale również jego wyborców niezadowolonych z rezultatu. Bo nie miał racji śp. Jan Olszewski pytając, czyja Polska, bo ona nigdy nie powinna być żadnego z ugrupowań, ani żadnego z prezydentów. Bo podziałów w Polsce mają dość już obie strony. Dlatego idźmy w niedzielę głosować, w tych najważniejszych od lat wyborach, i uszanujemy ich wynik, jakikolwiek by nie był.

Jan Olszewski w 26. rocznicę tzw. nocnej zmiany mówił: „Dzisiaj widzę, że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć". Wybory prezydenckie rozstrzygną, jaka będzie Polska. Nie sposób uniknąć patosu twierdząc, że stawką tej elekcji nie jest tylko wybór prezydenta RP, ale kierunek który Polska obierze na lata.

Reelekcja Andrzeja Dudy wzmocni wszechwładzę PiS i zabetonuje ją na następne lata. Kolejne wybory dopiero za trzy lata. Przez ten czas, po sukcesie Andrzeja Dudy, partia Jarosława Kaczyńskiego będzie mogła dokończyć rewolucyjne zmiany w państwie. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości, edukacji, mediach, polityce zagranicznej, samorządach pójdą śmielej, dalej i głębiej. Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał, że zależy mu na tym, żeby trwale zmienić Polskę, czego nie dokona bez swojego prezydenta.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki