Z punktu widzenia politycznego rzemiosła spór o TVP, Polskie Radio i PAP to temat idealny. Przede wszystkim w tej sprawie każdy ma jakieś zdanie, nikt bowiem nie jest obojętny wobec spuścizny Jacka Kurskiego, propagandę TVP Info i „Wiadomości” można było uwielbiać albo nie cierpieć. Wielu uważa, że „odbiłoby” telewizję lepiej, niż zrobił to minister Bartłomiej Sienkiewicz, albo „broniłoby” jej skuteczniej niż posłowie PiS. I choć te emocje zdominowały koniec roku, to – nie umniejszając wagi problemu – powinniśmy widzieć je we właściwych proporcjach. Z punktu widzenia państwa, całej wspólnoty, stoją przed nami w 2024 r. zadania znacznie poważniejsze i trudniejsze.
Czy pragmatyzm Donalda Tuska weźmie górę?
Bez względu na to, czy o 19.30 w pierwszym programie usłyszymy „für Deutschland” (na szczęście już chyba nie), czy też dowiemy się czegoś o „dyskanteriach” (oby jak najrzadziej podobne błędy), przed Polską stoją wyzwania o charakterze globalnym. Choćby to, jakie miejsce zajmie nasz kraj w wyścigu sztucznej inteligencji. Czy będziemy krajem peryferiów, które wyłącznie dostosowuje się do trendów wytwarzanych przez innych, czy też weźmiemy udział w tworzeniu i rozwijaniu technologii, która zdefiniuje przyszłość ludzkości. Czy w łańcuchu konkurencyjności pozostaniemy wiecznym podwykonawcą i monterem cudzych technologii, czy będziemy mieć większe ambicje.
Czytaj więcej
Okupacje mediów publicznych wyglądają dość niepoważnie. Politycy PiS usadowieni w fotelach lub snujący się w korytarzach, albo broniący dostępu pracownikom do toalet, to nie są obrazki ilustrujące romantyczny zryw narodu. Ale to ma się zmienić.
Z tym związane jest też pytanie o to, jaką rolę będziemy chcieli odegrać w transformacji energetycznej. Ostatni raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego nie pozostawia złudzeń – trwanie przy węglu będzie znacznie droższe niż przebudowa naszej gospodarki w oparciu o bardziej ekologiczne źródła energii. Za rządów PiS w tej sprawie dominowały kwestie ideologiczne, Donald Tusk z kolei znany jest z pragmatyzmu. Ale trzeba wyjść poza pragmatyzm czy ideologię i myśleć ambitnie, podjąć decyzje, które zdefiniują nasze miejsce na energetycznej mapie świata na dekady.
Polska pariasem czy pierwszym rozgrywającym w UE?
Czy Polska będzie podmiotem czy przedmiotem w czasie, gdy rozgrywać się będzie przyszłość naszego kontynentu? To prawdopodobnie w 2024 roku rozstrzygnie się zarówno los wojny rosyjsko-ukraińskiej, jak i przyszły kształt instytucjonalny Unii Europejskiej. PiS wybierał rolę pariasa w dyskusji o UE, ale za to starał się budować regionalne sojusze. Platforma zawsze dyskontowała swoje dobre relacje z największymi krajami – Niemcami czy Francją. Czy w naszej strategii nastąpi proste przestawienie wajchy, czy może stać nas będzie na to, by wykorzystać potencjał militarny i geostrategiczny, który przygotował PiS? Porzucając eurosceptycyzm, antyzachodnie uprzedzenia i osobiste idiosynkrazje Jarosława Kaczyńskiego, dokonać swoistej fuzji, synergii regionalności i europejskości? Zapowiedź wizyty Donalda Tuska w Tallinie i Kijowie na początku jego kadencji daje nadzieję, że nie nastąpi powrót do lat 2007–2015, ale będzie to czas budowy nowej koncepcji strategicznej uwzględniającej ostatnie zmiany. Tylko umiejętna gra między państwami bałtyckimi, Berlinem, Wyszehradem, Rumunią, Kijowem i Waszyngtonem da nam szansę zajęcia pozycji w Europie, jaką nasz kraj ostatnim razem miał 500 lat temu. I nie chodzi tu o niezdrowe imperialne zapędy, lecz o dążenie do sytuacji, w której to my będziemy wpływać na przyszłość naszego kontynentu, a nie tylko pozostawać chorągiewką na wietrze historii.