Wynikają one z najnowszej wersji projektu ustawy, która trafiła we wtorek pod obrady rządu. Ma ona na celu dostosowanie krajowych regulacji do unijnej dyrektywy z 23 października 2019 r. Zobowiązała ona państwa członkowskie do wdrożenia przepisów chroniących sygnalistów. Polska jest pod tym względem mocno spóźniona, co już teraz wiąże się dla nas z karami finansowymi. Obecny rząd swoją propozycję regulującą tę kwestię przedstawił na początku stycznia br. Natomiast w ostatnich miesiącach pod wpływem uwag ją modyfikował.
Co zmieniono w projekcie ustawy o sygnalistach
W rezultacie kilkakrotnie zmieniono m.in. katalog naruszeń, które mogą być przedmiotem zgłoszenia sygnalisty. Z wersji projektu, którą zajmował rząd na wtorkowym posiedzeniu wynika, że przepisy wciąż będą dopuszczać sygnały o naruszeniach wolności i praw człowieka i obywatela, ale tylko te występujące w stosunkach jednostki z organami władzy publicznej. Możliwe będą też zgłoszenia dotyczące korupcji. Natomiast nie wymienia się już oddzielnie handlu ludźmi.
- Powrót korupcji do katalogu naruszeń uznać należy za dobry krok, jako że jest to faktycznie przestępstwo, co do którego osoby zatrudnione w organizacji mogą mieć wiedzę. Dlatego warto wprowadzać instrumenty, które wesprą walkę z tym zjawiskiem. Jest to o tyle istotne, że Polska w ostatnich latach spadała w rankingach dotyczących poziomu walki z korupcją, a Komisja Europejska zwracała na ten problem uwagę w swoich dorocznych raportach o stanie praworządności — uważa Gniewomir Wycichowski-Kuchta, prawnik z kancelarii DZP.
Ekspert zwraca jednocześnie uwagę, że brak handlu ludźmi w katalogu ustawy jest z kolei niezrozumiały.
- Zgłoszenia sygnalistów mogą przyczynić się bowiem do efektywnej walki np. z międzynarodowymi szajkami, które zajmują się tym procederem — ocenia.