Jak informuje Onet, w sierpniu 2021 r. po kilku miesiącach od protestu w sprawie zakazu aborcji 22-letnia Julia Landowska dostała od policji wezwanie na przesłuchanie. Funkcjonariusze zarzucali kobiecie złamanie artykułu 141 Kodeksu wykroczeń, który odnosi się do używania słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym. Chodziło o skandowanie hasła "J...ć PiS".
Sprawa trafiła do sądu. Landowską, która jest aktywistką Fundacji "Widzialne - Zmiana jest Kobietą", wspierali znani prawnicy, m.in. prof. Michał Romanowski przygotował opinię, w której odniósł się do postawionych zarzutów.
"W demokratycznym państwie prawa używanie słów "J...ć PiS" w miejscu publicznym podczas zgromadzenia spontanicznego wyrażającego sprzeciw wobec tzw. Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji stanowi wyraz dozwolonej krytyki" — argumentował prof. Romanowski. - "Użycie przez Julię słów "J...ć PiS" w odpowiedzi na wyrok z dnia 22 października 2020 r. w sprawie zakazu aborcji podporządkowanego PiS tzw. Trybunału Konstytucyjnego, uzasadnia interes publiczny rozumiany jako ochrona godności Kobiety przed sprowadzeniem jej do roli reproduktora" - pisał w opinii profesor.
Zwrócił uwagę, że dosadne określenia pod adresem rządu padają też np. z ust raperów.
"Władze, które wykorzystują prawo karne, aby zakazać manifestowania w przestrzeni publicznej krytycznej oceny ich postępowania za pomocą takich haseł jak "J...ć PiS" lub "Pier... każdy rząd" zachowują się jak władze w systemach totalitarnych dopuszczających wyłącznie przychylne, lub neutralne oceny partii rządzącej" — pisał mecenas. Powołał się także na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z października 2008 r., w który Trybunał orzekł, że przedstawiciele władzy muszą tolerować krytykę, nawet wyrażoną w obraźliwej formie.