Wspominam czasem, jak wiele już lat temu – będzie tak ze 20 co najmniej – narzekania na polski system polityczny kończyły się czasami wyrażeniem z dużą dawką pewności przekonania, że wszystko się zmieni, gdy do władzy dojdzie nowe pokolenie. Jak to więc dzisiaj wygląda? Bo przecież to nowe pokolenie, które miało w cudowny sposób odnowić oblicze polskiego życia publicznego, miało już czas dorosnąć.
Przede wszystkim dwaj starsi panowie, którzy toczą ze sobą śmiertelny bój polityczny od dekad, nadal mają się zadziwiająco dobrze i polityka kręci się wokół nich. Przez dwie ostatnie dekady wystarczająco wiele się wydarzyło, że nawet ślepy by dostrzegł, że jeśli w ogóle młodym chce się angażować w politykę w ramach największych sił politycznych, a więc tych, które dotąd miały przemożny wpływ na rządzenie, to na zasadzie selekcji negatywnej. Miało być świeżo, a tymczasem pojawiają się tabuny miernych teczkowych, takich jak Michał Moskal, ten od „piątki dla zwierząt”, albo niezbyt intelektualnie żywotnych karierowiczów, takich jak Adam Andruszkiewicz. Że o innych wielkich młodych nadziejach polskiej polityki z przeszłości – Michale Kamińskim, Adamie Bielanie, Adamie Hofmanie – z litości nie wspomnę.
Czytaj więcej
Młody działacz Prawa i Sprawiedliwości Oskar Szafarowicz został zatrudniony w państwowym banku PKO BP, choć nie ma wymaganego wyższego wykształcenia. Po przeniesieniu go na nowe stanowisko nadal nie spełnia wymagań.
Teraz wydaje się, że doszliśmy do etapu farsy. W tych wyborach kandydatami do Sejmu będą z Koalicji Obywatelskiej Aleksandra Wiśniewska, a ze Zjednoczonej Prawicy najprawdopodobniej Oskar Szafarowicz, zwany nie tyle pieszczotliwie, co raczej protekcjonalnie „Oskarkiem”. Ta para pokazuje cały bezmiar patologii „młodych w polityce”.
Wybranka Donalda Tuska, z powodu kandydowania której wśród lokalnych łódzkich działaczy PO wrze, nie trafiła jeszcze do Sejmu, a już zrobiła w sieci karierę nie mniej błyskotliwą niż niegdyś Ryszard Petru. Bardzo popularne są fragmenty wywiadów z nią, w których opowiada historie o swoich wyczynach jako działaczki humanitarnej, za sprawą których jawi się jako skrzyżowanie Lary Croft i Supermana. Przy okazji popisuje się wiedzą (np. według niej państwa Bliskiego Wschodu nie mają dostępu do morza) oraz przypisuje sobie cudze zasługi w pracy humanitarnej, co zaczęto jej już wytykać. Wiśniewska jawi się jako żeńska wersja barona Münchhausena i można podejrzewać, że jej kandydowanie to jakiś numer z ukrytą kamerą.