Stefan Szczepłek: Kazimierz Deyna by się ucieszył

Drugi turniej o Puchar Kazimierza Deyny, dla chłopców do 16. roku życia, odbył się w terminie nieprzypadkowym, bo nazajutrz przypadała 76. rocznica urodzin patrona.

Publikacja: 31.10.2023 03:00

Kazimierz Deyna

Kazimierz Deyna

Foto: PAP

Codziennie są czyjeś urodziny. O tych, rzecz jasna, pamiętali najwięksi wyznawcy mistrza – nie tylko spod znaku litery „L” - a nie ma ich wcale mało.

Mimo że dawno już nie istnieje drużyna szóstek piłkarskich z Mokotowa ZWKD – „Zakochani w Kazimierzu Deynie” – to grono jego uczniów w wierze tamtej, romantycznej piłki nie maleje. Wprawdzie uaktywniają się zwykle przy okazji rocznic urodzin lub śmierci piłkarza, kiedy pod jego pomnikiem przy stadionie Legii i na grobie na Powązkach Wojskowych pojawiają się znicze, ale myślą o nim na co dzień.

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Lewandowski jak Deyna

Jest w tej pamięci tęsknota za absolutem. Może wyidealizowana, ale i zrozumiała. Skoro w pięćdziesiątą rocznicę „zwycięskiego remisu” na Wembley Polska remisuje w Warszawie z Mołdawią, to sentymenty i wspomnienia dawnych czasów są uzasadnione i zrozumiałe.

Wśród tych, którzy Deynę pamiętają z boiska, i tych, którzy od ojców tylko słyszeli, że był taki geniusz, panuje powszechne przekonanie: z kimś takim najpierw wbilibyśmy Mołdawianom trzy bramki, a potem bawilibyśmy się piłką, ku uciesze publiczności. A jego następcy to tylko repliki.

Inaczej mówiąc: pokolenie dziadersów wspomina, bo od ich młodzieńczych czasów nie spotkało polskiego futbolu nic lepszego niż złoty, choć zaledwie pięcioletni, okres panowania Kazimierza Górskiego i jego Orłów. Mistrzostwo i wicemistrzostwo olimpijskie, trzecie miejsce na mistrzostwach świata, a wszystko to osiągnięte przez zaledwie kilkunastu piłkarzy i tego samego trenera.

Trzeba to wszystko przypominać, i robią to dwie fundacje: Kazimierza Górskiego oraz Deyny. Szef tej drugiej, Janusz Dorosiewicz, zorganizował turniej po raz drugi, z finansową pomocą Ministerstwa Sportu i Turystyki, miasta stołecznego Warszawy oraz urzędu marszałkowskiego, z błogosławieństwem PZPN i MZPN, który wydelegował na to wydarzenie sędziów. Turniej, odbywający się na imponujących, przebudowanych przez Aktywną Warszawę obiektach klubu Hutnik na Młocinach, honorowym patronatem objęli nawet prezydent stolicy i marszałek województwa mazowieckiego.

Ta lista dobroczyńców jest ważna, bo świadczy o tym, że nie tylko osoby prywatne i fundacje dbają o historyczną pamięć. Trzeba tylko wiedzieć, do kogo w instytucjach państwowych i samorządowych zwrócić się o pomoc.

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Legia tyłem do Deyny

Wystartowało osiem drużyn, w tym dwie zagraniczne: Mlada Boleslav z Czech i DVTK z Węgier. Wystąpiła też Legia, która przed rokiem nie była udziałem w turnieju zainteresowana. Mimo że w stolicy lał deszcz, który uniemożliwił m.in. rozegranie meczu ligowego Polonii, turniej udało się doprowadzić do końca. Wygrała Escola Varsovia, która w finale pokonała 3:0 Lecha. Poznańscy trenerzy wystawili chłopców młodszych czasami nawet o dwa lata, żeby zdobywali doświadczenie.

Turniej miał nie tylko przypominać patrona, ale i uczyć fair play. Ponieważ goście z zagranicy musieli wyjechać wcześniej, przeciwnicy zgodzili się na przełożenie meczów z nimi na wcześniejsze godziny.

Z rąk mistrza olimpijskiego Jerzego Kraski i szefa sportu w Radzie Warszawy Dariusza Dziekanowskiego zawodnicy czterech najlepszych drużyn otrzymali medale i książki o historii warszawskiego sportu. Tak to powinno wyglądać.

Czytaj więcej

A ten Deyna to był Polak?

Być może największym zwycięzcą został Rekord z Bielska-Białej. Zastąpił Śląsk Wrocław, więc przyjechał w ostatniej chwili, a zajął trzecie miejsce po zwycięstwie nad Legią. Pokonał Legię w stolicy, więc trudno się dziwić radości chłopaków i ich rodzin. Do Bielska-Białej wracał wesoły autobus. – Dla nich i tych widoków warto było zorganizować turniej. Bo co jest ważniejsze dla chłopaków w tym wieku niż radość z gry – powiedział Dorosiewicz i miał rację. Za rok wracamy.

Codziennie są czyjeś urodziny. O tych, rzecz jasna, pamiętali najwięksi wyznawcy mistrza – nie tylko spod znaku litery „L” - a nie ma ich wcale mało.

Mimo że dawno już nie istnieje drużyna szóstek piłkarskich z Mokotowa ZWKD – „Zakochani w Kazimierzu Deynie” – to grono jego uczniów w wierze tamtej, romantycznej piłki nie maleje. Wprawdzie uaktywniają się zwykle przy okazji rocznic urodzin lub śmierci piłkarza, kiedy pod jego pomnikiem przy stadionie Legii i na grobie na Powązkach Wojskowych pojawiają się znicze, ale myślą o nim na co dzień.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki