Jak niszczono świadka w aferze podkarpackiej

Marek K., biznesmen z Rzeszowa, od lat próbuje pomóc organom ścigania w rozbiciu tzw. układu podkarpackiego. Jest świadkiem w śląskim wydziale Prokuratury Krajowej w procesach m.in. przeciwko byłemu szefowi UOP. To on w 2012 r. namówił boksera Dawida Kosteckiego, by przerwał zmowę milczenia i ujawnił korupcję policjantów rzeszowskiego CBŚ ochraniających Jewgienija R. i Aleksieja R. – sutenerów z Ukrainy, o których bezkarności „Rzeczpospolita" pisała wielokrotnie.

Odkąd K. pogrąża „układ", jego ludzie – jak twierdzi biznesmen – szukają na nim odwetu. Dowodem jest nietypowa sprawa karna za rzekome niezapłacenie za pobyt w hotelu, powstała z inspiracji skorumpowanego policjanta.

Hotel bez klientów

By poznać kulisy, trzeba się cofnąć do 2009 r. Wtedy Marek K. poznał właścicielkę hotelu pod Rzeszowem, która poprosiła go, by pomógł jej rozkręcić nowy hotel. – Mówiła, że brak im klientów i mają po 80 tys. strat miesięcznie. Za wszystkie przyjazdy i noclegi płaciłem gotówką – opowiada.

Do czasu aż właścicielka z mężem mieli dać K. do dyspozycji pokój. – Zaproponowałem, że pomogę za darmo i podpiszemy umowę ze spółką, której byłem udziałowcem. Ustaliliśmy układ barterowy. My dajemy kontakty i rozbudowujemy reklamę w sieci, a oni udostępniają mi pokój do pracy – opowiada Marek K.

O tym, że współpraca istniała, świadczą e-maile między stronami umowy barterowej. Skończyła się po dwóch miesiącach, kiedy biznesmen wszedł w konflikt z policjantem Danielem Ś. z CBŚ, który próbował wciągnąć do seksbiznesu braci R. jego nastoletnią córkę. Marek K. zyskał też ogromną wiedzę o „układzie" policjantów z sutenerami. Już później dowiedział się, że menedżer pracujący u braci R., którzy handlowali kobietami i przez 18 lat czerpali zyski z nierządu, jest także menedżerem hotelu.

Doszło do zerwania współpracy, a mimo umowy barterowej właściciele hotelu wystąpili do spółki, której udziałowcem był Marek K., o zapłatę za jego pobyt – w 2011 r. hotel uzyskał nakaz zapłaty wystawiony na spółkę, który pozwalał egzekwować pieniądze.

Zarzut na sześć linijek

Nieoczekiwanie po kilku latach w błahą sprawę, wyglądającą na spór cywilny o kilkanaście tysięcy, włącza się ówczesne rzeszowskie CBŚ. To w CBŚ mąż właścicielki hotelu składa zeznania, że biznesmen „korzystał z hotelu i nie zapłacił". CBŚ kieruje sprawę o zapłatę za hotel... do lubelskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej.

W tym czasie Marek K., prowadzący stronę na FB bokserowi Dawidowi Kosteckiemu, napisał tam o korupcyjnych związkach policji z sutenerami – braćmi R. W efekcie wpisu Kostecki składa obszerne zeznanie w prokuraturze: ujawnia wieloletnią patologię seksbiznesu z policjantami CBŚ. To jest początek końca wielu policyjnych karier.

Sprawa o niezapłacenie za hotel jest odsyłana na coraz niższy szczebel prokuratury, aż trafia do komisariatu policji w Boguchwale. Ten 9 czerwca 2017 r., siedem lat od zdarzenia, sporządza akt oskarżenia i oskarża Marka K. o oszustwo.

Zarzut zajmuje niecałe sześć i pół linijki tekstu. Czytamy w nim, że Marek K. od 4 grudnia 2010 do 1 lutego 2011 r. doprowadził do „niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 16 181 zł" właściciela hotelu – wprowadzając go „w błąd co do zamiaru i możliwości wywiązania się z przyjętego na siebie zobowiązania w ten sposób, że korzystając z usług hotelowych, nie uiścił za nie rachunku". – To absurdalne oskarżenie. Nie wypuszczono by mnie z hotelu, ale wezwano by policję, gdybym nie zapłacił za dwa miesiące – mówi Marek K. – Prezes spółki ani nikt z jej zarządu nie ma zarzutów, tylko ja – zaznacza.

Nalot ABW

Na to, że sami właściciele uważali, że zapłacić powinna spółka, a nie biznesmen, wskazuje fakt, że cywilny pozew o zapłatę hotel skierował właśnie przeciwko spółce. – Co więc zmieniło się po siedmiu latach? – pyta Marek K.