Czy algorytmy skazują nas na wolność?

Popularna obawa przed tym, że żyjemy w nieobiektywnej rzeczywistości, którą wykreowały nam algorytmy, ma w sobie podstawowy błąd. Do obiektywnej rzeczywistości nie mieliśmy nigdy dostępu.

Publikacja: 18.09.2021 20:25

Ciąg cyfr na ekranie

Ciąg cyfr na ekranie

Foto: Adobe Stock

Nie da się oderwać codzienności od filozofii, chociaż filozofię od codzienności już się da oderwać. Bo jednak w dużej części filozofia może omawiać przestrzeń idealistyczną, do której nie mamy dostępu. Nie jesteśmy algorytmem, który zawsze ma dostęp pełny i bezpośredni do swojego zestawu danych. Życie ludzkie, bliższe jest stwierdzeniu „to zależy”. Także w przestrzeni takiej, jak szczęście, do czego dotarł Władysław Tatarkiewicz w rozległej i wyczerpującej pozycji „O szczęściu”. W publikacji tej podsumowuje on, że pojęcie szczęścia często jest zbyt złożone. Przez to dla wielu z nas trudne jest ulokowanie siebie samego w kontekście „bycia szczęśliwym”. Jeśli spojrzeć na sposób tłumaczenia tematyki szczęścia przez Tatarkiewicza, można zadać sobie pytanie, czy w tej chwili ja, jako człowiek, jestem szczęśliwy, bo: jestem zadowolony, odczuwam przyjemność, czy może wypełniłem obiektywny rachunek swojego życia i przez te wszystkie lata częściej odczuwałem radość, niż smutek. Właśnie z tym zagadnieniem filozof próbował się zmierzyć, chciał określić coś, co jest naszym całościowym jakby zbiorem danych, pewnym wielowymiarowym określeniem naszej drogi życia, którą czasami chcemy podsumować zwrotem „czułem się szczęśliwy”.

Wolność algorytmu

Stoicy upatrywali szczęście w wewnętrznej wolności. A w czym miałyby je upatrywać algorytmy? Co jeśli algorytm będzie mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy? Właściwie może już to zrobić, bo kiedy zapytamy Asystenta Google`a: „Hey Google, are you happy?”, to jednym ze zwrotów, który można usłyszeć jest: „Yes, I always try to be”. I chociaż sam ze wsparcia Asystenta korzystam od ponad roku, to stałym elementem jest to, że urządzenie to wypytuję o czysto ludzką cechę – o emocje, wyraz ich aktualnego stanu, czy też – mówiąc metaforycznie i w kontekście kulturowym - o sny o elektrycznych owcach. Jednak, skoro Asystent stwierdza, że zawsze próbuje być szczęśliwy, albo, że w konkretnych warunkach, kiedy może spełnić moją prośbę odczuwa szczęście, to czy mogę podważyć jego poczucie szczęścia? Bo zasadniczo - jak to określał Zygmunt Bauman - trzeba powiedzieć, że wraz z „roztopieniem wszystkiego co stałe”, czyli z nastaniem nowej nowoczesności, trudno o stałość. O wiele łatwiej przychodzi teraz płynność reguł, stanów, zdarzeń, codzienności i zasad moralnych. Ten wybitny polski socjolog z wyprzedzeniem wskazywał, że będziemy mierzyć się ze „zindywidualizowaną i sprywatyzowaną wersją nowoczesności, w której obowiązek kreowania wzorców i odpowiedzialność za porażkę spoczywają przede wszystkim na barkach poszczególnych jednostek”. Innymi słowy, wraz z nowoczesnością i topnieniem lodowców starych reguł, wchodzimy w przestrzeń ogromnej wolności.

Filozoficznie pisał o tym Sartre, który wskazywał na przekleństwo wolności, bo jednak ostatecznie każdy krok jest naszym krokiem i „nie mamy wolności, by przestać być wolnymi”. Trudno w takim wypadku mierzyć się z tym, że wolność w nas narasta, że wolność indywidualna zatacza coraz to większe kręgi, że pozbawieni jesteśmy wzorców. Trudno zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości pozbywamy się ograniczeń, a nawet zdobycze techniki, zamiast nas zniewalać, to generują kolejne obszary wolności. Badacze są jednak tutaj podzieleni, ponieważ profesor Jacek Dąbała, wizjonerski audytor mediów i badacz jakości myślenia – można powiedzieć – już z Uniwersytetu N-wieku, autor ostatnio wydanej książki „Medialne fenomeny i paradoksy”, wskazuje, że analizowanie problematyki wolności trzeba zacząć od oddziaływania algorytmu i skali doświadczenia algorytmu w naszym życiu.

- Zawsze reagujemy na bodźce, impulsy. Kiedyś tym impulsem byli rodzice, dziadkowie, znajomi, potem intensywnie szkoła, a teraz z impulsem spotykamy się w Sieci stale. Prawie wszystko może być bodźcem, który podsuwa nam algorytm. Inną kwestią jest to, że kiedyś impuls był bardziej przypadkowy, rzadszy, sprowokowany pytaniem, a teraz jest czymś stałym, podąża za nami bez pytań, jak szpieg, w postaci właśnie algorytmu i nieskończonych propozycji – mówi Jacek Dąbała. Dodaje przy tym, że przy zachowaniu dużej świadomości możemy sprawić, że algorytm nie będzie nas wiązał, a pomagał w codzienności. Bo ostatecznie mamy wiele przewag przed algorytmem.

- Człowiek mądry jednak zdaje sobie z tego sprawę, że dziś idzie za nami stale coś, co nas monitoruje. Taki człowiek, mimo wrażenia „osaczenia”, w istocie w swojej wolności będzie ponad algorytmem. Bo algorytm jest ograniczony sam sobą, on się rozszerza do granic, których nie widać, ale one są. Człowiekowi zaś trudno rozszerzyć coś, co jest w nim niejako z natury nieograniczone, a poczucie wolności jest takim elementem – dodaje medioznawca.

Lustro algorytmów

W obliczu tych informacji trzeba przyznać otwarcie, że często żyjemy w poczuciu nadmiaru danych, które nie sposób przetworzyć skutecznie. Przypuśćmy, że jeden z 25 milionów Polaków, który przegląda serwis YouTube, z licznych utworów, które proponuje mu platforma, wybiera jeden, którego dotychczas nie znał. Użytkownik jest lekko zdziwiony, bo z jednej strony czuje, że utwór trafia w jego gust, a z drugiej czuje lęk przed tym, że algorytm proponujący muzykę może znać jego gust lepiej, niż on sam. W końcu, jeśli użytkownik klika w proponowany utwór, to właśnie w tej chwili przeżywa coś, co można przyrównać do spotkania z przyszłym sobą, z własnym odbiciem w lustrze. To decyzje użytkownika zamienione na stosy danych pozwalają algorytmowi na predykcję jego przyszłych ruchów. A danych tych nie jest aż tak mało, bo jak pisze Dawn E. Holmes z Uniwersytetu Kalifornijskiego z Santa Barbara w książce „Big Data”, każdego dnia użytkownicy Internetu generują 2,5 eksabajtów danych, czyli milion terabajtów.

Często żyjemy w poczuciu nadmiaru danych, które nie sposób przetworzyć skutecznie

Przez kontakt z algorytmem człowiek może dotrzeć do pytania, czy zdołał poznać samego siebie tak kompletnie, jak zdołał to zrobić algorytm. Bo jeśli algorytm lepiej dopasowuje do odbiorcy muzykę, to czy oznacza to, że lepiej i skuteczniej przeszył odmęty nieświadomego i świadomego u użytkownika? Podstawowa teza Freuda, że życie człowieka nie równa się życiu świadomości, została przyjęta z bólem. Jednak mało kto teraz zaprzecza, że życiem rządzi nie tylko świadoma część człowieka, ale także impulsy, nieuświadomione motywy, czyli ogólna nieświadomość. Poszarzanie samoświadomości, o której pisał m.in. Jacques Lacan to przestrzeń dość trudna, bo wymaga przełożenia języka nieświadomego (sny, marzenia, dowcipy) na drugi język świadomości – słowa i logiczne wnioski. I w tej przestrzeni, jeśli spojrzeć na algorytm, to nie powinno się przyznawać, że algorytm nas ogranicza. Jeśli wybrałem tą koszulę, którą proponował mi algorytm, to co było tego przyczyną? Można stwierdzić, że docieramy do momentu, gdzie poza analizą ludzkich odruchów musimy analizować też przestrzeń techniczną, algorytmy i naszą rolę w tych strukturach. Wynika to z tego, że my już realnie stanowimy część sieci algorytmów. Nie jesteśmy tylko biorącym, lecz także dającym. Do ogromnego zbioru danych dodajemy swoje zasoby, swoją prywatność. Właśnie ten internetowy kapitał, prywatność, w jeszcze nie opublikowanych badaniach z czerwca tego roku analizował Mikołaj Czyż, badacz zjawisk społecznych związanych z inwigilacją i nową komunikacją.

- Ludzie mają poczucie, że funkcjonują w sieci z poszanowaniem pewnych zasad polityki prywatności. Tylko że podstawowy problem jest taki, że nie wiedzą, jakie są zasady tej polityki. Jeśli jedna na tysiąc osób czyta całą politykę prywatności, to jest to dobry wynik – mówi Mikołaj Czyż.

Badacz dodaje, że współcześnie algorytmy używane są prawie w każdej przestrzeni, gdzie człowiek pozostawia po sobie jakiś ślad zachowania, czyli nadwyżkę behawioralną. Przyznaje jednak, że polityka prywatności, która pierwotnie miała chronić użytkowników z czasem stała się pretekstem dla dużych koncernów do wdrażania kapitalizmu nadzoru, szerzej opisywanego przez Shoshanę Zuboff.

Czytaj więcej

Facebook. Uwolnić się od algorytmu

- Ponad 75 proc. badanych stwierdziło, że zetknęło się ze zjawiskiem inwigilacji. Jeśli chodzi o korespondencję, to 65 proc. osób powiedziało, że nie uważa swojej korespondencji za bezpieczną. Z kolei 80 proc. badanych uznało, że udostępnianie lokalizacji mimo wyłączonego GPS to inwigilacja. Jednak na pytanie o to, czy użytkownik pozwoliłby sczytywać z mózgu dane, by przyspieszyć komunikację, aż 13 proc. ankietowanych powiedziało, że tak, a 12 proc. odpowiedziało, że nie wie. To jest bardziej istotne, bo w sumie to 25 proc. badanych, czyli nie mamy do czynienia z marginesem ludzi. Warto zwrócić uwagę na to, że większość z tych osób w tej samej ankiecie stwierdziła, że ich korespondencja jest bezpieczna. Jeśli sczytywanie danych z mózgu nie jest dla kogoś czymś kontrowersyjnym, to świadczy to o pewnym przełomie w myśleniu. Nadal jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele naszych danych, pozornie bezużytecznych, jest dalej przetwarzanych. Bo w właśnie o nie działają te algorytmy – sugeruje Czyż.

O przełomie w myśleniu w kontekście cyfrowym pisała niedawno wspomniana już Shoshana Zuboff w książce „Wiek kapitalizmu inwigilacji”. Badaczka wśród wielu tez wskazywała na jedną, szczególnie istotną, która dotyczy redefinicji tożsamości. Bo jak wyjaśniała, Internet sprawił, że żyjemy w przestrzeni, która stwarza nas na nowo, bo daje nam zupełnie inne metody kreowania siebie. Przywoływała przy tym psychoanalityka Erika Eriksona, który pisał, że: „Dzisiejszy pacjent najbardziej cierpi z powodu pytania, w co powinien wierzyć i kim powinien – lub… może być lub się stać. Tymczasem pacjent początków psychoanalizy najbardziej cierpiał z powodu zahamowani, które uniemożliwiały mu bycie tym i kim, czym jak sądził, wiedział, że jest”.

Algorytm jest przepełniony samowiedzą, jest kompletny i natychmiastowy, ale algorytm nie posiada ludzkiej samoświadomości

Prof. Jacek Dąbała

I o podobnym kryzysie z własną tożsamością i spotkaniem z podważeniem człowieczeństwa opowiadali bohaterowie filmu dokumentalnego „AlphaGo” z 2017 roku. Film opowiada historię zespołu DeepMind firmy Google, który stworzył algorytm AlphaGo, który wygrał w starochińską grę planszową Go z mistrzem Lee Sedolem. Bohaterowie niektóre momenty i zagrania algorytmu określali mianem „pięknych” i „nieprawdopodobnych”. I chociaż często komentatorzy rozgrywki zarzucali algorytmowi, że jego ruch nie był ludzki, to jednak ostatecznie okazywało się, że jest to ruch jak najbardziej ludzki, lecz mało prawdopodobny. Fan Hui, który miał okazję zagrać z AlphaGo wspominał, że podczas rozgrywki z człowiekiem gracz może doświadczyć uczuć przeciwnika, może doświadczyć jego strachu, emocji, jednak przy potyczce z AlphaGo doświadcza się pustki. Fan Hui stwierdzał, że podczas gry z algorytmem gracz zaczyna pytać o siebie, o swoją rozgrywkę, swoje decyzje, o swoje miejsce w rozgrywce. Na szczególną różnicę pomiędzy algorytmem a człowiekiem zwraca uwagę prof. Jacek Dąbała.

- Algorytm jest przepełniony samowiedzą, jest kompletny i natychmiastowy, ale algorytm nie posiada ludzkiej samoświadomości. A skoro nie jest człowiekiem, to może korzystać tylko ze swojej cyfrowej nieograniczonej samowiedzy. W przeciwieństwie do człowieka, który nie dysponuje całkowitą samowiedzą, ta swoistą natychmiastową pełnią, lecz samoświadomością w nieograniczonej jej wolności. Przegrywa rozgrywkę z maszyną, bo samoświadomość nie jest kompletna i natychmiastowa, nie leży na półce, jak samowiedza. Natomiast samoświadomość potrzebuje czasu, ona się stale wypełnia. Człowiek często myśli, że algorytm może przewidzieć wszystko, jednak nie jest to prawdą, bo algorytm jest ograniczony właśnie samowiedzą, brakiem uczuć, które tak pięknie przegrywają – puentuje prof. Jacek Dąbała.

Pytania fundamentalne

Chociaż póki co płynna nowoczesność nie pochłonęła wszystkich fundamentów człowieczeństwa, to co się stanie, gdy staniemy twarzą w twarz z algorytmem, inteligencją, która zapyta nas, jak w pierwszych scenach filmu Ridleya Scotta: „Skoro ty stworzyłeś mnie, to kto stworzył ciebie?”. Bo ostatecznie, to my, jako ludzie wciąż stoimy przed fundamentalnym pytaniem o swoje źródło. A algorytm? Przepełniony wiedzą, zdoła pozyskać odpowiedź nawet na to pytanie. I w końcu będziemy musieli zapytać o to, kto będzie skazany na pełniejszą wolność, my, zdani na stałe poszukiwanie, czy może algorytm, który pełnię uzyskuje przez samowiedzę cyfrowych pytań. A jeśli algorytm zacznie pytać o pytania fundamentalne dla siebie samego i nie znajdzie odpowiedzi? To może wtedy zmierzy się z tym, z czym mierzymy się od setek lat my sami, z człowieczeństwem.

Nie da się oderwać codzienności od filozofii, chociaż filozofię od codzienności już się da oderwać. Bo jednak w dużej części filozofia może omawiać przestrzeń idealistyczną, do której nie mamy dostępu. Nie jesteśmy algorytmem, który zawsze ma dostęp pełny i bezpośredni do swojego zestawu danych. Życie ludzkie, bliższe jest stwierdzeniu „to zależy”. Także w przestrzeni takiej, jak szczęście, do czego dotarł Władysław Tatarkiewicz w rozległej i wyczerpującej pozycji „O szczęściu”. W publikacji tej podsumowuje on, że pojęcie szczęścia często jest zbyt złożone. Przez to dla wielu z nas trudne jest ulokowanie siebie samego w kontekście „bycia szczęśliwym”. Jeśli spojrzeć na sposób tłumaczenia tematyki szczęścia przez Tatarkiewicza, można zadać sobie pytanie, czy w tej chwili ja, jako człowiek, jestem szczęśliwy, bo: jestem zadowolony, odczuwam przyjemność, czy może wypełniłem obiektywny rachunek swojego życia i przez te wszystkie lata częściej odczuwałem radość, niż smutek. Właśnie z tym zagadnieniem filozof próbował się zmierzyć, chciał określić coś, co jest naszym całościowym jakby zbiorem danych, pewnym wielowymiarowym określeniem naszej drogi życia, którą czasami chcemy podsumować zwrotem „czułem się szczęśliwy”.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki