Początek był dobry. Trwał jednak tylko 30 minut. Chris Wallace, gwiazda sprzyjającej republikanom telewizji Fox, rozpoczął trzecią i ostatnią debatę Donalda Trumpa i Hillary Clinton w Las Vegas od pytań o kształt Sądu Najwyższego i imigrację. To pozwoliło miliarderowi na odpowiedzi programowe, choć zbyt radykalne, aby przekonać polityczne centrum. Przedstawił się jako zwolennik zniesienia prawa do aborcji na poziomie federalnym i związków homoseksualnych, a także bezwarunkowego prawa do noszenia broni i muru na granicy z Meksykiem.
Ale gdy Wallace, nawiązując do oskarżeń Trumpa o fałszowanie wyborów spytał, czy uzna wyniki głosowania, ten wypowiedział słowa, które przejdą do historii: „zobaczę, kiedy dojdziemy do tego momentu. Teraz niczego nie będę rozstrzygał. Będę was trzymał w szachu". Do tej pory żaden kandydat jednej z dwóch głównych partii nie podważył tak amerykańskiej demokracji. Nie zdarzyło się to nawet po tak wyrównanych pojedynkach jak w 2000 roku, gdy Al Gore dostał więcej głosów od George'a W. Busha, a jednak Sąd Najwyższy rozstrzygnął wynik wyborów na niekorzyść demokraty.
– Trump mógłby równie dobrze położyć się w trumnie, wziąć młotek i dobić ostatnie gwoździe – oceniła Nicolle Wallace, doradczyni Johna McCaina w kampanii 2008 r.