Za nieco ponad pół roku Polska będzie obchodzić 20-lecie członkostwa w Unii Europejskiej. Korzyści ekonomiczne tego członkostwa są oczywiste. W porównaniu z innymi państwami Wspólnoty Polska okazała się wyjątkowo sprawnie wykorzystywać fundusze strukturalne, a krajowe firmy skorzystały z dawanych przez wspólny rynek możliwości. W konsekwencji, PKB na mieszkańca wzrósł w latach 2004-2022 z 5,4 tys. do 17,37 tys. euro i z 51,5 do 79.5 proc. unijnej średniej liczonej według parytetu siły nabywczej.
Pierwsze z tych osiągnięć jest zasługą administracji – brukselskiej, która rozsądnie zaprojektowała sposób działania funduszy, a także polskiej, przede wszystkim na poziomie wojewódzkim, która nauczyła się zarządzać ich wydawaniem. Drugie osiągnięcie to oczywiście zasługa polskich przedsiębiorców i ciężko pracujących obywateli.
Politykom udało się o wiele mniej: Platforma Obywatelska uzyskała prestiżowe stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego dla byłego premiera Jerzego Buzka oraz wymagającą dużych zdolności negocjacyjnych (a więc niekoniecznie idealną dla Donalda Tuska) posadę stałego przewodniczącego Rady Europejskiej. Osiągnięcia Prawa i Sprawiedliwości mierzyć można zaś na skali wręcz ujemnej – nie chodzi już o to, co udało im się i czego nie udało zrobić, lecz bardziej o to, czego nie zdołali zniszczyć.
Wbrew głosom z PiS, Ursula von der Leyen jest powściągliwa w kwestii praworządności
Koronnym przykładem niekompetencji obecnego rządu jest oczywiście sprawa pieniędzy z funduszu RRF (Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności - to jego praktycznym wdrożeniem miał być Krajowy Plan Odbudowy). Nie chodzi tu bynajmniej o ostatni – jak na razie – akt komediodramatu, w którym rzekomo podporządkowany woli prezesa PiS Trybunał Konstytucyjny okazał się niezdolny rozpatrzyć wniosek prezydenta o stwierdzenie zgodności z konstytucją kolejnej już ustawy zmieniającej organizację sądów, co pozwoliłoby Komisji Europejskiej wycofać zastrzeżenia co do niedostatków rządów prawa. Bo wbrew temu, co twierdzą niektórzy politycy zarówno PiS, jak i PO Ursula von der Leyen zachowuje się w kwestii praworządności wyjątkowo powściągliwie i chciałaby spór z rządem w Warszawie zakończyć.
Sedno problemu tkwi w tym, że cała reforma sądownictwa, z którą rząd PiS męczył się przez ostatnie osiem lat, zupełnie niepotrzebnie została z góry uznana za przedmiot konfliktu z „Brukselą”. Tymczasem w sprawozdaniu krajowym Komisji Europejskiej z lutego 2015 r. – od czasu greckiego kryzysu dokumenty tego rodzaju przygotowywane są co roku dla wszystkich państw członkowskich, a zawierają szczegółowe analizy sytuacji ekonomicznej i społecznej oraz sugestie reform – czytamy: „Według raportu Banku Światowego »Doing Business« z 2015 r. egzekwowanie umów w Polsce trwa 685 dni, kosztuje 19,4 proc. wartości roszczenia i wymaga 33 procedur. Pod względem łatwości egzekwowania umów Polska plasuje się na 52. miejscu w rankingu 198 gospodarek. Niedawne zmiany kodeksu cywilnego, kodeksu postępowania cywilnego oraz ustawy o księgach wieczystych i hipotece mogą pomóc w uproszczeniu procesu egzekwowania umów w Polsce. (…) Zmiany te są jednak dopiero na etapie uchwalania lub wczesnego wdrażania. Poważnym problemem jest duża liczba spraw zawisłych [czyli przewlekłych postępowań sądowych – uwaga ARR]. Wyraża się to niskim wskaźnikiem opanowania wpływu w sądach pierwszej instancji, rozstrzygających w sprawach cywilnych i handlowych. Zaległości ma także Naczelny Sąd Administracyjny. (…) Pomyślnie przebiega deregulacja usług świadczonych w ramach wolnych zawodów (…) usługi prawnicze stały się tańsze, a liczba adwokatów i notariuszy wzrosła. (…) Ogółem osiągnięto znaczny postęp w ułatwieniu dostępu do zawodów regulowanych”.