Donald Tusk zmobilizował wyborców w trakcie kampanii organizując dwa wielkie marsze. Pokazywały siłę sprzeciwu wobec rządu PiS i dawały wyborcom dawnej opozycji poczucie wspólnoty. Relacje z ulic Warszawy pokazujące zaangażowanie społeczne napędziły też frekwencję wyborczą. I choć PiS starał się lekceważyć te przekazy, odegrały one swoją rolę i dały nowej władzy siłę do walki.
Teraz dawna władza marzy o powtórzeniu sukcesu Tuska, obsadzając w jego roli prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Co chce osiągnąć Jarosław Kaczyński?
– Temu trzeba się przeciwstawić. 11 stycznia będzie demonstracja w Warszawie, mam nadzieję, że okazała demonstracja. Będziemy się temu przeciwstawiać – zapowiedział prezes PiS w jednym z wywiadów. A rzecznik PiS Rafał Bochenek wezwał do udziału w Proteście Wolnych Polaków pod Sejmem w tym dniu, o 16.00. Politycy PiS mają rację: w ich dotychczasowych działaniach, które maja powstrzymać przejmowanie władzy przez nowy rząd, rzeczywiście brakuje „czynnika ludzkiego”. Wokół siedzib medialnych spółek nie gromadzi się spontaniczny tłum i jasne jest, że mało kto nawet spośród aktywu partyjnego, chciałby „umierać za paskowego z TVP Info” – jak mówił w rozmowie z „Rz” prof. Rafał Chwedoruk.
Czytaj więcej
PiS, mimo tego, że jest partią numer jeden w Sejmie, mimo tego, że wciąż jest główną siłą na prawicy, znalazło się jednak na krawędzi wielopoziomowego kryzysu - mówił w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską politolog prof. Rafał Chwedoruk.
Ale liderzy PiS wierzą, że przy sprawnie przeprowadzonej akcji autokarowej i propagandowej wszystko jest możliwe. Tym bardziej, że gwiazdy dawnego TVP Info przeniosły się do telewizji Republika i zapewniają jej oglądalność, która właśnie przewyższyła Polsat News. Na jej antenie ogłoszono nawet zbiórkę pieniędzy na „wyrzucanych z TVP” pod hasztagiem "TVP #MuremZaPolskąTelewizją". Wciąż jednak to bardzo niewielki ułamek tego, czym dysponowała dawna władza w mediach publicznych. Jak więc prawica chce zmobilizować swoich zwolenników?