– Jak to się stało, że ten człowiek, okrzyknięty po 11 września 2001 r. (zamachy terrorystyczne na Nowy Jork i Waszyngton – przyp. red.) „burmistrzem Ameryki”, stanął na czele spisku mającego na celu obalenie wyborów. To jakby dwie różne osoby – pytał w grudniu ub.r. podczas przesłuchań w Waszyngtonie Hamilton „Phil” Fox III, domagając się pozbawienia Rudy’ego Giulianiego licencji prawniczej.
To pytanie zadaje sobie wielu Amerykanów pamiętających Giulianiego z lat 80. jako federalnego prokuratora w Nowym Jorku stającego na straży prawa i rozprawiającego się z mafią oraz korupcją na Wall Street, w latach 90. twardą ręką eliminującego przestępczość w Nowym Jorku.
Szekspirowski upadek Rudy'ego Giulianiego
W ubiegłym tygodniu reputacja Giulianiego sięgnęła bruku. W sądzie w stanie Georgia, wraz z Donaldem Trumpem i 16 innymi osobami, usłyszał zarzuty udziału w spisku mającym na celu podważenie wyników wyborów prezydenckich oraz szerzej amerykańskiej demokracji. Paradoksalnie został oskarżony na podstawie lokalnej wersji „Racketeer Influenced and Corrupt Organizations Act”, prawa, po które – jako federalny prokurator – często sięgał w latach 80. Teraz może go ono zaprowadzić go za kratki.
Czytaj więcej
Były prezydent zapowiedział, że w czwartek stawi się w okrytym złą sławą areszcie w Atlancie. Po raz pierwszy Amerykanie zobaczą na żywo miliardera w roli więźnia.
– To niemalże szekspirowski upadek. Jego kreatywność i przedsiębiorczość pociągnęła go niebezpieczną ścieżką, w której pomieszał pracę z obsesją na swój temat i polityczną ambicją – powiedział w wywiadzie dla „Politico” Bill de Blasio, były burmistrz Nowego Jorku, dodając, że chociaż nie był republikaninem, podziwiał Giulianiego za czasów jego kadencji w radzie miasta.