Partie koalicji rządowej postępują słusznie, przygotowując się do startu w elekcji samorządowej w dwóch blokach zamiast w czterech komitetach wyborczych. Już wiemy, że Trzecia Droga idzie jako jeden podmiot, a nie jako dwa osobne (PSL i PL2050), a media informują, że rozpoczęły się rozmowy między KO i Lewicą. Jeśli zakończą się sukcesem, obóz władzy wystartuje właśnie w dwóch blokach, co może zapewnić mu największe zyski polityczne.
Dlaczego? Bo tzw. realny próg wyborczy w walce o sejmiki jest o wiele wyższy niż 5 proc., które zapisane są w ordynacji. Nie wchodząc w szczegóły – wynika to z metody liczenia głosów oraz wielkości okręgów. Efekt jest taki, że swoją reprezentację na szczeblu wojewódzkim mają komitety co najmniej średnie, zdobywające minimum około 10 proc. Gdyby partie obozu władzy szły samodzielnie do elekcji samorządowej, realnym scenariuszem byłoby zmarnowanie dużej części oddanych na nie głosów – szczególnie na Lewicę i PL2050. W przypadku układu dwublokowego politycy rządowi mają pewność, że żaden głos popierających ich wyborców nie pójdzie na marne. Można zatem oczekiwać, że obóz władzy zwiększy swoje posiadanie w sejmikach, a opozycja będzie mogła liczyć na rządzenie w dwóch, może w trzech województwach.
Czytaj więcej
Trzeba podzielić Polskę na pół wzdłuż Wisły, tak jak było kiedyś NRD i RFN. Wiem, że to niemożliwe i że to szalony pomysł. Ale musimy coś wymyślić, bo pozostawanie w jednym państwie ludzi, którzy nie znoszą się wzajemnie, będzie prowadzić do tragedii - mówi Marek Migalski, politolog.
No właśnie – opozycja. Dla niej, a konkretnie dla PiS, sekwencja wyborów jest niekorzystna, bo najpierw jest elekcja samorządowa (najtrudniejsza dla tej partii), a dopiero potem europarlamentarna. W „terenie” partia Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie była zbyt silna i zawsze wybory samorządowe były dla niej trudne. Nie inaczej będzie i tym razem – co stanowi dla niej pewien problem. W pierwszej bowiem konfrontacji po oddaniu władzy przyjdzie jej się zmierzyć z Donaldem Tuskiem i jego sojusznikami w najtrudniejszej dla siebie elekcji. Nie może wyjść z niej zwycięsko, bo najbardziej spektakularne będą pojedynki w dużych miastach, gdzie silny jest obóz władzy, a najłatwiejsze do przeliczenia na politycznie zrozumiałe schematy będą wyniki do sejmików, w których z całą pewnością PiS dozna bolesnej klęski.
Dlaczego wyborcy PiS wychodzą na ulice
Jedyne, co działa na korzyść ugrupowania Kaczyńskiego, to mobilizacja jego elektoratu. Dziś to właśnie on wydaje się najbardziej pobudzony i gotowy do pofatygowania się do lokali wyborczych. Dlaczego? Bo czuje się upokarzany przez nowe rządy, jego „bohaterowie” siedzą w więzieniu, wprowadzane są zmiany z jego punktu widzenia niekorzystne dla Polski. Dlatego to właśnie wyborcy PiS wychodzą dziś na ulice, demonstrują, organizują się w sieci. I są najbardziej zmobilizowani do politycznego pojedynku. Z tego powodu na pewno będą chcieli dać wyraz swym emocjom w elekcji, która zazwyczaj ich nie obchodziła. Wszak ratować Polskę przed „zdrajcami z PO” da się na różne sposoby – także oddając głos w wyborach na wójta w swojej gminie.