Tymczasem rosyjska armia znajduje się w
rozpaczliwym stanie. Jest źle prowadzona, źle wyposażona i zdemoralizowana.
Putin dostrzegł to i wykonał desperacki ruch. Zwrócił się do Jewgienija Prigożina,
który jest właścicielem armii najemników zwanej Grupą Wagnera i chce udowodnić,
że potrafi zrobić wszystko zrobić lepiej niż regularna armia. Prigożyn ma za
sobą przeszłość kryminalną i wie, jak radzić sobie z przestępcami. Putin
pozwolił mu rekrutować więźniów. To narusza rosyjskie prawo, ale Putin nie
przestrzega żadnych praw.
I udało się im. Z pomocą więźniów Wagner
zaczął zdobywać terytorium. Armia ukraińska spowalniała ich działania, ale
traciła ponad 100 wyszkolonych żołnierzy dziennie, na co nie mogła sobie
pozwolić. Kijów stanął więc przed strategicznym wyborem: albo utknąć w martwym
punkcie, trzymając Wagnera na dystans, albo dać Rosji propagandowe zwycięstwo i
zachować swoje ograniczone zasoby do kontrataku.
22 grudnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
poleciał do Waszyngtonu, by omówić sytuację z prezydentem Joe Bidenem. Uzgodnili,
że jedynym sposobem na zakończenie wojny jest jej wygranie. Biden ostrzegł
jednak Zełeńskiego, że istnieją granice tego, co jest gotów zrobić. Trzeba
bowiem za wszelką cenę uniknąć trzeciej wojny światowej i zachować poparcie
Europy dla Ukrainy.
Mołdawia następna po Ukrainie?
Administracja Bidena dostarcza Ukrainie
całą broń – obronę przeciwlotniczą, czołgi i masę amunicji, co jest niezbędne
do pokonania rosyjskiej napaści i odstraszenia przyszłych. Ale sprzeciw
kierowanej przez Republikanów Izby Reprezentantów sprawia, że kolejny duży,
ponadpartyjny pakiet finansowania z USA jest mało prawdopodobny. Równocześnie Zełeński
przeszedł do ofensywy dyplomatycznej w krajach europejskich, namawiając je do
szybszej dostawy większej ilości czołgów. Zwrócił się również o samoloty bojowe
i kraje europejskie zgodziły się rozpocząć szkolenie ukraińskich pilotów w
zakresie obsługiwania najnowocześniejszych samolotów.
Prigożyn tymczasem dostał rozkaz od Putina,
aby doprowadzić do zwycięstwa przed rocznicą inwazji Rosji na Ukrainę 24
lutego. Próbuje otoczyć ukraińskich obrońców z miasta Bachmut, gdzie Rosjanie posiadają
znaczną przewagę liczebną. Możliwe, że im się to uda, ale uważam to za mało
prawdopodobne, ponieważ armia ukraińska stawia silny opór. A kiedy już Ukraina
będzie mogła użyć obiecanej broni, sytuacja się diametralnie zmieni.
Ale w ostatnich dniach prezydent Mołdawii
Maia Sandu ostrzegła, że Putin planuje zamach stanu przeciwko Mołdawii. Groźba
ta może zostać zrealizowana jeszcze przed rocznicą inwazji.
11 lutego Prigożyn udzielił wywiadu dla „Guardiana”,
w którym przyznał, że nie uda mu się osaczyć ukraińskich obrońców Bachmutu. „Jest
wiele dróg na zewnątrz i mniej dróg w środku” – powiedział. Przyjął perspektywę
dwóch-trzech lat, mówiąc o zajęciu Donbasu. To daje Ukrainie wąskie okno możliwości
na przeprowadzenie kontrataku jeszcze tej wiosny, kiedy otrzyma obiecane
uzbrojenie. Ten ruch zadecydowałby o losie rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Kraje byłego Związku Radzieckiego nie mogą
doczekać się porażki Rosjan na Ukrainie, ponieważ chcą odzyskać swoją
niepodległość. Oznaczałoby to, że zwycięstwo Ukrainy spowodowałoby rozpad
imperium rosyjskiego. Rosja nie stanowiłaby już zagrożenia dla Europy i świata.
Byłaby to wielka zmiana na lepsze. Przyniosłaby ogromną ulgę społeczeństwom
otwartym i stworzyła ogromne problemy dla społeczeństw zamkniętych.
Chiński armageddon covidowy
Jeśli chodzi o Chiny, to Xi Jinping byłby w
takiej sytuacji oczywistym przegranym. Jego bliskie związki z Putinem mogłyby mu
zaszkodzić. Ale Chiny być może już przechodzą rewolucję.
Większość problemów Xi Jinpinga wynika z
jego winy. Nieudolne zarządzanie gospodarką rozpoczął już na początku swoich
rządów, gdy postanowił cofnąć reformatorskie osiągnięcia Deng Xiaopinga. Surowa
polityka antycovidowa Xi była jego największym błędem. Spowodowało to ogromne
trudności dla społeczeństwa i doprowadziła je na skraj buntu. Następnie w
odpowiedzi na powszechną presję Xi nagle porzucił ten kurs, nie wprowadzając
nic nowego w to miejsce. Efektem tego był armageddon.
Bez odpowiednich szczepień infekcje
rozprzestrzeniały się jak ogień. Szpitale i kostnice były przepełnione, a
niezliczona liczba ludzi, w większości starszych, zmarła w bardzo krótkim
czasie. Reżim przestał dostarczać informacji, ale ludzie mogli zobaczyć, co się
dzieje, kiedy ich rodziny i najbliżsi zaczęli umierać.
Pierwsza, miejska fala zakażeń osiągnęła
szczyt w styczniu; druga, z terenów wiejskich, osiąga szczyt właśnie teraz, ale
minie jeszcze około miesiąca, zanim system opieki zdrowotnej zacznie normalnie
funkcjonować.
Chaotyczny sposób, w jaki Xi Jinping
zrezygnował z polityki Zero Covid, wstrząsnął zaufaniem Chińczyków do
przywództwa Partii Komunistycznej pod przywództwem Xi. Obecna sytuacja spełnia
wszelkie przesłanki do zmiany reżimu lub przeprowadzenia rewolucji. Jest to
jednak dopiero początek skomplikowanego procesu, którego reperkusje będą
odczuwalne przez dłuższy okres czasu.
Przez najbliższy czas Xi prawdopodobnie
utrzyma się u władzy, ponieważ sprawuje zdecydowaną kontrolę nad wszystkimi
narzędziami represji. Jestem jednak przekonany, że Xi nie pozostanie u władzy
dożywotnio, a podczas jego urzędowania Chiny nie staną się dominującą siłą
militarną i polityczną, do której dąży Xi.
Na szczęście dla Xi, nie grozi mu osobiście
niebezpieczeństwo z zagranicy, ponieważ Biden nie jest zainteresowany zmianą
reżimu w Chinach. Jedyne czego chce, to przywrócenie status quo na Tajwanie.
Ze względu na słabą pozycję w kraju, Xi
pozytywnie odpowiedział na ofertę Bidena złożoną na Bali, która miała na celu
obniżenie temperatury między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Ale wykrycie
chińskiego balonu zwiadowczego przemierzającego USA pogorszyło stosunki i jest
na najlepszej drodze do ich zatrucia na nowo. Na dodatek od tego czasu wykryto
wiele innych obiektów latających.
W każdym razie nawrócenie Xi Jinpinga na
współpracę byłoby tylko tymczasowe i taktyczne. Nie byłby sobą, gdyby mógł tak
łatwo porzucić swoje głęboko zakorzenione przekonania. Jednak faktem pozostaje,
że jesteśmy świadkami historycznego procesu w Chinach, którego znaczenie nie
jest powszechnie doceniane.
Chorobliwy narcyz Trump
Aby dopełnić obrazu geopolitycznego, muszę
również przyjrzeć się temu, jak demokracja funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście niezbyt dobrze. Kiedy w 2016 roku Donald Trump został prezydentem,
stanowił on realne zagrożenie dla naszej demokracji.
Trump jest głęboko zaburzoną postacią,
pewnym siebie manipulantem, którego narcyzm przerodził się w chorobę. Nie czuje
się zobowiązany wobec demokracji; demokracja stanowi dla niego jedynie scenę,
na której może występować. Jako prezydent był bardziej zainteresowany
spoufalaniem się z dyktatorami niż promowaniem zasad demokratycznych. Trump
chciał być jak Putin, który zgromadził majątek, a jednocześnie sprawował
całkowitą kontrolę nad swoim krajem.
I choć Trump przyciągnął wielu niewykształconych
białych wyborców, to jego największymi sympatykami byli mega bogacze – i z
pewnością nie pozostał im dłużny. Po pierwsze, obniżył im podatki. Po drugie,
nominował do Sądu Najwyższego ludzi, którzy przyjęli ekstremalną wersję
republikańskiej polityki. Po trzecie, podporządkował sobie Partię
Republikańską, grożąc tym, którzy nie przysięgli mu lojalności. Wreszcie,
zachęcił kontrolowane przez Republikanów stany do wprowadzenia skandalicznych
środków ograniczania liczby wyborców, aby zapewnić, że jego partia pozostanie u
władzy w nieskończoność. Dzięki temu programowi prawie udało mu się uzyskać
reelekcję w 2020 roku.
Mam nadzieję, że w 2024 roku Trump i
gubernator Florydy Ron DeSantis będą rywalizować o nominację republikańską. Dziś
Trump zmienił się w żałosną postać nieustannie opłakującą swoją porażkę z 2020
roku. Najwięksi republikańscy darczyńcy masowo go opuszczają. DeSantis jest za
to sprytny, bezwzględny i ambitny. Prawdopodobnie to on zostanie kandydatem
Republikanów. To mogłoby skłonić Trumpa, którego narcyzm przerodził się w
chorobę, do startu jako kandydat z ramienia trzeciej siły politycznej. Doprowadziłoby
to do przygniatającego zwycięstwa Demokratów i zmusiłoby Partię Republikańską
do zreformowania się. Ale może jestem odrobinę nieobiektywny.
Otwartość lepsza niż zamknięcie
Na zakończenie chcę powtórzyć to, co
wspomniałem na początku: podczas gdy społeczeństwa otwarte i zamknięte toczą
walkę o globalną dominację, nasza cywilizacja jest zagrożona upadkiem z powodu
nieuchronnie postępujących zmian klimatycznych. Sądzę, że to trafnie
podsumowuje obecny stan rzeczy.
Uważam również, że społeczeństwo otwarte
jest lepsze od zamkniętego, i tym samym współczuję wszystkim, którzy muszą żyć pod
rządami represyjnego reżimu.
Autor jest amerykańskim inwestorem
giełdowym, filantropem, fundatorem Open Society Foundations i innych licznych
fundacji, w tym Fundacji im. Stefana Batorego
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji