Zgodnie z wyrokiem gdańskiego Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe z 22 września tego roku, studentka która wykrzykiwała wulgarne hasło podczas protestu przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego w 2020 roku nie zostanie ukarana za swoje wykroczenie.
Sąd uznał studentkę Julię Landowską winną obrazy moralności publicznej, ale jednocześnie odstąpił od wymierzania wobec niej kary. Jak wskazał jej obrońca obrońca prof. dr hab. Michał Romanowski, odstąpienie od wymierzania kary oznacza, że nie jest konieczne osiągnięcie funkcji prewencyjnej kary, czyli zniechęceniu lub ostraszeniu innych obywatli od popełniania tego rodzaju wykroczeń.
Zdaniem sądu zachowanie oskarżonej, czyli użycie wulgaryzmu naruszyło przyjęte normy społeczne i kulturalne i bez znaczenia jest tu kontekst i okoliczności podczas, których te słowa padły. To wydaje się stawać w sprzeczności z wyrokiem Sądu Najwyższego z sierpnia tego roku (sygnatura akt IV KK 37/22), gdzie w analogicznej sytuacji uznano, że użycie wulgaryzmu nie stanowi wykroczenia. Mecenas kobiety przywołał także wyrok w sprawie pisarza Jakuba Żulczyka, którego słowa o prezydencie Andrzeju Dudzie "jest debilem", zostały uznane za dopuszczalną krytykę władzy, w oparciu m.in. o to w jakim kontekście te słowa padły.
Czytaj więcej
Jakub Żulczyk nie popełnił przestępstwa nazywając prezydenta Andrzeja Dudę "debilem". Tak w piątek orzekł warszawski Sąd Apelacyjny.
Co więcej asesor sądowy miał pominąć w trakcie postępowania orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które wskazują iż władza publiczna powinna cechować się "grubszą skórą", czyli większą odpornością na krytykę.