Częściej uwodzą dzieci przez internet, korzystając z długich godzin, jakie spędzają dziś one przed komputerem, podstępem zmuszają je, by wysyłały nagie zdjęcia i szantażują. Sieć notuje ok. 10-proc. wzrost treści dotyczących seksualnego wykorzystywania małoletnich. Jest na to społeczna reakcja – pedofilów ścigają już nie tylko policja, ale też zwykli ludzie.
– W tym obszarze policja i społeczeństwo są po tej samej stronie. To dobrze, bo pedofilia zatacza coraz szersze kręgi, a Polska została włączona w obieg międzynarodowych pedofilów, czego dowodem jest przypadek młodego pedofila z Argentyny, który ukrył się w naszym kraju – zauważa prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
„Wabik” na pedofila
23-latek z Argentyny był poszukiwany tzw. „Czerwoną notą" Interpolu w 200 państwach za przestępstwa seksualne wobec dzieci. We Wrocławiu wytropili go zawodowi „łowcy głów" – dolnośląscy policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych. – Mężczyzna stworzył swoją nową tożsamość, często zmieniał wygląd i miejsca pobytu – mówi Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
Pedofil wynajął pokój na tzw. stancji, a współlokatorom mówił, że jest studentem. Dlaczego ukrył się w Polsce? – Możliwe, że miał kontakty z innymi pedofilami i z nich korzystał, organizując kryjówki – sugerują śledczy.
Od niedawna pedofilów tropią też wolontariusze z ECPU (Elusive Child Protection Unit), polskiej filii angielskiej grupy o tej nazwie. Na dobre działają od lutego: namierzają sprawców w sieci, zbierają dowody i oddają policji. Wytropili blisko 40 osób, którym prokuratury postawiły zarzuty.