Najważniejsza partia w Niemczech i w całej Unii Europejskiej ma nowego przewodniczącego. Zwycięstwo Lascheta nie było oszałamiające, w ostatnim głosowaniu na nietypowym zdalnym zjeździe CDU pokonał Friedricha Merza 521 do 466. Ale wystarczające, by zażegnać widmo wywrócenia partii do góry nogami, ostrego kursu na prawo i - co wcale nie najmniej ważne - obalenia pomnika Merkel przez upokorzonego przez nią przed laty ambitnego Merza. Pod jego wodzą partia byłaby Anty-Merkel.
Laschet, lada moment będzie sześćdziesięciolatkiem, rewolucji nie wywoła. Ma cechy podobne do kończącej karierę polityczną kanclerz Angelę Merkel, która prowadziła CDU przez niemal dwie dekady (2000-2018), dokonując zwrotów, korekt, trzymając się centrum i zachowując dużą zdolność koalicyjną. Taka zdolność w roku ważnych wyborów, z wrześniowymi do Bundestagu na czele jest kluczowa. Laschet jako jedyny z trzech kandydatów (trzeci, Norbert Röttgen, odpadł w pierwszej turze głosowania) bez problemu może tworzyć rząd i z rosnącymi w siłę Zielonymi, i z liberalną FDP. Z tą ostatnią zresztą rządzi w najludniejszym landzie Nadrenii Północnej-Westfalii. Radzi sobie tam z przedsiębiorcami, a to land bardzo przemysłowy, i nie budzi przerażenia związków zawodowych.
W czasie pandemii jako premier landu odczuł, na czym polega konieczność znalezienia złotego środka między troską o zdrowie i troską o stan gospodarki. To do niego przede wszystkim kanclerz Merkel kierowała słowa „koniec debat o orgii otwierania”, gdy domagał się poluzowania restrykcji antycovidowych. Był już bliski pożegnania się z nadziejami o karierze szefa CDU, gdy na terenie jego landu pojawiło się największe ognisko koronawirusa w gigantycznej rzeźni. Ale ogarnął kryzys, podniósł się i wzmocniony stanął do walki.
Zwycięstwo Lascheta oznacza, że CDU wraca do duchowych korzeni. To on najmocniej przypominał, od czego pochodzi „C” w nazwie partii. Od chrześcijaństwa, CDU to Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna. „Nasza polityka wywodzi się z chrześcijańskiego obrazu człowieka” - mawia.