To tragiczna konstatacja, że nasza polityka zagraniczna jest dziś kreowana głównie na użytek wewnętrzny, a nie dla budowania międzynarodowej siły Polski i tworzenia warunków jej długoterminowego bezpieczeństwa. Jeżeli oceniać z tej perspektywy wypowiedzi znaczących postaci prawicowego życia politycznego, to wiele kwestii staje się bardziej zrozumiałych, co nie oznacza, że stosowanie tej pokrętnej logiki jest dla nich usprawiedliwieniem.
Trudno uwierzyć, by Jan Parys, autor artykułu "Polityka Niemiec nieszczęściem dla Europy" („Rzeczpospolita”, 11 sierpnia), kierował swoje opinie tylko do odbiorców zewnętrznych i nie dostrzegał ich serwilistycznego powiązania z polityką wewnętrzną prowadzoną przez układ rządzący dziś Polską. Jesteśmy przekonywani, że budowanie od siedmiu lat antagonistycznych relacji z silnym sąsiadem z zachodu jest skutkiem, a nie przyczyną rzekomej niechęci Niemców do normalizacji oraz dążeniem do wasalizacji Polski. W swoim artykule autor rzuca gołosłownie wiele oskarżeń, udając, że nie widzi krajowych przyczyn określonych wyroków trybunałów unijnych (a nie urzędników, jak twierdzi) oraz że mniejsze państwa należy chronić przed niemieckim nacjonalizmem.
Czytaj więcej
Prawo weta to gwarancja ochrony interesów mniejszych państw w Unii Europejskiej przed niemieckim nacjonalizmem – pisze były minister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego.
Nie znamy oczywiście treści wielu kontaktów bilateralnych, poufnych rokowań Kaczyńskiego z Merkel na zamku Meseberg latem 2016 r. ani treści ostatnich rozmów z szefem niemieckiej opozycji Friedrichem Merzem, ale trudno oczekiwać konstruktywnego przełomu, gdy rządzący wskazują na niemiecką przyczynę w każdym przypadku, jak coś w Polsce dzieje się źle lub nie po ich myśli. Nie służy temu ani prymitywna propaganda telewizji narodowej, ani utrzymywanie przez lata w Berlinie agresywnego ambasadora Przyłębskiego. Jakże charakterystyczne były nieudolne quasi-negocjacje ws. „wymiany dookólnej” czołgów dla Ukrainy! Silnie antyniemiecka retoryka serwowana jest narodowi od czasu kampanii prezydenckiej i parlamentarnej 2015 r., a nawet wcześniej, za czasów prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego. Ten jad sączony jest do głów suwerena wieloma drogami; przez zawłaszczone media narodowe i „odzyskane” przez pana Obajtka, przez sponsorowane kanały Sakiewicza i Karnowskich. Albo więc jest to prawda obiektywna, z której należy wyciągnąć poważne wnioski, albo perfidna metoda szukania wroga w celach manipulowania społeczeństwem.
Obopólna wina
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na takie pytanie. Niemcy od lat prowadzą politykę coraz bardziej egoistyczną i zrażającą partnerów europejskich – i tu należy się z Janem Parysem zgodzić. Ślepe brnięcie w zależność energetyczną od Rosji w ramach niepisanego układu „surowce i bezpieczeństwo za handel i technologie” obróciło się w swoją antytezę. W relacjach z Polską brak gotowości Niemiec do jakiejkolwiek formy rozliczeń za totalne zniszczenie kraju przed 70 laty. Ale jednocześnie polski rząd nie przyjmuje do wiadomości, że błędy prawne w czasach PRL nie dają dziś możliwości dochodzenia roszczeń. Strategia gospodarcza i długoterminowa polityka zagraniczna Niemiec dramatycznie zbankrutowały 24 lutego i do dziś nie widać nowej formuły. Polska ma wątpliwą satysfakcję słuszności swoich sprzeciwów wobec np. NS2, ale to nie oznacza, że poczucie moralnej wyższości samo z siebie wykreuje jakąś pozytywną alternatywę.