Ostatnie sondaże niemal bez wyjątku wskazują na to, że ani Zjednoczona Prawica, ani centrowa i lewicowa opozycja nie będą miały większości bez udziału Konfederacji. Wystarczy jednak, by jej poparcie spadło o 2–3 proc., albo żeby innej partii podskoczyło, a już zainteresowanie opinii publicznej i polityków ponownie przekieruje się na zwarcie dwóch największych bloków. Dlatego warto się zastanowić, co rzeczywiście może się po wyborach w Polsce zmienić. Takie puszczenie wodzy fantazji może pomóc w zrozumieniu, jaka jest rzeczywiście stawka tegorocznych wyborów.
Tusk w państwie PiS
Jeśli obecna opozycja (bez Konfederacji) wygra wybory, dojdzie do władzy w ramach systemu, który służył PiS do maksymalizacji szans wyborczych. Po pierwsze, przez zawłaszczenie instytucji (od TK przez NBP po media publiczne), które mają dostarczać rządzącym materialnych i niematerialnych (np. propaganda) środków pomagających w reprodukcji władzy. Po drugie, przez realizację szczegółowych polityk rządu (społeczna, międzynarodowa, energetyczna etc.) pełniących służebną rolę wobec wizerunku polityków.
Czytaj więcej
Konfederacja, która w wyborach zajęłaby trzecie miejsce, może liczyć na głosy mężczyzn, osób do 29. roku życia, mieszkańców wsi i średnich miast, z wykształceniem wyższym i średnim - wynika z sondażu, przeprowadzonego przez IBRiS dla „Wydarzeń” i Polsat News.
Opozycja idzie do władzy pod hasłem m.in. rozmontowania tego systemu. Jednak gdy już się to stanie, bardzo zróżnicowana nowa koalicja składać się będzie z prawdopodobnie czterech klubów parlamentarnych, w skład których będzie wchodzić kilkanaście partii. W tym układzie Koalicja Obywatelska prezentuje stanowisko bardziej rewolucyjne, powstający sojusz PSL-Polska 2050 ewolucyjne, Lewica jest pośrodku. Ten blok, jeśli wygra, dysponować będzie niewielką większością, jeśli nie dojdzie do nieprzewidzianego tąpnięcia poparcia dla PiS, prawdopodobnie będzie brakować jej głosów do odrzucenia prezydenckiego weta. Po drugiej stronie będzie miała opozycję, która nie przepuści żadnej okazji do utrudniania realizacji zamierzeń rządu i ich krytyki. Już to może powodować, że wiele zamierzeń rządzących nie będzie realizowanych.
Przykładowo, opozycja obiecuje przywrócenie praworządności poprzez m.in. uczynienie TK na nowo niezależną instytucją. Deklaruje też, że chce, by media publiczne nie wysługiwały się rządzącym. Jednak ludzie związani z PiS będą mieli kontrolę nad tymi instytucjami co najmniej do 2027 roku. Większość sędziów TK wybrano zgodnie z prawem. Z kolei obecnie władze mediów publicznych wybiera Rada Mediów Narodowych. Nawet jeśli nowy rząd uzna, że nie ma ona do tego uprawnień, to wpadnie z deszczu pod rynnę, bo zgodnie z ustawą zasadniczą robi to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, którą kieruje Maciej Świrski.