Wszyscy trzej oskarżeni w sprawie zabójstwa byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony zostali uniewinnieni. – Pewne błędy i niekonsekwencje w działaniach prokuratury w postępowaniu przygotowawczym doprowadziły do wydania wyroku, taki jaki zapadł w dniu dzisiejszym – przyznał sędzia.
Do zbrodni doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku. Piotr Jaroszewicz – premier PRL w latach 1970–1980 – został zamordowany wraz z żoną w domu w Aninie. Według prokuratury Robert S. i jego dwaj wspólnicy dostali się na posesję i wspólnie go udusili, a już sam Robert S. strzałem w głowę zabił Alicję Solską-Jaroszewicz. Ci sami sprawcy – według śledczych – zabili także zamożne małżeństwo w Gdyni w 1991 r. i usiłowali zabić mężczyznę w Izabelinie w 1993 r.
Zabójstwo Piotra Jaroszewicza. Oskarżeni z „gangu karateków”
Wszyscy trzej oskarżeni to byli członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu brutalnych napadów rabunkowych. Ofiary były typowane, obserwowane, potem sprawcy wdzierali się do domów i rabowali kosztowności, pieniądze, złoto.
Przywódcą „gangu karateków” był Robert S. – on, według śledczych, opracował plan. Przygotował odzież (kombinezony, kominiarki, rękawiczki), sznurki (nie mieli broni palnej). Psa uśpili. Weszli do willi po drabinie przez uchylone okno łazienki. Splądrowali dom, zabrali m.in. kilka złotych monet i dwie sztuki broni krótkiej. Jaroszewicz się obudził, usiłował się bronić. Robert S. go obezwładnił, uderzając w głowę bronią, która była w domu. Potem z Marcinem B. go związali. Jego żonę skrępowaną ułożyli w łazience na podłodze. Robert S. go udusił (wspólnicy trzymali ofiarę za ręce), a wziętym z gabinetu sztucerem zabił strzałem w głowę leżącą Alicję Solską-Jaroszewicz.
Czytaj więcej
Zabili, by obrabować – twierdzi prokurator i chce dożywocia dla oskarżonego o mord na byłym PRL-owskim premierze i jego żonie.