Kiedy zdejmowano z okien warszawskiej siedziby SLD przy ul. Złotej plakaty wyborcze Roberta Biedronia, okazało się, że w jednym z nich jest dziura uczyniona przez kulę z karabinu. Sprawcą tego i kilku innych strzałów oddanych w kierunku okien biura SLD okazał się lekarz psychiatra, który powiedział policjantom, że „chciał rozładować napięcie”. Policja zatrzymała go już kilkadziesiąt minut po zgłoszeniu. Strzelał z wiatrówki, stojąc na balkonie jednego z wieżowców.
– Podczas przeszukania mieszkania policjanci znaleźli i zabezpieczyli dwa pistolety pneumatyczne, śrut i naboje CO2. To właśnie z jednego z tych pistoletów, z balkonu wynajmowanego lokalu na 16. piętrze, 41-latek strzelał w kierunku budynku przy ulicy Złotej – poinformował nadkomisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji.
Ta sytuacja, zresztą niebezpieczna i bulwersująca, jest doskonałą ilustracją tego, co dzieje się w Polsce. Pod wpisami w mediach społecznościowych opisującymi to zdarzenie natychmiast pojawiał się hejt w najczystszej postaci, np. wyrażający żal, że zdesperowany psychiatra strzelał „tylko” do plakatu, a nie do realnej osoby, czyli do Biedronia. Wpisy były barwne i ociekające jadem. Nie będę ich cytować, żeby ich autorom nie przysparzać sławy i zadowolenia. Oni też zapewne chcieli tylko „rozładować napięcie”. Czy da się im jakoś naprawić głowy i sumienia?
Mieszkamy w kraju, w którym doszło już w ostatnich latach do co najmniej dwóch zabójstw politycznych. Najpierw działacza PiS w Łodzi, a dwa lata temu prezydenta Gdańska. I mało co powinno budzić większe oburzenie niż fałszywe tłumaczenia polityków i trolli, że „ktoś musiał” albo że „to nie ma nic wspólnego z kampanią”, albo że „jest to usprawiedliwione wielkim napięciem”.
Jedna z działaczek kobiecych nazwała Kingę Dudę po tym, jak ta wezwała środowisko polityczne swojego ojca do większej tolerancji, „Nazi-Barbi”, która chce owego ojca-prezydenta usprawiedliwiać. Czym różni się ta aktywistka od osób, które sama zwalcza za brak tolerancji? Na Facebooku pojawił się na drugi dzień po wyborach mem głoszący, że wybory wygrali ci obywatele, dla których Sobieski, Chopin i Belvedere to wyłącznie marki wódek. Wysyłały go sobie osoby z wyższym wykształceniem, subtelne i wrażliwe. Na pewno dla rozładowania napięcia.